Wpis z mikrobloga

Pomimo tego, że od premiery minęło trochę czasu dopiero ostatnio miałem okazję i chęć zapoznać się z najnowszym Terminatorem. Przyznam szczerze, że osobiście byłem tym wszystkim, co pokazał Dark Fate jako całość zszokowany. Jako fan serii dużo o tym myślałem, w zasadzie to nadal myślę, nie mogę przez ten film spać. Mam o tym wszystkim zdanie, którym muszę w nieco przydługi sposób się podzielić, bo nie mogę wytrzymać.

Na wstępie ostrzegam, że wpis może zawierać spoilery.

Zacznę może od tego, że mimo wszystko jestem pod wrażeniem tego, że twórcy zdecydowali się pójść inną drogą niż dotychczasowe kontynuacje T2 akceptując to, że Skynet został zniszczony zanim jeszcze powstał, wizja interesująca i odmienna od tego co przedstawiano do tej pory. Sam film jeśli myśli się o nim nie jako o kontynuacji ale jako o jakimś spin-offie jest w zasadzie spoko, takie podejście zwalnia trochę z myślenia i pozwala wybaczyć więcej kwestii fabularnych. Jeśli chodzi o samą akcję to jest ok, dobrze mi się oglądało. Co prawda było trochę za dużo scen w stylu „Szybcy i Wściekli” (jak np. ta z samolotem) i można było więcej uwagi poświęcić samym postaciom, ale ogólnie wyszło spoko.

Problem w tym, że ten film rości sobie prawo do bycia kanoniczną kontynuacją Terminatora 2.

I tutaj zaczynają pojawiać się problemy, które pozwolę sobie opisać w punktach dla lepszej organizacji.

1. Spójność z poprzednimi częściami (T1 i T2).
Moim zdaniem dwa pierwsze filmy z serii przedstawiają historię zamkniętą, kompletną. Pierwsza poza solidną dawką kina akcji wprowadza nas do świata przyszłości, przedstawia jego bohaterów jak i samego terminatora tworząc podwaliny pod część drugą, która w rewelacyjny sposób kontynuuje historię i przynosi jej rozwiązanie. Skynet zniszczony, można spać spokojnie.

Całe dwie części bazują na słowach „There is no fate”, które to Connor kazał przekazać swojej matce, gdy Kyle Reese się z nią spotka. Słowa te miały zamienić się w rzeczywistość, kiedy w T2 bohaterowie zdecydowali się zniszczyć Skynet i zapobiec apokalipsie, co ostatecznie im się udało i zniszczone zostały wszelkie ślady po tej sztucznej inteligencji. Całe dwie części jako całość bazowały na tym.

Jak wiecie są dwie części terminatora, które roszczą sobie prawo do bycia kontynuacją historii przedstawionej w T2 – Bunt maszyn i Mroczne przeznaczenie.
Jak wszyscy wiemy bunt maszyn zakłada, że skynet nie został pokonany a jego powstanie zostało odłożone w czasie, natomiast Dark Fate mówi o tym, że zamiast skynetu powstał inny system, reszta przebiega podobnie – wojna, maszyny i apokalipsa.

W świetle idei przedstawionej w T1 i T2 – wspomnianego „No fate” - żadna z tych wersji moim zdaniem nie powinna zaistnieć, powody są 2:

- Jeśli w buncie maszyn skynet i tak się narodził to pierwsze dwie części nie są spójne patrząc na to przez pryzmat kontynuacji. Przedstawiają idee, że przeznaczenie można zmienić, skynet niby został pokonany, a jednak i tak stało się to, co miało się stać, więc jedyne co ugrali bohaterowie T2 to odwleczenie w czasie powstania skynetu (kupili trochę czasu), zniszczyli T-1000 i stracili IMO istotnego sojusznika pod postacią T-800. Równie dobrze mogli we trójkę się gdzieś zaszyć i czekać na „dzień sądu”.

- Jeśli jako prawowitą kontynuację przyjmiemy Dark Fate to sytuacja ma się podobnie – jeśli istotą działań w T2 miało być uratowanie ludzkości, anulowanie apokalipsy i powstania morderczego AI, to jak wiadomo także niespecjalnie się to udało, bo i tak wrócił Skynet i terminatorzy, tylko pod inną nazwą, więc znowu cały wysiłek poszedł na nic.

Niby nie ma przeznaczenia a jednak jest.

Osobiście jestem w stanie sobie usprawiedliwić jakoś historię z buntu maszyn w trochę naciągany sposób tym, że być może Cyberdyne Systems miał gdzieś kopie zapasowe swojego najważniejszego projektu. Być może też Skynet mógł wysłać w przeszłość jakąś maszynę, która by dopilnowała aby ten powstał (taki motyw był chyba w „Sarah connor chronicles”).

Niemniej jednak każda historia kontynuowana w ten sposób będzie kłóciła się z wspomnianym przekazem T1 i T2 o braku przeznaczenia. W końcu sam T2 w jednym z zakończeń przedstawiał Sarę Connor, która jako staruszka siedzi i patrzy jak John bawi się z dzieckiem.

Każda bezpośrednia kontynuacja, która powstała i mogłaby powstać musi w jakiś sposób tłumaczyć się z tego dlaczego T1 i T2 się myliły.

Pozwolę sobie na taką śmiałą tezę, że nie powinien powstawać żaden film opowiadający dalszą historię po Terminatorze 2, więcej to namiesza niż przyniesie pożytku. Tak jak napisałem pierwsze dwie części opowiadają historię kompletną i tak powinno według mnie zostać. Kolejne filmy o terminatorze powinny jak najbardziej się pojawiać, niemniej w trochę innej formie – łatwiej byłoby ogarnąć to wszystko, gdyby opowiedzieć historię tego jak przebiegała wojna w przyszłości z maszynami (coś w stylu Terminator Salvation, tylko w mniej transformersowym stylu), być może Skynet mógłby też wysyłać w przeszłość terminatory, których zadaniem byłaby eliminacja innych istotnych członków ruchu oporu (tak jak w Buncie Maszyn, gdzie T-X eliminowała przyszłych pomocników Johna Connora).

2. Śmierć Johna Connora.
Całe dwie pierwsze części bazowały na tym, że młody Connor ma się urodzić i przeżyć za wszelką cenę. Ja rozumiem, że Skynet został zniszczony a ludzkość uratowana więc Connor jako przywódca nie był już potrzebny, ale ta śmierć była tak bezsensowna dla mnie, że to się w głowie nie mieści. Nagle po środku plaży pojawia się jakiś terminator, bang bang, był dzieciak i już nie ma. Był najważniejszą postacią w pierwszych częściach a tutaj został załatwiony przy barze jak podrywał jakąś dziewczynę. Czy nie można było po prostu zaakceptować tego, że John przestał szkolić się na przywódcę ludzkości i w przypadku Legionu ktoś inny zająłby jego miejsce? Albo jeśli już koniecznie musiał zginąć to mógłby pomagać w walce z Rev-9 i wtedy zostać zabitym. W zasadzie nic w tym filmie chyba mną tak nie wstrząsnęło jak ta pierwsza scena. Do teraz ciężko mi uwierzyć i jakoś usprawiedliwić to, co zrobili twórcy.

3. T-800.
Czy film w ogóle wyjaśnił skąd, kilka lat po pokonaniu Skynetu T-800 pojawił się na środku plaży? Przecież jego w ogóle nie powinno tam być, jak miał zostać wysłany w przeszłość, skoro w teorii Skynet już nie istniał (reżyser w wywiadzie stwierdził, że ten T-800 został wysłany w przeszłość po wydarzeniach z T2). I dlaczego T-800 a nie T-1000, który był lepszym modelem? No chyba, że Skynet nadal istnieje w jakiejś innej wersji przyszłości czy coś takiego a został skasowany tylko w obecnej rzeczywistości. Jednak potem T-800 stwierdza, że Skynet nie istnieje i jest już wolny, więc skoro tak, to nadal nie rozumiem jak to się stało, że on się tam znalazł.

4. T-800 jako Carl.
Wytłumaczenie, że po wykonaniu zadania T-800 stracił główny cel i musiał zająć się czymś innym jest dla mnie sensowne. Ale w życiu nie spodziewałbym się, że uratuje jakąś rodzinę przed tyranem i zastąpi go jako partner i ojciec. Maszyna do zabijania, której zadaniem jest infiltrować i eliminować cele założyła rodzinę. Bardziej wiarygodne byłoby, gdyby T-800 chcąc wtopić się w tłum udawał obywatela, być może założył sklep z bronią, który prowadziłby w samotności (w końcu terminator powinien się na tym dobrze znać). Ewentualnie gdzieś się ukryć i wyłączyć. Ale jednak z jakiegoś powodu wygrała wersja z ojcem i mężem. I tutaj pozwolę sobie płynnie przejść do kolejnego problemu.

5. Arnold jako T-800 musi być dobry.
Chyba każda część (za wyjątkiem T1), gdzie Arnold pojawiał się jako aktor (nie CGI) pokazywała jego wersję T-800 jako dobrego przyjaciela, który pomaga walczyć z tymi złymi maszynami. W drugiej części jego pozytywne nastawienie miało sens, został tak zaprogramowany aby chronić młodego Johna. W Buncie maszyn było też w miarę OK, bo mimo iż pomagał Johnowi to przecież był dokładnie tym modelem, który zanim został wysłany z przyszłości zabił samego Johna, więc nie był taką całkowicie niewinną postacią. No ale po raz kolejny zdecydowano się w Dark Face eksplorować temat Arnolda jako silniejszego kolegi, który pomaga zmagać się z innymi terminatorami. Fakt faktem na początku zabił Johna, ale potem stwierdził że tylko dlatego, że musiał a potem to już był dobry z wyboru. Moim zdaniem Dark Faith zyskałoby więcej na tym, gdyby Arnold – jeśli już musiał pojawić się w tym filmie – był złym charakterem. Jak tak sobie o tym myślę, to wydaje mi się jedyny spoko pomysł na kontynuację T2 – T-800 zostaje jeszcze przed zniszczeniem Skynetu wysłany w przeszłość by zabić Johna (jeszcze wcześniej niż pojawia się T-1000), ale z jakiegoś powodu odnajduje Connora dopiero, gdy ten jest dorosły i cała kontynuacja opiera się na ucieczce Sary i Johna Connora przed bezsensowną śmiercią z rąk ostatniego istniejącego cienia Skynetu.

Na koniec pozwolę sobie na małą dygresje. Przez słabe wyniki finansowe i ogólną krytykę pewnie nie zobaczymy żadnego nowego filmu o terminatorach w najbliższej przyszłości. Oczywiście nie jest to wina tego konkretnego filmu, wszystkie stworzone po T2 sobie na to zapracowały po trochu. Z jednej strony dobrze, bo pozwoli to uniknąć kolejnego średniego filmu opowiadającego o terminatorach i będzie można błogo wmawiać sobie, że prawdziwe Terminatory to T1 i T2, reszta to jakieś spinnoffy. Z drugiej jednak strony chętnie zobaczyłbym w końcu jakiś porządny film z tej serii jakością i klasą dorównujący pierwszym dwóm częściom.

Przez to, że nie będzie w najbliższym czasie kolejnych filmów z serii prawdopodobnie przyjdzie też nam się pożegnać z rolą Arnolda w serii. Z jednej strony trochę to smutne, bo jednak ciężko wyobrazić sobie serię bez jego postaci, ale nie sądzę, by – jeśli kolejny film wyjdzie nawet za 10 lat – Arnold był w stanie jako 80-letni dziadek występować jako terminator. Z drugiej jednak strony odnosząc się do mojego zarzutu, że T-800 jest wszędzie przedstawiany jako dobra postać być może brak Arnolda uwolni trochę twórców od tej naleciałości, która kazała im koniecznie umieszczać tę postać w pozytywnej roli. Jedne drzwi się zamkną, ale być może dzięki temu otworzy się dużo nowych dających nowe możliwości.

Dodam filmik, który zainspirował mnie do przemyśleń, rozwija też moją wypowiedź o inne elementy. 10 minut, ale treściwy, polecam się zapoznać:

https://www.youtube.com/watch?v=dklFPNoJnbc

#terminator #film
  • 3
@Dante651: Bunt Maszyn był bardziej uzasadniony od mrocznego przeznaczenia. O ile pamiętam idea polegała na

Co do nowej przywódczyni - to zauważ, zę nie ma ona żadnego przeszkolenia i ma conajwyżej kilka lat, aby się wszystkiego nauczyć. Chyba że ta meksykanka jest jak Rey z Star Wars - nauczyła się strzelać błyskawicznie.
Dodatkowo to ludzie użyli bomb atomowych przeciwko Legionowi, więc czemu całe wojsko zgineło?

Osobiście jestem w stanie sobie usprawiedliwić