Wpis z mikrobloga

Muszę się czymś z wami podzielić, coś jednak jest w tej medytacji.

Kiedyś zajmowałem się tym, mając dużo czasu i wolny dom od ,,przeszkadzaczy" i ,,rozpraszaczy", no i kilka razy przeżyłem coś, co było doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. Kilkukrotnie zdarzyło się że podczas medytacji, dostałem napadu takiej szczęśliwości, lecz nie zwykłej lecz takiej że musiałem kończyć medytację, i płacząc ze szczęścia wstać i rzucić się na łóżko wyjac lub chodzić po domu. Serio, to było takie szczęście, że myślałem że umrę. Poważnie.

Co najciekawsze, miałem cały czas wrażenie że WSZYSTKO WIEM, że jestem jednością ze WSZYSTKIM, i wszystko mnie wzrusza.

Nigdy w życiu nie przezyłem nic co dałoby mi tyle szczęścia, kobiety, alkohol, itd. nic nie może się z tym równać. Dodam ze te ,,stany" trwały kilka-kilkanaście minut - i dobrze bo tak nie da się żyć. Podejrzewam że nastąpił ultra silny wyrzut dopaminy bądź serotoniny. Wyrzut wręcz patologiczny.

Słyszałem i czytałem, że podobne stany, dzieją się po najsilniejszych dragach, typu LSD, Szałwia wieszcza, i inne, ale ja nic nie brałem. To było zawsze w ciągu dnia i przy całkowitej trzeźwości. Ludzie po tych dragach, opisują to co ja, poczucie wiedzy o wszystkim. To jest ciekawe.

Co najciekawsze, opisy podobnych stanów znalazłem u osób znanych, macie np:

„Słyszy się, nie szukając, bierze się, nie pytając, kto daje; myśl wystrzela jak błyskawica, z koniecznością, w formie bez wahania – nie miałem nigdy wyboru. Zachwyt, którego napięcie wyzwalało się niekiedy w strumieniu łez(...) głębia szczęścia, w którym to, co najboleśniejsze i najposępniejsze, nie działa jako przeciwieństwo, lecz jako coś uwarunkowanego, wywołanego, jako konieczna barwa wśród takiego nadmiaru światła” (z: Friedrich Nietzsche „Ecce Homo”).

O tak, nadmiar światła, nie do wytrzymania.

Więc coś w tym jest, poznałem na sobie.

#medytacja #buddyzm #truestory #psychika #psychologia #ciekawostki
  • 14
@wujeklistonosza: To się zdarza. W języku buddystów nazywa się to satori, w języku miłośników lsd itp. nazywa się ego death. W innych nomenklaturach może się nazywać jeszcze inaczej.
Jeśli już doszedłeś do tego etapu, polecam drążyć to, bo nie każdy tam dociera (przynajmniej medytacją). Praktyczne znaczenie takich doświadczeń, właściwe ich zrozumienie i umiejscowienie w swoim życiu, doprowadzi cię do życia pozbawionego trosk, bólu i cierpienia :)
Poszukaj buddystów zen w swojej
@kuddelmuddel: choć zaraz, kiedyś pisałem że nie mogę się od niczego uzależnić prawie, (poza oczywiście funkcjami biologicnymi), np. mogę palić fajki jak smok przez dwa miesiace i potem rzucić i nawet nie mieć chęci na fajka, to samo z alko, dawałem w palnik przez ostatnie pare lat (studia) a niedawno nie piłem niczego z alko przez 40 dni. Moze ten wyrzut dopaminy czy cokolwiek to było, to sprawił? kto wie. Żadne
@kuddelmuddel: z tego co sobie przypominam, to po prostu siedziałem lub leżałem i skupiałem się na ,,nie myśleniu", w tle czasem jakaś jednostajna nuta. Obecnie już rzadko medytuję, to o czym napisałem, po raz pierwszy stało się w 2009 roku jeszcze. Obecnie skupiam się, co opisuję na wykopie, na eksperymentach na sobie, zgłębiam tajniki świadomego śnienia i OOBE, i dochodzę do coraz to ciekawszych stale wniosków.

Od medytacji do OOBE blisko
@wujeklistonosza: jesteś osobą, której już szukam od lat! Też medytuję ale różnie wiadomo jak to w życiu. Chciałbym właśnie opisać wspólne punkty medytacji i lsd - nie pytać skąd wiem :P. Najważniejszą zasadą, która rozciąga się na praktycznie wszystkie aspekty naszego życia to jest "ta" chwila. Ta chwila, o której chodzi w medytacji, i którą dostajemy na bombie po lsd na 3-4h (dosłownie). To ten stan, w którym nie ma przyszłości
@OzaweNakashi: ja bym szukał w interenecie szkół buddyjskich we względnej okolicy. Na pewno mozna wpasc na jakies spotkania - chyba każda szkoła coś takiego organizuje. Popatrzeć jak to wyglada, porozomawiac, poprzychodzic troche do jednej, troche do drugiej (mówię z perspektywy dużego miasta, gdzie takie rzeczy mogą być łatwiej dostępne niż na prowincji), wybrać coś dla siebie.
Ja bym jakoś tak to zrobił, gdybym czuł potrzebę czy ciekawość :)

Skądjesteś?
@OzaweNakashi: no to w wawie masz co najmniej kilka miejsc. szukaj buddyzmu zen, oni sie tam skupiają na medytacji a mniej mają całej tej religijnej otoczki.
oni mają zwykle jakieś dni otwarte czy cos takiego - sledz temat na stronie. jak napiszesz do nich z problemem, to tez na pewno pomogą.
kiedys tu byl jeden zaawansowany buddysta - raj - nauczyciel dharmy z krakowa. mozna bylo z nim gadac o roznych