Wpis z mikrobloga

#wielkawojnafabularnie

Kulisy zamachu stanu we Francji i ostatni wpis Gene... Marsza... Naczelnika Jean-WyPierre Dalae’a.

Marszałek Dalae doszedł do wniosku, że sztab generalny i władze Francji nie traktują poważnie wojny. Fakt, że na granicy francuskiej walczyli generałowie brytyjscy (poza Dalaem rzecz jasna), a sam Jean-WyPierre doczekał się wsparcia dopiero na początku 1916 roku, uznał za kpinę. Wraz ze swoimi ludźmi doszedł do wniosku, że jeżeli rząd dalej będzie tak postępował, to Francja w końcu upadnie – dlatego też wyruszył na Paryż. Przed wyruszeniem w drogę (zebrał drużynę) wysłał telegram, w którym poinformował sztab generalny, że w wyniku przesłuchań pojmanych żołnierzy trójprzymierza udało mu się dowiedzieć o zbliżającym się z południa desancie na ziemie francuskie. Oczywiście był to wymysł Marszałka, który liczył, że w ten sposób uda mu się przynajmniej częściowo osłabić garnizon z Paryża. Dalae poinformował także sztab, że udało się uspokoić sytuację na froncie, więc przybywa do stolicy, by omówić dalszą strategię i ewentualnie pomóc z obroną na południu, gdzie miał mieć miejsce desant wroga. W drodze do Paryża armia Marszałka rozgłaszała wśród mieszkańców wsi i miast wieści o bohaterskiej postawie artylerii i ilości przelanej krwi za kraj.

Warto tutaj wspomnieć, że Jean-WyPierre zrobił (w końcu) użytek z jego umiejętności artystycznych i wraz z Bastienami, którzy potrafili jako tako malować sporządził tyle obrazów i plakatów ile się dało – ich tematyką były przede wszystkim:

- Ataki na władze Francji – podkreślanie ich bierności i wad.

- Gloryfikowanie artylerii i samego Dalae’a – podkreślanie, że od samego początku wojny strzegł granic, za co zapłacił życiem wielu Francuzów.

Propaganda miała także na celu przypominanie, że na początku wojny to Ententa była w ofensywie, ale Francja nie dosłała posiłków na front i zamiast pójść za ciosem i wkroczyć na ziemie wroga, żołnierze zostali zepchnięci do defensywy.

Nie spodziewając się ataku ze strony swojego Marszałka, Francuzi znajdujący się w Paryżu nie stawiali niemalże żadnego oporu. Prezydent Raymond Poincaré nie wierzył w to co się dzieje, dopóki nie stanął przed nim triumfalnie sam Jean-WyPierre domagający się przekazania mu władzy. Tak oto zakończyła się Trzecia Republika Francuska – nastał czas Odrodzenia. Wy-Pierre Dalae zastanawiał się poważnie nad przyjęciem tytułu Cesarza, ale uznał, że bezpieczniejszym wyjściem będzie dowodzenie państwem jako Naczelnik – w sytuacji panującej wtenczas w Europie priorytetem dla nowego władcy Francji była stabilizacja i poparcie sojuszników (które Minister Propagandy Bastien miał za zadanie zapewnić). Rządy Renaissance miały zapewnić Francuzom to, czego zdaniem Dalae’a zabrakło – nacisk na silną armię, a przede wszystkim rozważne dowodzenie i dbałość o kompetentne osoby w Sztabie. Dowodem zaniedbania armii niech będzie sytuacja z początku Wielkiej Wojny, gdy [i tutaj uwaga: poniższe informacje są prawdziwe, nie wymyślone przeze mnie na potrzeby gry]:

Francuzi dysponowali niepraktycznym umundurowaniem i nienajlepszym uzbrojeniem. Żołnierze byli niemalże pozbawieni kamuflażu, przez zbyt jaskrawe kolory mundurów - w 1914 roku walczyli bowiem w mundurach, które zaprojektowano niemal pół wieku wcześniej: granatowym płaszczu-kapocie (z 1877 roku), czerwonych spodniach (z 1867 roku, potem dwukrotnie nieco modyfikowane) oraz kepi z 1884 roku. Takie barwy wojsk zostały przyjęte przez piechotę już w 1829 roku! Od 1903 roku aż siedmiokrotnie próbowano zmienić kolory umundurowania, gdyż według badań, obecny mundur dwukrotnie bardziej narażał na trafienie niż uniform maskujący. Głównymi przeciwnikami zmian w ministerstwie wojny byli malarze bataliści Georges Scott i Edouard Detaille. Uważali oni, że wprowadzenie szarych i szaro-błękitnych mundurów sprawi, że armia będzie wyglądała bezbarwnie i straci entuzjazm do walki (sic!)

[serio, tak było: tutaj można o tym poczytać]

Poza tym Dalae podjął wszelkie działania mające na celu wyselekcjonowanie i jak najlepsze dopasowanie osób znających się na jakiejś dziedzinie (rolnictwie, gospodarce, stosunkach międzynarodowych etc.) do wysokich i odpowiedzialnych stanowisk w rządzie Odrodzonej Francji. Nie było miejsca na znajomości, chociaż oczywiście każdy z żołnierzy podlegających w czasie wojny Jean-WyPierre’owi został odpowiednio wynagrodzony za waleczność i zasługi dla ojczyny. Charles, zwany wszem i wobec Charliem został Premierem i najbardziej zaufanym człowiekiem Dalae’a. Gdy podpisano traktat pokojowy (co nastąpiło stosunkowo niedługo po przejęciu władzy przez Marszałka Jean-WyPierre Dalae’a), Naczelnik zgromadził w Wersalu swój nowy rząd i przedstawił dokładnie każdemu zgromadzonemu poczet obowiązków i najważniejsze do zrealizowania cele. Następnie pożegnał się osobiście ze wszystkimi prosząc o pozostanie Charliego. Panowie udali się na balkon i spoglądając na ogrody wersalskie odbyli długą i przyjacielską rozmowę. Na sam koniec nieugięty adiutant Dalae’a zdecydował się na akt szczerości, bowiem uznał, że Naczelnikowi należą się pewne wyjaśnienia:

- Chef d'État… Jeśli mogę, chciałem tylko coś powiedzieć.

- Ależ słucham Cię uważnie Premier Ministre!

- Nasi żołnierze… Nie każdy z nich miał na imię Bastien.

- Hmm... Czyżby?

- Tak. Chociaż właściwie… po kilkunastu miesiącach na froncie to tak się nam wszystkim zamieszało, że chłopaki sami
zapomnieli swoich prawdziwych imion. Nie zdziwiłbym się, jeśli wielu z nich pozostanie przy imieniu Bastien. Niemniej jednak… pomyślałem, że dobrze by było, gdyby pan wiedział.

- Merci Mon Ami. Prawdę mówiąc, trochę się tego spodziewałem – uznałem jednak, że nie jest to ważne czy faktycznie mamy kilka tysięcy Bastienów, czy w rzeczywistości mało kto ma tak na imię, a moja wiara w tę jakże niecodzienną sytuację jest obiektem żartów wśród żołnierzy. Obejmując dowodzenie postanowiłem zrobić wszystko, byśmy jakoś przetrwali tę wojnę. Moje… niecodzienne i nietuzinkowe zachowania miały na celu utrzymanie waszej kondycji psychicznej.

- A więc nie jest pan wariatem?

- Tego nie powiedziałem! Jestem wariatem Charlie, jestem szalony i zdaję sobie sprawę z tego, że w oczach wielu ludzi czasami zachowuję się co najmniej niecodziennie! Jakie to ma jednakże znaczenie? Poza defekowaniem do armat, nazywaniem dział ludzkimi imionami, wieszaniem na murach fortu różnego rodzaju obrazów i innymi działaniami, zawsze przede wszystkim zajmowałem się dowodzeniem swoją armią. Nie zostałem Generałem a potem Marszałkiem za talent artystyczny. Udało mi się zrobić karierę w wojsku przez smykałkę do dowodzenia, znajomość strategii, ale przede wszystkim przy pomocy fantastycznych i oddanych Francji ludzi, takich jak Ty, czy wszyscy waleczni Bastienowie! Nigdy nie zapomnę o wszystkich poległych. Ta wojna dostarczyła nam wiele powodów do beki.

- Do czego?

- Do beki. Wymyśliłem to słowo podczas jednego z ostrzałów, gdy musiałem siedzieć w forcie schowany jak szczur. Be – Ka. Od „Bolesna Kara”, bo przecież wszyscy nasi pobratymcy którzy zginęli, są niezaprzeczalnie powodem do smutku, swoistą karą dla nas, dla Francji!

- Beka.

- Otóż to. Beka.

Panowie spojrzeli w milczeniu na słońce zachodzące nad Ogrodami Wersalskimi. Wraz z końcem dnia do snu kładła się nowa, Odrodzona Francja. Dalae spojrzał na swoje ukochane państwo i uśmiechnął się. Niech no tylko minie trochę czasu, a sytuacja na kontynencie i w samym l'Hexagone uspokoi się. Wiele reform i pomysłów na zmiany Naczelnik zachował na razie dla siebie, ale gdy tylko krajanie będą gotowi, gdy oswoją się nieco z Jean-WyPierrem u władzy… Będzie się działo.

Czy za kilka lat „Republika Francuska” zmieni nazwę na „Cesarstwo Dalae”? Czy walutą staną się obrazy, a więc by być zamożnym będzie trzeba wykazać się niebanalnymi umiejętnościami malarskimi? Czy na mocy odpowiedniego dekretu każdy Francuz będzie nazywać się Bastien?

Na te pytania (i wiele innych) odpowiedzi mógł przynieść tylko czas. To jednak zupełnie inna historia…



źródło: comment_160306242434lxkpqPKjQkLPhDK6fziK.jpg