Wpis z mikrobloga

Delikatny wiatr powiewający od lądu w kierunku zatoki pieścił jego włosy. Zaciągnął się mocno papierosem, czując jak dym szczelnie wypełnia jego płuca. Zamknął oczy i wstrzymał oddech na kilka uderzeń serca, rozkoszując się chwilą. Bardzo powoli wypuścił dym ustami, patrząc jak wiatr zabiera go ze sobą w podróż. Zrobił krok w przód i oparł przedramiona na szklanej balustradzie. Wytężał wzrok w kierunku zatoki, bezskutecznie próbując dostrzec w ciemności światła na moście. Poczuł mocniejszy podmuch wiatru, który załopotał ciężkim materiałem białych zasłon za jego plecami.
W myślach odtwarzał ostatnie kilka dni, które zmieniły jego życie diametralnie. Pomyślał, że dzisiejszy wieczór i noc są totalnym szaleństwem i przyjdzie mu ponieść konsekwencje swoich czynów. Rejterada nie wchodziła już w grę. Odwrócił się w kierunku pokoju patrząc na powiewające zasłony. Zaciągnął się ostatni raz czerwonym Marlboro, po czym niedopałek zgniótł w pełnej popielniczce leżącej na wiklinowym stoliku. Gaszony żar delikatnie syknął.
Wszedł do dusznego pokoju. Wiatrak pod sufitem dzielnie mielił powietrze i dawał odrobinę ochłody, jednak dzisiejsza noc była wyjątkowo gorąca i gęsta. Nawet jak na czerwiec. Nawet jak na to duszne i gęste miasto. Spojrzał na łóżko, na którym leżała na wznak nago ciemnowłosa kobieta. Wyczuła na sobie jego palące spojrzenie i otworzyła szmaragdowe oczy uśmiechając się do niego filuternie.

- Znowu paliłeś? – zapytała, a jej wyraz twarzy zmienił się momentalnie, tak jakby wypiła ocet – Wiesz, że strasznie tego w tobie nie lubię, a ty palisz papierosa za papierosem.

Wzruszył jedynie ramionami i usiadł obok niej na łóżku. Podniósł z podłogi swoje pięćset jedynki, strzepnął je, a następnie jednym płynnym ruchem założył. Wstał i zapiął brązowy pleciony pasek. Podszedł do szafy, wyjął białą lnianą koszulę i ubrał ją. Zielonooka kobieta podniosła się na łokciach i milcząco śledziła uważnie każdy jego ruch niczym kamera CCTV. Kiedy zapinał guziki wykonane z masy perłowej nie wytrzymała już tej ciszy.

- Wychodzisz o tej porze? – spojrzała na zegarek na stoliku nocnym – Przecież jest 2:40.
- Idę na dół na partyjkę blackjacka. Muszę poskładać myśli i zastanowić się co teraz zrobimy, bo nie możemy teraz odpuścić. Zaszliśmy już zbyt daleko, żeby teraz powiedzieć pas.
- Proszę cię, nie żartuj sobie. – wywróciła oczami patrząc jak podwija rękawy koszuli – Wracaj do łóżka i chodźmy spać. Rano zamówimy śniadanie do pokoju, a potem podejmiemy decyzję. Myślę, że jeszcze nie jest zbyt późno, żeby zawrócić.
- Teraz to ty sobie żartujesz. – lewy rękaw nie wywinął się tak jak chciał, więc teraz go poprawiał – Już dawno nie możemy zawrócić i musimy być konsekwentni. Jeżeli chcesz się wycofać, zrozumiem to, ale pamiętaj, że nic już nie będzie jak wcześniej. Ty idź spać, a ja muszę oczyścić umysł, bo i tak nie zasnę.
- Nie musimy spać. – przygryzła widocznie powiększoną dolną wargę pokazując swoje perłowe zęby – Możemy zająć się czym bardziej przyjemnym.

Podarował jej krótkie, zimne spojrzenie i poszedł do łazienki poprawić włosy. Nałożył na palce niewielką ilość pomady i zaczął rozcierać ją w dłoniach. Słyszał jak prychnęła zła, a potem widział w lustrze jak wstaje i zakłada kremowy szlafrok, który sięgał do połowy jej uda. Przeczesał palcami swoje włosy układając je. Szła w jego kierunku ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Oparła się o framugę drzwi.

- Przynieś mi coś zimnego do picia. – powiedziała sucho.
- Przecież możesz sobie zamówić w recepcji. – odwrócił się do niej i położył jej dłonie na ramionach – Kotku, nie utrudniaj mi tego, bo sama wiesz w jakiej jesteśmy sytuacji. Tego chcieliśmy i do tego powoli dążyliśmy. Jeszcze wczoraj mogliśmy zawrócić, ale dziś jest już za późno. Teraz musimy wyjechać, tylko jeszcze nie jestem pewny gdzie. Mam przyjaciela, który prowadzi hotel w Acapulco i już z nim wstępnie rozmawiałem. Pomoże nam ze świeżym startem, ale co dalej? Tego jeszcze nie wiem, dlatego muszę to przemyśleć.
- Acapulco?! – oburzyła się – I co ja tam niby będę miała robić? Może będę pokojówką w jego hotelu? A może kelnerką?! Zostajemy tutaj!
- Dość! – uciął jej protest – Nie będziesz nic robić, tak jak ci to obiecałem. Zaufaj mi.

Lewą dłonią delikatnie musnął ją w policzek i zbliżył swoje usta do jej chcąc złożyć na nich pocałunek, który miał zakończyć tę dyskusję, jednak ona jednym zwinnym ruchem wyswobodziła się z jego dłoni i zrobiła dwa kroki w bok.

- Mówiłam ci wiele razy, żebyś nie całował mnie po tym jak paliłeś. – wzruszyła ramionami – Jeżeli masz iść oczyszczać swój umysł i swój portfel, to droga wolna. Nie będę cię zatrzymywać. Wiedz jednak, że wolałabym inaczej wyjść z naszego położenia i znasz moje zdanie w tej kwestii. Choć raz zróbmy jak ja chcę. Choć raz mi zaufaj. Proszę cię Rio.
- Dobrze. Przemyślę twoją propozycję.

Wsunął buty na stopy i wyszedł z pokoju bez pożegnania. Na korytarzu zabrzęczał mu smartphon, który miał w tylnej kieszeni spodni. Spojrzał na wyświetlacz i już wiedział, że jego plan się nie powiedzie.

- #!$%@?. – zaklął pod nosem na pustym korytarzu – Muszę zapalić.

Tymczasem w pokoju wiatrak bez ustanku pracował, żeby dać choć trochę wytchnienia w upale. Kobieta podeszła do okna balkonowego i spojrzała na zatokę. Panorama miasta nocą zawsze ją uspakajała. Wzięła w dłoń słuchawkę telefonu i wykręciła numer. Po dwóch sygnałach usłyszała zaspany męski głos.

- Tranqulity Hotel i Kasyno, mówi Mark, w czym mogę pomóc?

#opowiadanie
  • 1