Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
To będzie długi opis randki z pewnym chłopakiem. Piszę to dlatego, że mam mieszane uczucia co do jej przebiegu. Sama już nie wiem, czy jestem przewrażliwiona, czy słusznie mam pewne zastrzeżenia.

Spotykam się z pewnym chłopakiem. Jesteśmy studentami, wymajmujemy pokoje w mieszkaniach. Mamy za sobą kilka spotkań na neutralnym gruncie, ale ostatnio #niebieskipasek zaprosił mnie do siebie na kolację. Pomyślałam, że to bardzo miłe z jego strrony i że w takim razie następnym razem odwdzięczę się tym samym.

Pojechałam pod wskazany adres z upieczonymi przez siebie ciasteczkami, chłopak otworzył ubrany w kurtkę i mówi, że idziemy na zakupy w celu zdobycia składników potrzebnych na kolację. Nie sądziłam, że to będzie w planach, ale nic to - poszliśmy. Szliśmy dość daleko, bo nie było większego sklepu w pobliżu, ale nie narzekałam, bo w końcu długi spacer w miłym towarzystwie to dobra rzecz, nawet jeśli pogoda nie rozpieszcza.

W sklepie niebieski wrzucił do koszyka składniki na spaghetti bolognese, którym zamierzał mnie ugościć, wino, a przy okazji zrobił sobie inne zakupy spożywcze - proszek do prania, papier toaletowy, mleko, zgrzewkę wody mineralnej itd. Trochę nietypowe zakupy jak na randkę, ale myślę sobie - no spoko, czuje się przy mnie swobodnie, czemu nie miałby zrobić sobie przy okazji sprawunków, skoro sklep daleko. Zaproponowałam, że zapłacę za wino. Zgodził się.

Spacer powrotny był nieco mniej przyjemny, bo dźwigaliśmy ciężkie reklamówki z zakupami, ale wciąż, przecież miłe towarzystwo, jakoś dotachaliśmy rzeczy (najgorszy było ostatnie kilkadziesiąt metrów, bo pod górkę - specyficzna lokalizacja bloku, ale dość urokliwa).

Mieszkanie raczej po taniości, skromne i dość mocno sfatygowane - co rzecz jasna nie stanowiło dla mnie problemu. Niestety było tam dość brudno, podłoga była lepka (pończochy nie były najlepszym wyborem na ten wieczór, grube skarpety byłyby lepsze) i panował ogólny bałagan. Pomyślałam, że nie moja sprawa, jak sobie żyją ze współlokatorem, ale no przyznam szczerze, byłam lekko rozczarowana, że nie posprzątał przed moim przyjściem. W zlewozmywaku piętrzył się stos naczyń, na krzesłach były porozrzucane ubrania, z kosza wysypywały się śmieci. Czuć było spaleniznę, pewnie współlokator coś wcześniej smażył. Oprócz kuchni i łazienki był jeden duży pokój z dwoma łóżkami, gdzie niebieski mieszka ze współlokatorem. Współlokator siedział w pokoju ze słuchawkami a uszach, a my zamknęliśmy się w kuchni i rozpakowaliśmy zakupy.
Niebieski zapalił świeczki (takie do podgrzewacza), włączył przyjemną muzykę ze Spotify na laptopie. Ubrany był w marynarkę. Nalał nam wina do wysokich szklanek (powiedzmy, że były czyste - bardzo chciałam w to wierzyć). Plusik za to, że chciał stworzyć miły nastrój.

Zaoferowałam pomoc przy gotowaniu, ale niebieski szarmancko stwierdził, że on się tym zajmie, a ja mam się zrelaksować. Widząc jednak stan patelni czy garnka, których zamierzał użyć do gotowania, zaproponowałam, że umyję najpierw naczynia. On się nieco zdziwił, twierdząc, że są czyste, wskazałam mu jednak zaschnięte resztki na patelni i tłuste zacieki na garnku, na co odrzekł: „Ok, jak tam chcesz”. Skoczył do łazienki, a ja wzięłam się za mycie naczyń - najpierw tych, które zalegały w zlewie, żeby zrobić trochę miejsca. Wszystkie te rzeczy były mocno zużyte - nie powiem, że mnie to jakoś raziło, bo to pierdoła, bardziej zastanawiało, dlaczego gość, który zarabia i dodatkowo dostaje pieniądze od rodziców, nie kupi po jednym egzemplarzu przyborów kuchennych, tych najbardziej podstawowych. Rzecz jasna nie komentowałam, bo to nie moja sprawa, raczej takie luźne przemyślenia, że niektórym to nie przeszkadza, a innym owszem. Najgorsza była jednak gąbka - stara, śmierdząca i dziurawa, niestety nie mieli innej. Umyłam więc tymi resztkami gąbki naczynia, wytarłam w jakąś ścierkę i niebieski wziął się za gotowanie, a ja usiadłam z winem i się przyglądałam.

Pewnie weźmiecie mnie za czepialską zołzę, ale musiałam się powstrzymywać, żeby nie komentować sposobu, w jaki gotował. Daruję dokładny opis, bo ten wpis jest już i tak długi, wspomnę tylko, że pierwszy raz spotkałam się z tym, żeby do sosu bolońskiego dodawać całe opakowanie ziół prowanslaksich i całe opakowanie bazylii. Zapytałam go, czy nie powinien dodać szczypty ziół, zamiast wsypywać całą zawartość torebek, ale niebieski odparł, że on lubi mocno ziołowe. Używał też fixu do spaghetti bolognese, w którym chyba sa już jakieś przyprawy, więc wydało mi się to bardzo dziwne, ale że nie jesteśmy jeszcze tak super blisko, to odpuściłam wchodzenie w dyskusję na ten temat.
Finalnie potrawa nie była najgorsza, zjadłam moją porcję, bo byłam całkiem głodna po wcześniejszym spacerze. Tak, ziół było jak na mój gust stanowczo za dużo, ale nie umarłam, nie zatrułam się - było OK.

Dalsza część wieczoru to rozmowy, picie wina, trochę przytulanek. W kuchni była kanapa i niebieski dał do zrozumienia, że moglibyśmy na niej pohasać, ale nie czułam się komfortowo z jego współlokatorem za ścianą, który w każdej chwili mógł wyjść do łazienki i czasem to robił (kuchnia jest pomieszczeniem przechodnim). Już pomijam fakt, że pełno było na niej plam i okruszków.

Powiem szczerze - nie wiem. Nie wiem, czy to ja jestem czepialska (bardziej w swojej głowie, bo nie robiłam mu przytyków), że raził mnie nieporządek i może trochę ogólna organizacja wieczoru, czy to on się nie popisał. Naprawdę nie jestem księżniczką, którą trzeba rozpieszczać, nie potrzebuję luksusów, jednak jakiś elementarny porządek i czystość mieszkania jest dla mnie pewnego rodzaju wyrazem szacunku do gościa. Nie wpadłam przecież z niezapowiedzianą wizytą, to była randka z jego inicjatywy. Nie uważam, żeby było jakoś mega źle, nie narzekam na jego towarzystwo, nie nudziłam sie, tylko te detale jakoś raziły w oczy.

Wiem, że się starał, chciał być miły i był - to przecież świetna sprawa, kiedy ktoś robi dla Ciebie kolację. Wiem, że to nie film romantyczny i niedociągnięcia to normalna rzecz, zresztą jesteśmu studenciakami, a nie jakąś arystokracją, więc nie powinnam narzekać na warunki. Mimo tego jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że może my nie pasujemy do siebie? Ja przykładam wagę do porządku i staram się być dobrą gospodynią, on jest bardziej typem lekkoducha, dla którego sprzątanie jest stratą czasu. Co do jego higieny osobistej nie mam żadnych zarzutów, tylko ten chaos wokół niego... Jeśli będziemy spotykać się nadal, jestem pewna, że będzie mnie ta kwestia uwierać. Mogę z nim porozmawiać, ale wiecie - nie chcę mu wjeżdżać w życie z butami i własnymi zasadami, to w końcu jego sprawa, jak mieszka.

Co myślicie? Czy ta randka była kiepska, czy to ja się czepiam?

#randki #randkujzwykopem #podrywajzwykopem #niebieskiepaskie #rozowepaski #logikaniebieskichpaskow #logikarozowychpaskow #zwiazki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5f88da70605297c54a62c92c
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 34
AluminiowyGrabarz: O losie, dziewczyno, po przeczytaniu twojego wyznania zastanawiam sie jak ty sobie poradzisz w zyciu... Piszesz ze jestes studentka, wiec masz 20-26 lat, miej te 20, to juz jestes na tyle dorosla zeby wiedziec pewnw rzeczy.
Ewedentnie coś ci w nim nie pasuje, a jak ci nie pasuje ktos to sie z nim przestajesz spotykac i szukasz kogos odpowiedniego dla siebie.

Nie, nie czepiasz sie.
Skoro juz teraz wiesz, ze
@AnonimoweMirkoWyznania: strata czasu na czytanie opisu.
Chciałaś bogatego Adonisa, a trafiłaś na biednego studencinę. Widać wyżej nie podskoczysz i ciesz się że kogoś złapałaś (tak to tłumaczą mam kobiety).
Ale wiesz, że możesz wychować sobie tego nieogara?
@AnonimoweMirkoWyznania: Moim zdaniem to jeszcze trochę dzieciak, gdyby miał 30 lat, to też bym się zastanawiała, czy wszystko z nim w porządku, ale 20-latek, który ledwie wyprowadził się od mamusi, może po prostu jeszcze nie ogarniać. Mi parę lat zajęło, zanim nauczyłam się gotować i utrzymywać otoczenie w czystości (fakt, klejące podłogi to mi się nie zdarzały). Trudne do uwierzenia, ale niektórzy naprawdę nie łapią, że na przyjście gościa trzeba posprzątać,
@kapustacabbage: opis opki pasuje do 20-letniego mnie jak nic - podłoga klejąca się od drinków, które stawialiśmy przy łóżku, jak się zapomnieliśmy i ruchaliśmy przez parę dni bo #!$%@?ć wykłady to potrafił taki syf być przez cały pobyt.

Teraz 30-letni ja ma ogarnięte mieszkanko by potem taka studentka nie musiała żalić się na internetach, fureczkę bo #!$%@?ć biędę. Umiem gotować, w szczególności jakieś wymyślne potrawy, które w zasadzie są proste, ale
Widząc jednak stan patelni czy garnka, których zamierzał użyć do gotowania, zaproponowałam, że umyję najpierw naczynia. On się nieco zdziwił, twierdząc, że są czyste, wskazałam mu jednak zaschnięte resztki na patelni i tłuste zacieki na garnku, na co odrzekł: „Ok, jak tam chcesz”.


@AnonimoweMirkoWyznania: Hahahah prychłem srogo xd Dobry bait a jak nie bait to #!$%@? od tego brudasa bo smród z tego opisu wylewał się aż przez monitor. Chyba masz