Wpis z mikrobloga

169 + 1 = 170

Tytuł: Ozimina
Autor: Wacław Berent
Gatunek: powieść społeczno-polityczna (?)
ISBN: 83-7001-167-5
Ocena: ★★★★★★★★

Podaję streszczenie za Włodzimierzem Boleckim: "Podczas karnawałowego przyjęcia w jednym z warszawskich salonów spotykają się ludzie z różnych środowisk i pokoleń. Rozmawiają, słuchają pieśni operowych. Nic właściwie się nie dzieje. Gdy goście dowiadują się, że wybuchła wojna rosyjsko-japońska, większość z nich rozchodzi się do domów. Kilka osób, które wraca rankiem, staje się świadkami masakry robotniczej manifestacji. W zasadzie to wszystko..."

Nie wiem, co o niej napisać. To znaczy: rozumiem problematykę, pokrewną tej znanej chociażby z "Wesela", mam z tyłu głowy bohaterów, których soczewka narratora wyolbrzymiła do jednego narzucającego się w trakcie ich wypowiedzi i działań obrazu. Ale to nie obrazy pchają wydarzenia do przodu. W zasadzie - wszelkie wydarzenia przychodzą jakby "z zewnątrz" bohaterów i dotyczy to nie tylko przedmiotów obecnych w polu widzenia postaci (figurka Murzyna trzymającego tackę z naczyniami), ale i wydarzeń (wybuch wojny kończący bal, śmierć manifestanta). Piszę "przychodzą", ale one się po prostu jakby "stają" w sposób niespecjalnie wpływający na wypowiedzi. Dialogi i zdarzenia to dwie rzadko stykające się ze sobą siatki, między którymi lawiruje Nina, główna zdaje się bohaterka powieści. Powieść to, a jakby dramat, tyle że pisany prozą. Dużo tu zagmatwania, kilkukrotnej lektury akapitów czy nawet zdań, czyli lektura chropowata jak w większości powieści Berenta.
Niniejsze wydanie oparte jest o BN-kę z 1974 roku, a zatem punktem wyjścia jest pierwsze wydanie z 1910 (były za życia Berenta trzy, każde ingerowało w treść). Jest ono wyraźniej "mitologiczne", co przekłada się na ogólny nastrój podczas lektury. Wszystkie te fragmenta rozmów bohaterów spiętych symboliczną klamrą z Demeter, Persefoną i Hadesem, Dionizosem i Chrystusem, wreszcie z obrazem błędnego koła, ujawniającym się i zostającym na pierwszym planie - coś pysznego. Berent napisał dzieło skończone, wymagające, ale ostatecznie satysfakcjonujące.

Cóż, Berent to pisarz przede wszystkim modernistyczny (1873-1940), trudno mi oceniać zabytek polskiej literatury z perspektywy współczesnego rynku wydawniczego. Jeśli recenzja ma zachęcać do lektury, to moja mija się z celem - odradzam ją tym narzekającym na nadmiar wolnego czasu. "Ozimina" jest wymagająca, nie wiem, kiedy sięgnę po nią drugi raz z własnej, nieprzymuszonej woli. Poprę się jedynie na koniec autorytetem z dziedziny literaturoznawstwa, Michałem Głowińskim - umiejscawia on "Oziminę" w historii polskiej literatury między "Lalką" a "Ferdydurke".

Wpis dodano za pomocą strony: https://bookmeter.ct8.pl

#bookmeter
Pobierz
źródło: comment_1599118683gc88hVCjldMfUtVy7Z71qR.jpg