Wpis z mikrobloga

Dzisiaj recenzja, na którą wszyscy czekali (czyli @dradziak) - Kouros 2016. Kupiłem, bo wszyscy kupowali, to przecież gorszy nie będę, nie? W końcu warto było się dowiedzieć o co chodzi w tym całym hajpie i hejcie na tagu, prawda?

Na początku mała historyjka: jak go dostałem po raz pierwszy, to postanowiłem go złapać i psiknąć dwa razy od razu, co ja się będę certolił. NO JA NIE WYTRZYMIE? No i tutaj ciekawostka, bo wystąpił u mnie efekt, który nigdy wcześniej nie wystąpił przy perfumach - ściągnąłem łeb do siebie i wypuściłem powietrze z nosa i mordy na raz. Jak pies. Prawie się zasmarkałem i zaplułem. Co dziwniejsze, do odruchu wymiotnego nie doszło, ale przewróciło mi bebech do góry nogami na chwilę. Po połowie minuty przestał mi śmierdzieć makabrycznie, a nawet polubiłem jego niektóre akcenty. To tyle historyjki.

A teraz do właściwego zapachu, a może do tego co ja w nim właściwie wyczuwam, bo jednego Kourosowi odmówić nie można - mnogości składników i ich dobrego wymieszania. Gdzie się nie obrócimy, to ten Kouros się czymś mieni i za każdym sztachnięciem pachnie troszeczkę inaczej. Na początku czułem dużo dziada i to okrutnego. W pewnym momencie zapach starego dziada zniknął i pojawił się zapach, który przypomina mieszaninę perfum, maści i nalewek u babci. Taka trochę apteka ziołowa. A potem kolejne sztachnięcie i dziad dołącza do baby.

No ale może powiem, co ja tutaj wyczuwam: w samym otwarciu wyczuwam bergamotkę, jaśmin i paczulę. Do tego jest coś, co pachnie mydłem Biały Jeleń, więc będą to chyba aldehydy. Po otwarciu dochodzi więcej paczuli, coś słodkiego, według fragry miód, trochę aromatów żywicznych. Zasadniczo po tym tańcu zapach zostaje taki sam, ale cały czas są w nim smaczki i kupa innych aromatów, co pojawiają się i znikają.

Parametry ma zdumiewająco dobre - nie wiem czy to dlatego, że ten zapach mi nie odpowiada, czy dlatego że naprawdę są dobre, ale projektuje około 4 godzin dość solidnie. Kolejne 4 dalej siedzi raczej na skórze, ale za to się nigdzie nie wybiera.

Wiele osób mówi, że Kouros pachnie kiblem na dworcu czy też moczem i starymi ludźmi. Czy to prawda? Trochę tak. Żeby lepiej zobrazować tę magiczną kombinację, powiem tak: to nie jest smród bakteryjnego potu jak od Saszki z budowy, ani nawet smród zatęchłego potu Janusza złotówiarza w polarze. Kouros pachnie jak 60-letni rolnik w okresie wczesnowiosennym, który całą zimę chodził ubrany na cebulkę w te same kubraki, gumiaki i karmił świnie i się zapocił, ale jego pot z uwagi na niskie temperatury nie przeistoczył się w klasyczny smród potu, a w zjełczały stary łój.

Z Kourosem mam podobny problem, co z Davidoffem Zino (dlatego opisuję jeden po drugim), mianowicie - to jest naprawdę fajnie i przemyślanie zrobiona kompozycja i doskonale rozumiem, co się może ludziom w niej podobać, ale ja nie jestem w grupie tych ludzi. Z której strony bym się nie odwrócił i nie powąchał, to czuję dziada i tyle. Ja odbieram ten zapach tak bardzo staro, że jak go wącham, to czuję jak mi włosy w nosie i uszach rosną. Szkoda.

Picrel to jest ten słynny zapach króla w całej okazałości. Nie próbujcie mnie tu żadnymi wintydżami wabić, bo już wam nie wierzę.

#perfumy
#perfumychacharskie
Pobierz
źródło: comment_1606728548od3mPmJ1ULEFGbya0IusB4.jpg
  • 17
via Wykop Mobilny (Android)
  • 29
Kouros pachnie jak 60-letni rolnik w okresie wczesnowiosennym, który całą zimę chodził ubrany na cebulkę w te same kubraki, gumiaki i karmił świnie i się zapocił, ale jego pot z uwagi na niskie temperatury nie przeistoczył się w klasyczny smród potu, a w zjełczały stary łój.

@ChacharZWarszawy: jak dobrze, że możemy na tagu poczytać takiej klasy recenzje