Wpis z mikrobloga

Jesień 1914 | Neapol

- Jezus Maria! Jak to otruł?!
- No normalnie, trucizną. W winie chyba czy coś, albo w szampanie.
- Santo Maranello! Drugi raz człowiek wyjeżdża z Rzymu i drugi trup. Kiedy pogrzeb?
- Ale on żyje.
- Co?
- No żyje. Jakiś Brytol go uratował. Mordekaiser się nazywał chyba?
- HA! Brytyjska mafia! Ja już ich znam! Najpierw cię otrują, zamordują, a potem ratują i wychodzą na bohaterów. Ale nie ze mną te numery. Niech lepiej ci Angole się nie mieszają w nasze wewnętrzne sprawy bo nie ręczę za siebie!
- Nie zesraj się.
- Co?
- Co?
- ...
- ... No to ten, Enzo, a co tam u ciebie?
- A szkoda gadać, dostałem wezwanie do wojska, król chyba mobilizuje armię. Szykuje się coś grubszego.
- Że niby wojna?
- Może nawet bitwa.
- Matko Bosko! Byle tylko ten konkurs w Predazzo się odbył.
- Tego się boję najbardziej. Podobno ma nie być śniegu tej zimy.
- Nie opowiadaj nawet.
- Dziwne nastały czasy Mattia. Nie zdziwiłbym się gdyby ten Wezuwiusz co go widać z okna nagle się obudził.
- Przynajmniej nie musielibyśmy się wtedy bawić w te śmieszne wojny.
- Co racja, to racja. A nie chciałbyś może się przepłynąć do Kamerunu, póki jeszcze możemy? Zawsze chciałem zobaczyć te słynne chatki z gówna.
- O nie nie. Ja już na statek nie wsiadam, nie po ostatnim. Zresztą, w Romie jestem potrzebny. Powiem ci w tajemnicy, że od jakiegoś czasu pracuję nad prototypem Grande Machiny...

#wielkawojnafabularnie