Wpis z mikrobloga

336358,38 - 20,10 = 336338,28

Uff, udało się - zdążyłem zaliczyć dwie dyszki z rańca ()

Dzisiaj było ciasno czasowo – młodego trzeba było zawieźć na meczyk na 9 rano, a marzyły mi się właśnie jakieś dwie dychy… to oznaczało jedną: start w okolicach piątej rano.

Jak się człowiek uprze, to się uprze. Bez niczego obudziłem się o 4 rano. Stwierdziłem, że to lekkie przegięcie i jednak wypadałoby trochę dospać… ostatecznie obudziłem się jakieś 40 minut później. Młodsza kota już czekała na poranne pieśkanie i karmienie. Ogarnąwszy obowiązki sprawdziłem pogodę – temperatura 6°C, smog 120-150%. W sumie się spodziewałem... maska na pysk i ruszamy.

Godzina 5:10. Czarna noc, gęsta mgła. Dobrze, że naładowałem akumulatorki do czołówki – była niezbędna praktycznie przez cały bieg. Ruch na drogach minimalny, ale w tym mleku warto być widocznym z daleka - odblaski są zdecydowanie słabiej widoczne.

Biegło się bardzo przyjemnie. Wystartowawszy o odpowiedniej porze miałem w miarę luz i mogłem sobie truchtać bez większych stresów. Tempo było nawet w miarę, nawet mimo lekkiej zadyszki przy podbiegach udało się zrobić średnią 5:40 min/km. Jak na relaks – w sam raz. Do wschód słońca 07:18, więc musiałem się zadowolić przed wschodem – w sumie w tej mgle prezentował się całkiem sympatycznie.

W domu już szybka kąpiel, pranie, śniadanko i śmigamy na meczyk. Podstawowy plan na dzisiaj zaliczony ( ͡ ͜ʖ ͡)

Miłego weekendu! ( ͡ ͡ )

źródło: comment_4o56DjzHFVmBp9EyQU8gkbntxUdQVJ5m.jpg
  • 3