Wpis z mikrobloga

#wielkawojnafabularnie

Jean-WyPierre Dalae

Żołnierze jednego z oddziałów artylerii ustawili się na okolicznej łące czekając na przybycie nowego generała. Spodziewano się, że ceremonia objęcia dowodzenia będzie krótka, a nowy dowódca uda się w ustronne miejsce wraz ze swoimi doradcami celem opracowania strategii, dając jednocześnie nieme przyzwolenie szeregowym żołnierzom na kilka godzin wolnego czasu. Wojskowi mieli się jednak szybko przekonać, że Jean-WyPierre Dalae nie stroni od oficjalnych uroczystości. Gdy młody oficer dotarł na miejsce, z podekscytowaniem rozejrzał się i czym prędzej podszedł do człowieka, który miał się wkrótce stać jego adiutantem.

- Bonjour! Je suis Jean-WyPierre. – wyciągnął dłoń na powitanie.

- Bonjour mon général. Je suis Charlie. – dotychczasowy dowódca oddziału uścisnął dłoń Dalae’a.

- Charlie?

- Właściwie to Charles, ale wolę jak mówią do mnie Charlie. Jeśli to nie problem generale.

- Ależ skąd! Sam zmieniłem swoje imię. Można wiedzieć dlaczego zdecydowałeś się na taką właśnie odmianę?

- Oczywiście. Widzi pan, mój ojciec ma na imię Charles. Również był wojskowym, także służył w artylerii. Całe życie porównywano mnie z nim, dlatego pragnę w chociaż niewielkim stopniu się odróżniać. Kiedy słyszę „Charles” przed moimi oczami rysuje się właśnie on. Dlatego przedstawiam się jako Charlie. Jest to nieduża zmiana, ale dla mnie bardzo ważna.

- Nie ma sprawy Charlie, będziesz się nazywać jak tylko chcesz! Zapewne sam zwróciłeś uwagę na to, że nie jestem standardowym „Jean-Pierrem” jakich pełno w naszej pięknej Francji. Możesz więc być pewnym tego, że rozumiem Cię bracie doskonale! Ale dość o etymologii imion! Widzę tutaj mnóstwo ludzi gotowych do służby pod rozkazami mojej skromnej osoby!

- Tak jest! Generale Dalae przyjmij tę broń jako symbol zwierzchnictwa nad tym oddziałem artylerii. Niech nasza waleczność rośnie w siłę, a ofiara jaką wielu z nas złoży w obronie ojczyzny, nie zostanie zapomniana! – Charlie odpiął zdobioną szablę i wręczył ją Jean-WyPierre’owi.

- Dziękuję żołnierzu. Liberté, égalité, fraternité!

- Generale, skoro jesteśmy już po części oficjalnej, sugerowałbym udanie się do tymczasowej siedziby sztabu. Omówimy dalszą strategię… - nagle w słowo Charliemu wszedł jego świeżo upieczony zwierzchnik:

- Na strategię przyjdzie czas! Jak mogę dowodzić ludźmi których nie znam? Proszę, zapoznaj mnie teraz z moimi żołnierzami. To ważne byśmy się poznali, przyjdzie nam przecież walczyć u swego boku!

- Generale, członkowie sztabu czekają już w namiocie, właśnie chciałem się tam udać i ich przedstawić.

- Świetnie, ale zanim to, chcę poznać tych oto tutaj messieurs! – Dalae wskazał zebraną armię.

- Ale jak to… wszystkich?

- Każdego z osobna!

- Ale to tysiące osób!

- W takim razie pospieszmy się! Zaprawdę powiadam Ci mój drogi Charlie: dowódca nie znający swoich ludzi nie wart jest funta kłaków!

- W porządku… proszę za mną.

Wkrótce Jean-WyPierre wraz z Charliem stanęli przed pierwszym szeregiem wojskowych, którzy byli w ciężkim szoku, że sam generał chce ich poznać. Dalae miał w sobie mnóstwo animuszu, w wyniku czego rozmowy z pierwszymi żołnierzami trwały nawet kilkanaście minut. Z czasem jednak Jean-WyPierre zaczął ograniczać się do poznawania jedynie imienia swojego podwładnego, przez co proces zaznajamiania się z oddziałem znacząco przyspieszył. Mimo to, przez całkiem sporą liczebność zebranych wojskowych, po godzinie Jean-WyPierre miał przed sobą jeszcze wielu rodaków do poznania. Gdyby tego było mało, Francuz w pewnym momencie zatrzymał się i podszedł do człowieka, który zdradził mu swoje imię kilka minut wcześniej:

- Obawiam się, że zapomniałem jak się nazywasz. Nie jestem też pewny co do imienia Twojego sąsiada.

- Mojego sąsiada z lewej, czy prawej monsieur?

- Z… Mon Dieu, jak tak teraz pomyślę, to obu! To oznacza tylko jedno!

- Dokończymy jutro? – z nadzieją rzucił Charlie, który poważnie żałował, że zjadł jedynie lekki obiad przed spotkaniem z generałem.

- Zaczynamy od początku! Tym razem postaram się wyryć wasze imiona w pamięci na dobre, przyjaciele!

Żołnierze spojrzeli na siebie z przerażeniem. Nie znali Dalae’a zbyt długo, ale coś im mówiło, że dowódca nie żartuje. Plany na popołudnie i wieczór, które miały być spędzone na graniu w karty, opowiadaniu sobie zabawnych historyjek, czy jakichkolwiek innych formach odpoczynku, miały się lada chwila okazać nieaktualne. Widząc jak generał zmierza na początek pierwszego szeregu, jeden z żołnierzy postanowił postawić wszystko na jedną kartę i wydusił z siebie:

- Jestem przekonany, że pan generał doskonale pamięta moje imię!

Jean-WyPierre Dalae odwrócił się i podszedł do swojego podkomendnego.

- Obawiam się, że nie pamiętam. Naprawdę nie mogę sobie przypomnieć.

- Generale, przecież to imię słyszał pan wiele razy! Zarówno człowiek po mojej lewej, jak i ten po mej prawicy nazywają się tak samo!

- Doprawdy! Hmmm… Wyglądasz mi na… Bastiena!

- Dokładnie tak!

-Panie generale, i ja jestem Bastien, pamięta pan? – wyrwało się kolejnemu wojskowemu.

- Ja również! W naszym szeregu są właściwie tylko i wyłącznie tak nazwani! – zawołał ktoś inny.

- To tak jak u nas! – zawtórował ktoś z następnego rzędu.

Żołnierze ożywili się widząc szanse na zakończenie tej ceremonii. Nagle każdy zaczął mienić się Bastienem. Jean-WyPierre uśmiechnął się widząc, że jego zadanie nie będzie aż tak trudne. Spamiętać tysiące różnych imion to nie lada sztuka. Ale spamiętać jedno imię? 'C'est du gâteau! Coś jednak nie pasowało generałowi, który nagle zmrużył oczy i podszedł do jednego z Bastienów.

- Jestem pewien, że Ty przedstawiłeś mi się jako Eugène! Nie jesteś Bastiene, dlaczego chcesz mnie okłamać?

- Generale… to nie tak… ja po prostu…

- A może to ja się pomyliłem, hę?!

Atmosfera zmieniła się w mgnieniu oka. Zebrani zamarli, a ci, którzy zdążyli się wcześniej przedstawić modlili się teraz o to, by i ich imion nie przypomniał sobie generał. Do akcji postanowił wkroczyć Charlie:

- Jeśli można… Znam Eugène’a. Jego historia jest podobna do mojej. Jego ojciec również ma na imię Eugène. Ten dobry człowiek zapragnął przejść do historii z innym, wybranym przez siebie samego imieniem. Być może z nerwów podał Ci imię ojca, ale gwarantuję Ci, nie zrobił tego w złej wierze.

- Czy to prawda żołnierzu? Twój ojciec ma na imię Eugène, jak i Ty?

- Nie panie generale, mój papa zwie się Bartholomé.

Charles zwany Charliem uderzył otwartą dłonią w twarz. Spojrzał na niezbyt lotnego wojskowego i powoli powiedział.

- Pomyliłem się, racja. Nie ojciec, ale starszy brat. Prawda? – wymawiając ostatnie słowo rzucił żołnierzowi spojrzenie tak wymowne, że nawet ślepy poczułby i zrozumiał intencje przemawiającego.

- Yyyyyyy… Tak… Tak. Tak! Tak, tak, tak, mój brat, Eugène, nienawidzę tego gada, zawsze musi być lepszy i w ogóle!

- Rodzice nazwali dwójkę synów tak samo? Co to za zwyczaje? – uniósł brew Jean-WyPierre.

- Hmmm… Moi rodzice wierzą w siłę imion. Mój brat jest wręcz idealnym synem, więc gdy ja przyszedłem na świat postanowili i ze mnie zrobić Eugène’a, licząc na to, że będę taki jak on.

Dalae uśmiechnął się i przytulił Eugèno-Bastiena.

- Nie musisz nic więcej mówić. Zapewniam Cię, Bastien, że tutaj nie usłyszysz tego imienia. Wróćmy jednak do naszego wzajemnego zapoznania. Mam pewien pomysł. Zróbmy tak: Czy jest ktoś, kto nie nazywa się Bastien? – krzyknął generał.

Odpowiedziała mu cisza.

- Jest to niecodzienna sytuacja, ale potrafię to zrozumieć. To dla mnie prawdziwa przyjemność móc was poznać, messieurs! Na tym zakończmy – jesteście wolni, proszę spożytkujcie resztę dnia według uznania, ja udam się z Charliem na spotkanie dowództwa. Życzę udanego wieczoru!
Jadugar - #wielkawojnafabularnie 

Jean-WyPierre Dalae

Żołnierze jednego z oddzi...

źródło: comment_15971722841MLFVMSjMouO3VRo07JbV5.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz