Wpis z mikrobloga

Czasem coś tam dziabnę o moim życiu w Australii, ale dzisiaj chciałbym się podzielić tym co mnie najbardziej denerwuje po drugiej stronie świata.
Generalnie po szesnastu miesiącach spędzonych w Nowej Zelandii podsumowanie jest jedno - jest bardzo podobnie i generalnie #!$%@?ą mnie te same rzeczy.

Jedzenie.
Dieta Australijczyków jest tak uboga, że można większość dań policzyć na jednej ręce. Steki, frytki, baked beansy, chleb tostowy i ciasta z mięsem. Wyroby mleczne to jakaś porażka, wyroby piekarnicze to samo, nie będę nawet wspominał o wyrobach mięsnych, typu salami, szynki, itp. bo to szkoda strzępić ryja. Sery żółte mają nazwy i niby są różne rodzaje, ale każdy i tak smakuje tak samo. Chleb jest - tostowy. Raczej nic się z niego nie da zrobić poza tostami, ewentualnie wrzucić do opiekacza. Nie wyobrażam sobie, żeby robić sobie z tego kanapki na sucho. No dobra, powiem coś o wędlinach, żeby nie było. Chorizzo to to samo co salami, tylko nazwa inna. Prosciutto, jakieś balerony Coppa, Serrano, czy tym podobne wyroby są. Niejadalne. Wszystko co próbowałem z mojego sklepu jest robione przez jedną firmę i wygląda bardzo spoko, ale ma jakiś dziwny posmak plastiku. Kupiłem to 2 razy, bo myślałem, że może coś nie tak było z tym pierwszym, ale jednak nie. Ten typ tak ma. Są wszystkie nazwy z Europy - Włoskie kabanosy, Niemieckie wursty, Polska kiełbasa. Na nazwach niestety podobieństwo się kończy. Jest nawet coś w stylu Mortadeli, zachwalane przez współpracowników. Nazywa się to "Polony", w życiu bym tego nie kupił, bo w składzie jest tylko 52% mięsa, ale dostałem kawałek, bo mówiłem, że nie próbowałem jeszcze. Całe szczęście, bo smakuje to jak mieszanka mąki z tłuszczem. Pamiętam, jak ostatni raz jadłem Mortadelę, a było to z 20 lat temu, to wydaje mi się, że był to rarytas w porównaniu do tego. Co najlepsze - przyniosła mi to sąsiadka z chłopakiem i jak mi to wręczali, to on żarł taki plaster grubości 2,5 cm polany sosem pomidorowym ( ͡° ͜ʖ ͡°)
W menu każdego Australijczyka muszą też znaleźć się chipsy. Codziennie schodzą tego kartony w sklepie. Nie ważne, czy to na lunch, śniadanie, czy kolację. Chipsy być muszą. Nie bez powodu 30% populacji ma nadwagę.
No i na koniec - gotowe żarcie z lodówki/zamrażarki.
Ludzie tutaj są tak leniwi, że w zamrażarce jest wszystko. 15 rodzajów frytek. A to grube, chude, tłuste, dietetyczne, ze skórką, bez, z przyprawami, bez. Jakaś masakra. Ciasta z mięsem, krojone banany, hamburgery (bułka, mięso, ser, warzywa).

Ludzie.
Wszyscy uważają kraje, w których uskutecznia się "small talk" za przyjazne, otwarte i ogólnie o ludziach mówi się, że są mili. Generalnie tak jest, ale jest też drugie dno. Z moich obserwacji wynika, że właśnie na small talku się kończy, nawet jak ktoś zna się od powiedzmy roku.
Zawsze jak wpadniemy na imprezkę to nikt za bardzo ze sobą nie gada. Zazwyczaj wygląda to mniej więcej tak:
- Ale dobre to piwko.
- No. Dobre, dobre.

- A jak dzisiaj gorąco.
- No. Gorąco, gorąco.

Wierzcie, lub nie, ale tak wyglądają relacje ludzi, wśród których się obracamy.
Większość widać, że ma jakieś stany depresyjne i myślą, że alkoholem uda się to wyleczyć. Można mówić, że Polacy mają smutne mordy i zazwyczaj w sklepie nie rozmawiamy ze sobą, ale wydaje mi się, że nadal jest to lepsze, niż sztuczne uśmiechy i wymuszone zagadywanie "how are you". Przynajmniej u nas jak się kogoś pozna i polubi, to zazwyczaj jest to już znajomość na lata, nie na 2 godziny.

Pogoda.
No tutaj będzie krótko i na temat.
Jest #!$%@? gorąco. Mieszkam na północnym-zachodzie, więc może tutaj jest pies pogrzebany, ale ogólnie nie prowadzimy życia poza domem. Jak temperatura spada do 35'c to jest to uważane, za spore ochłodzenie. Najniższa temperatura odnotowana w tym roku to 17'c. Zazwyczaj jest między 40-44'c w obecnym okresie. Wilgotność jest też kosmiczna. W tym momencie mam wodę po zewnętrznej stronie okna, a nie padało. Nigdy nie pada. Jak w ciągu 2 miesięcy jest jeden deszczowy dzień, to możemy mówić o anomalii. Dopiero po godzinie 20-21 zaczyna się robić "w miarę", że można posiedzieć na balkonie.

Dla kontrastu wrzucam zdjęcie widoków, dla których tutaj przyjechałem.

Nie jest to post pod tytułem "Jak tu jest #!$%@?", bo nie jest. To tylko rzeczy, które irytują mnie najbardziej ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#australia #yeloneckwaustralii #emigracja
Pobierz yeloneck - Czasem coś tam dziabnę o moim życiu w Australii, ale dzisiaj chciałbym się...
źródło: comment_S0hQsWxix1zJpkVXwtEXfEYjI9xU6duq.jpg
  • 9
@yeloneck: Fakt, poza miastami ciezko o dobra restauracje czy nawet produkty w sklepach... ale w supermarketach wszedzie jest podobny wybor. Nie kupuj najtanszego chleba i bedzie ok. W Woolworths i Coles sa wypieki na zakwasie, bez drozdzy... polecam https://www.woolworths.com.au/shop/productdetails/524372/artisan-sourdough-bakers-dark-rye-sourdough

To samo z wedlinami czy serami... A co do miesa, to absolutnie sie nie zgadzam... jakosc wolowiny czy kangura jest mega (zwlaszcza po uwzglednieniu ceny). Kurczak podobny jak w Europie, a wieprzowyny
w supermarketach wszedzie jest podobny wybor


@lemkoo: niestety u mnie tylko chleb tostowy :/ Akurat jeśli chodzi o surowe mięso, to nie miałem na myśli tego, tylko przetwory z niego, mięso jest ok, aczkolwiek kangur suchy. Wędliny to chyba głównie silverside, english ham i jakieś inne paskudnie wyglądające ( ͡° ͜ʖ ͡°) Teraz wróciłem z Woolwortha właśnie, zakupy na 2 miesiące zrobione, ale wędliny nie kupiłem żadnej,