Wpis z mikrobloga

Dzień 40
Wprawdzie pisałem o moich postępach parę dni temu, a od tego czasu niewiele się zmieniło, ale zapomniałem wspomnieć o kilku zmianach. Postanowiłem że opisze również historię moich wcześniejszych prób odwyku.
Tą zmianą o której zapomniałem wspomnieć są sny. Nie są to zawsze sny erotyczne czy jakieś przerobione przez mój mózg pornole. Normalnie podczas regularnego bicia niemca bardzo rzadko zdarza się żeby cokolwiek mi się śniło. Raz tylko w gimnazjum, gdy byłem u szczytu swego uzależnienia pałując się nawet parę razy dziennie, przyśniło mi się jak zagadała do mnie na ulicy loszka 11/10. Do teraz pamiętam że po tamtym wydarzeniu nie waliłem całe trzy dni, co wtedy było wynikiem imponującym. Co do reszty snów to zazwyczaj występują dość rzadko, może raz na dwa tygodnie. Snom erotycznym będącym zazwyczaj jakimiś przerobionymi scenami z porno zazwyczaj towarzyszyła polucja. Generalnie, z punktu widzenia odwyku, lepsze to niż wipler w dłoni, ale człowiek czuje się po tym #!$%@?.
Co do historii mojego wyjścia z uzależnienia to mój pierwszy kontakt z porno nastąpił w ostatnich klasach podstawówki. Prawdziwe uzależnienie na całego zaczęło się w gimnazjum. W apogeum uzależnienia robiłem to parę razy dziennie, a jak się domyślacie skutki tego były wysoce negatywne. Już wcześniej w podstawówce byłem typowym przyszłym reprezentantem #przegryw, pogardzanym przez wiejskie klasowe normictwo oraz różowe. Wiecie, ten wycofany, nieśmiały typ będący na samej dole drabiny społecznej, wybierany jako ostatni na WF, z którego wszyscy mogą bezkarnie cisnąć beke. Co gorsza, ze względu na życie na wsi, pójście do gimnazjum oznaczało jedynie przeniesienie klasy i wszystkich "społecznych struktur" w stanie praktycznie nienaruszonym do nowego budynku w sąsiedniej wsi. Oprócz wykluczenia doszło już fizyczne znęcanie się. Pornole w tych warunkach były metodą na zapomnienie o patologicznej rzeczywistości.
Również w gimnazjum zaczęły się moje pierwsze próby wyjścia z nałogu. Ruch nofap był na zachodzie wtedy w powijakach, więc na pomoc z zewnątrz nie mogłem liczyć. W liceum ( w którym awansowałem w hierarchii z ostatniego miejsca na przedostatnie ) ludzie już byli względnie w porządku ( oprócz różowych, bo te p0lki nadal traktowały mnie z pogardą jak ostatniego śmiecia ). Udało mi się wtedy nawet ograniczyć pornole do fapania raz na dwa tygodnie, co tylko ukazało mi pewne benefity płynące z odwyku. To jest też zasadniczy powód dla którego twierdze iż ludzie gadający że "ograniczona" ilość fapania do pornoli jest "normalna". Jak widać na moim przykładzie uzależnienie ciągle istniało i miało niezbyt dobre efekty. W liceum również poznałem ruch nofap co ukazało mi że moje problemy są rzeczywiste. Wiecie, gdy każdy ci #!$%@? głupoty o tym że masturbacja jest zdrowa a sam widzisz że tak nie jest to wchodzi pewien dziwny dysonans.
Po pójściu na studia było różnie raz fapałem kilka razy w tygodniu, raz ograniczałem do jednego razu na dwa tygodnie. Do tego moje #!$%@? społeczne będące dziełem wiejskich p0lek oraz normictwa gnębiącego słabszych trzyma się mnie do tej pory. Jedyne z czego się cieszę to z faktu że w moich relacjach z różowymi wreszcie awansowałem i z wyszydzanego i pogardzanego kawałka gówna stałem się niewidoczny. Jedynie trzy razy udało mi się wytrzymać na odwyku dłużej niż miesiąc: po raz pierwszy na samym początku studiów i potem drugi raz jak byłem na praktykach. Trzeci raz trwa teraz.
Życzcie mi powodzenia w wyjściu z nałogu.
Z fartem mordy (òóˇ)
#nofapchallenge, #nopornchallenge, #przegryw
  • 3