Wpis z mikrobloga

Pamiętnik Lodewijka

*******************************************************************************************************************************************

30 czerwca- popołudnie

Resztę dnia rodzeństwo spędziło na dogadywaniu szczegółów każdej z opcji. Skończyli rozmawiać o tym dopiero wieczorem, zmęczeni. Zjedli jeszcze kolację i zasiedli w salonie.
-Obiecałeś że wrócisz do opowieści, czemu musisz wyjechać z kraju- rozpoczął Hugon.
-Aa, oczywiście, już opowiadam. Rzecz w tym że dostałem ultimatum- albo wyjadę albo zostanę oskarżony o zamach stanu.
-To tak można? Przecież każdy sąd Cię uniewinni- stwierdził Edward.
-Obawiam się że nie tym razem. Takie zarzuty zawsze bardzo ciężko odeprzeć, a dodatkowo powiem wam że zbrzydło mi życie w pałacu.
-To co będziecie robić jak wrócicie z wycieczki?
-Nie mam jeszcze pojęcia. Przede wszystkim nie wiem czy w ogóle będę mógł wrócić do Holandii, to wszystko zależy od królowej i Marji. Teoretycznie przysługują mi nadal wszystkie przywileje związane z byciem członkiem rodu. Teoretycznie mam prawo do podróży statkiem, który jest do mojej wyłącznej dyspozycji, ale dopuszczam opcję że będę musiał odpłynąć np. z Hamburga.
-A co o tym sądzisz Ty, siostro?
-Kocham go i chcę go wspierać. To ultimatum po prawdzie wplątuje każde z nas z osobna jak i cały związek w sytuację którą ciężko przyrównać do czegokolwiek. Sądze że pewnie wrócę do Holandii, a Lode popłynie do Batawii, do swojego domu, ale prawdę mówiąc nie wiem za bardzo co powiedzieć… nie każcie mi teraz o tym myśleć. Na samą myśl o tym zbiera mi się na płacz, a chcę się cieszyć tym co może być najlepszymi miesiącami mojego życia.- zakończyła prawie szlochając.
-Eee, chyba się zasiedzieliśmy- uciął rozmowę Sven. Pojadę już na dworzec poczekać na pociąg. Panowie chcecie pójść ze mną?- zapytał retorycznie
Chwilę póxniej już ich nie było i w pokoju została tylko Lotte i Lodewijk
-ja… naprawdę nie chcę się z Tobą rozstawać. Cieszyłam się z podróży ale okazuje się że to będzie podróż ale do grobu.
-Uspokój się, na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie po drodze
-Ale ja nie chcę „jakiegoś” rozwiązania. Chcę się z Tobą czuć bezpiecznie. Czemu nie siedziałeś cicho podczas tej rozmowy? Gdybyś był cicho możliwe że nigdy nie zostałbyś wydalony
-I dać sobą pomiatać, tak? Spędzać dni w miejscu, w którym nikt mnie nie chce, po to żeby jak najszybciej wrócić do Batawii i nie daj Boże kiedyś tu wracać?
-Ale przynajmniej miałbyś gdzie wracać a nie byłbyś skazany na banicję! Moglibyśmy się widzieć, a Ty byś nadal mógł pomagać
-Jak nie teraz to w przyszłości bym tego nie uniknął. Przecież Marja tylko czekała na pretekst żeby mnie stąd wyrzucić jak najszybciej.
-Mam wrażenie że nie traktujesz tej sprawy poważnie.
-Przepraszam że jesteś postawiona przed taką sytuacją, ale nie jestem winny. Sytuacja w której moja rodzina grozi że oskarży mnie o coś tak haniebnego jest nie do pomyślenia. Nawet dzisiejsza kłótnia, choć intensywna nie była w stanie dorównać temu co się tam dzieje, nie mówiąc już nawet o Batawii. Ten dom to drugie miejsce oprócz warsztatu w którym czuję że mogę żyć. Spokojnie, bez ciągłych wyzwisk, krzyków i zawoalowanych twierdzeń że jestem do niczego. A teraz kiedy znajduje szczęście dopada mnie coś takiego.
-Chyba mam pewien pomysł.
-Jaki?
-Idź jutro do królowej i zaproponuj że zrzekniesz się przynależności do rodziny królewskiej
-Wiesz doskonale że nie jestem w stanie tego zrobić. Ponadto, co by to zmieniło?
-Sprawa jest prosta. Boją się Ciebie bo jesteś jedynym facetem w tym pokoleniu. Masz szansę na przejęcie tronu po Wilhelminie jeżeli nie urodzi syna. Wilem jest jeszcze dzieckiem, może stać się wszystko. Jeżeli zrzekniesz się praw do korony, to wtedy nie będą miały do Ciebie pretensje. Przestaniesz być bękartem z Batawii bo nikogo takiego nie będzie. Nadal będą mogli pędzić swój żywot w zepsutym pałacu, a my będziemy mogli tu żyć jak normalni ludzie, tak jak sobie wymarzyliśmy. Odpuść sobie ten wyścig i zacznij żyć tak jak chcesz tutaj, skoro to jest tak dobre miejsce.
-Nie będę się niczego zrzekać! To nazwisko należy do mnie i mam pełne prawa z nim związane! Nie mam zamiaru dawać im do ręki amunicji! Ten dwór faktycznie jest zepsuty, ale potrzebuje sanacji. I zobaczysz że jej doświadczy czy tego chce czy nie
-Jesteś okropny kiedy tak krzyczysz. Nie jesteś wtedy Lodem którego pokochałam a kolejnym intrygantem. Może faktycznie pasujesz do tej atmosfery.
-Zaczynasz przesadzać. Jedyne czego chcę to być szczęśliwy i dowiedzieć się dlaczego moje listy są podrabiane. Gdzie to zaprowadzi nie wiem, ale to działanie jest faktyczną zdradą stanu. Zależy mi na dobru kraju i chcę rozwiązać tę sprawę
-Chciałabym Ci pomóc ale nie jestem w stanie w tym momencie powiedzieć czy dam radę – załkała Liselotte- naprawdę chciałabym być na tyle mocna aby towarzyszyć Tobie, ale nie wiem czy mam tyle siły. To dla mnie tak dużo, już związek z kimś o takim statusie, a teraz angażowanie się w politykę… teraz kiedy jestem w końcu szczęśliwa ktoś chce mi to zabrać.
-Spokojnie skarbie. Rozstanie z Tobą to ostatnia rzecz której pragnę. Uwierz mi że należy mi na tym związku tak mocno jak Tobie, ale w tej chwili jestem kompletnie wypluty z idei. Chodźmy może spać. Tak tylko będziemy się bardziej denerwować

Następny ranek kompletnie nie przypominał początku podróży. Był bardzo poukładany, wręcz zgodny z zegarkiem co do minuty. Obudzili się około dziewiątej, zjedli duże śniadanie, które sądząc po daniach, przypominało raczej obiad i spokojnie spakowali swoje rzeczy na samochód. W drzwiach pożegnała ich Lena i pojechali na dworzec patrząc ostatni raz na Amsterdam. Lodewijk patrzył na niego z mieszanymi uczuciami- z jednej strony to miasto dało mu najgorszy miesiąc życia, ale też możliwości żeby całkowicie je odmienić. Wiedział jednak że już nigdy nie będzie takie samo. Podobne odczucia miała Lotte, jednak tutaj smutek wynikał z niepewności co do przyszłości. Cieszyła się że spędzi z ukochanym wspaniałe dni, ba, miesiące, ale traktowała to jak sen, który się skończy. Postarała się jednak z całych sił odpędzić tę myśl od siebie. W drodze jeszcze się upewniła czy przekazali Lenie list do Rijka, a po potwierdzeniu uśmiechnęła się lekko i rozsiadła w fotelu. Po krótkim czasie byli na dworcu. Ten widok u obydwojga wywołał ekscytację nadchodzącą podróżą. Kłęby pary unosiły się z towarzyszącym im hałaśliwym gwizdem, ludzie przemykali od jednego peronu do drugiego w najwyższym pośpiechu, a tablica ogłoszeń niczym zegar wyznaczała rytm tych wewnętrznych podróży. Poszli spokojnie do dyrektora dworca i potwierdzili transport automobilu. Felix wrócił wtedy aby podjechać nim pod wagon w którym miał być. Weszli do pociągu i rozsiedli się w przedziale. Po kwadransie dosiadł się do nich adiutant, z rozpromienioną twarzą
-I jak, gotowi do podróży?
-Pytasz jakbyśmy nie byli w pociągu- żachnęła się Lotte
-Popatrzcie na to z innej strony. Przecież nawet jak Cię wywalili z dworu to nadal jesteś członkiem rodziny królewskiej, prawda?
-Niby co to zmienia?
-A to że przecież wszędzie będą traktować Cię z honorami. Będziesz mógł zwiedzić te wszystkie miasta a w dodatku na koszt państwa.
-Jak na koszt państwa? Przecież jedyne czym mogę dysponować to renta z Batawii, nikt z Amsterdamu nie przyśle mi pieniędzy.
-Zrozum jak to działa. Nikt się nie zna na meandrach tego kim jesteś w pałacu. Po prostu będą obciążać konto korpusu dyplomatycznego Holandii w danym państwie, albo bezpośrednio do Amsterdamu. Ponadto czasami możesz nawet takich kosztów nie mieć bo to będzie dla burmistrzów miast zaszczyt że ktoś taki u nich przebywa? Korzystajcie śmiało z życia, a tym zakazem się nie przejmuj. Nie wiedzą co tracą.
Przemowa Felixa trochę ich rozweseliła i przez kilka godzin pogadali trochę więcej. Krajobraz wokół nich szybko się zmieniał – zabudowa miasta ustąpiła mozaice tulipanowych pól szczodrze oświetlonych przez słońce. Dosyć często występowały również wiatraki pracowicie mieląc ziarno na mąkę. Lodewijk patrząc zastanawiał się jeszcze trochę po czym zasnął. Nie miał pomysłu na rozwiązanie sytuacji i prawdę mówiąc miał jej serdecznie dość. Pomijając spotkanie Lotte wiedział już że nie będzie dobrze dobrze wspominać ojczyzny. To wszystko co sobie po niej obiecywał okazało się być mirażem. Chociaż czy w ogóle chciał tu przybywać? Nie obiecywał sobie po wizycie zbyt wiele, bardziej chciał zwiedzić kontynent czego dokonywał w tej chwili, a i tak się zawiódł. Nie miałby nic przeciwko opuszczeniu kraju ale nie w taki sposób. Zastanawiał się jeszcze nad wczorajszą rozmowę z Lotte. Nie mógł od niej wymagać że całkowicie porzuci swoje życie i popłynie z nim prowadzić sklep w Pretorii czy zajmować się czymś równie przyziemnym. Do Batawii również nie miał ochoty wracać. Czuł że musi tam popłynąć aby rozwiązać sprawę ale w tym momencie nie chciał być tam ani dnia dłużej niż to było konieczne. Jeszcze raz przeanalizował wszystkie wersje które przekazał mu Axel i wyjaśnienia Felixa. Brzmiały przekonująco, to prawda, ale nadal nie do końca im ufał. Miał problem z jego pewnością siebie i radością z opuszczenia kraju. Zmęczenie w końcu ostatecznie dało mu się we znaki. Nawet nie wiedząc kiedy zasnął twardo w fotelu. Za jego przykładem poszli pozostali pasażerowie w przedziale i przywitał ich dopiero konduktor
-Przepraszam że was budzę ale właśnie przekroczyliśmy granicę. Czy mają Państwo paszporty?

#wielkawojnafabularnie
źródło: comment_1598477741zn9ZQiEwipoNM0FBYQ3chH.jpg