Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Zastanawiam się czasem czy ja mam rację, czy jednak jestem głupia. Do rzeczy. Lat mam 23, mieszkam w średniej wielkości mieście, studiuję zaocznie w Poznaniu. Pracę mam, ale chciałabym się przeprowadzić do Poznania. Tylko, że moja rodzina tego nie rozumie. Chciałabym w końcu znaleźć pracę, która będzie kolidowała z moim kierunkiem studiów (a niestety w moim mieście nie ma na to szans, gdyż są to studia związane z mediami i podobnymi dziedzinami - nie, nie jest to dziennikarstwo), a wiem, że w dużym mieście będę mieć szanse robić fajne rzeczy. Poza tym chcę się w końcu wyprowadzić z domu. Mam dość moje ojca, od lat się nie dogadujemy, najbardziej się cieszę gdy on spiernicza do roboty i nie muszę słuchać jego jazgotu. Chcę zaznać trochę życia. Nie mam tu nawet przyjaciółek, bo wszystkie są na studiach totalnie gdzie indziej. Poza tym jest pewien facet, z którym wiążę duże nadzieje, ale on się do mnie nie przeprowadzi, bo w Poznaniu ma swoje poukładane życie i chce, bym ja w tym jego życiu też fizycznie uczestniczyła. Ale w domu słyszę, że to głupota. Że to głupota, że będę wywalać pieniądze na wynajmowany pokój, gdy mogę mieszkać sobie spokojnie w domu i jedyne co opłacać to studia. Że sobie nie poradzę. Moi rodzice to ludzie starej daty, którzy zostawali w domu rodzinnym nawet gdy dokańczali szkołę i pozakładali swoje rodziny. Ostatnio, gdy powiedziałam ciotce o swoich planach ona odrzekła, że mojej mamie będzie smutno, gdy się wyprowadzę. Fakt, argument super.... Inny kuzyn stwierdził, że... ciągnie mnie do wielkiego świata (!!!). Co z tego, że mam jedynie godzinę do tego nieszczęsnego Poznania... Jasne, że mogę zostać w domu, przychodzić z roboty, mieć obiad pod nosem - i co z tego? Jak nawet nie będę mieć z kim i gdzie wyjść. Najbardziej mi zależy jedynie na tej pracy, bo w dużym mieście miałabym pole do popisu jeżeli chodzi o oferty związane ze studiami. Mój ojciec na każdy mój argument ma swój. Czuję, że się duszę. Nie wiem co mam robić. Mam odłożoną pewną sumę na start, ale jakoś ciągle odwlekam szukanie tam pracy, bo czuję się coraz mniej podbudowana....

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 28
@AnonimoweMirkoWyznania: Dobra, to wyprowadź się, udowodnij że miasto Cię nie pochłonie, Chad nie wydyma i zostawi, a Ty nie rzucisz studiów i skończysz w mało satysfakcjonującej pracy. Bo w tym problem tkwi, dlatego rodzice mają opinie jaką mają, argumenty?

w dużym mieście będę mieć szanse robić fajne rzeczy

Chcę zaznać trochę życia.

Poza tym jest pewien facet

nawet nie będę mieć z kim i gdzie wyjść


Także powodzenia w wyimaginowym, serialowym
@AnonimoweMirkoWyznania: Rób swoje, jak tak dalej będziesz ciągnąć to samoocena spadnie, dojdą kompleksy i winić będziesz rodziców że spieprzyli ci życie, a później deprecha i piguły. Twoi staruszkowie z tego co mówisz leczą swoje kompleksy tobą i do tego boją się że zostaną sami. Jak nie spróbujesz zawsze bedziesz miała żal do siebie i do nich
@AnonimoweMirkoWyznania: Masz 23 lata, a rozumiem, że gnijesz w tej domowej grzybni samotnie. Studia, praca, obiadek i słuchanie starego pokolenia. Kiedy masz się usamodzielnić i zaznać jakiegokolwiek życia i nauczenia się życia w ogóle? IMO pierwszy rok, dwa na swoim to szkoła samodzielności i życia. Ogarnianie jedzenia, gospodarowanie finansami i czasem, by na wszystko zdążyć mając do dyspozycji siebie samą, a nie mamę, która podstawi obiad pod nos.
RUN.
iks #!$%@? de: @iEarth:

Już też #!$%@? bez przesady. Nie każdy zarabia tyle, żeby móc się wyprowadzić i zaznać wielkiej "szkoły życia". Już była tu taka miss, która musiała dorabiać na showupie żeby nie #!$%@?ć tynku ze ścian. Nie każdy może znaleźć sobie partnerkę/partnera, który będzie do wszystkiego dorzucał się po połowie lub w większości finansował wszystkie potrzeby. Dorzuć do tego rynek wynajmu pokojów w jakimś większym mieście. Wcale nie
@AnonimoweMirkoWyznania: Co to za jakaś #!$%@? hiperbola. xD Trudno mi uwierzyć, że nie było innego wyboru niż szołap. Dalej podtrzymuję, że lepiej na początek nawet mieszkać w pokoju, niż na garnuszku rodziców do 30. A opka ma wybór, to rodzice jej robią kisiel z mózgu i podkopują pewność siebie, zamiast wspomóc w usamodzielnieniu się.
iks #!$%@? de: @iEarth:

Jeżeli OPka ma w perspektywie zarobki pozwalające na normalne przeżycie a nie wegetację (powiedzmy 4k netto) to jasne. #!$%@?łem się do tego uogólniania, bo ja nie oceniam ludzi przez pryzmat tego czy i kiedy wyprowadzili się z rodzinnego domu. Moi znajomi wyprowadzali się i niektórzy wracali, bo chodzenie w #!$%@? butach z CCC za 59zł fajne nie jest. A zarobki na stanowiskach juniorskich bywają w okolicach
@AnonimoweMirkoWyznania: Rodzice #!$%@?ą głupoty. Wychowali się w innych realiach i pewnych rzeczy nie rozumieją, a Ty bardzo dobrze kombinujesz, że wyjazd do dużego miasta to dla Ciebie szansa.
Owszem, będzie trudniej na początku, ale zdecydowanie warto.

Skoro jednak słyszysz teksty "nie dasz sobie rady", nie mów im jednak o swoich planach, nie pytaj o zdanie i rady - nie potrzebujesz teraz podcinania skrzydeł oraz przenoszenia nieuzasadnionych lęków Twojej rodziny na Ciebie.
@AnonimoweMirkoWyznania: I jeszcze Ci opowiem, że mój kuzyn miał takich rodziców, a nawet gorszych... Namawiali go, by nie robił matury, bo w ogóle po co, skoro studia są be i idą na nie tylko "dzieci ludzi, którzy sami mają kompleksy na punkcie swojego braku wykształcenia, i dlatego zmuszają swoje dzieci do studiowania" (no dobra... To się zdarza, ale jak można komukolwiek w obecnych czasach radzić, by nie robił matury - ja