Wpis z mikrobloga

Mirki, od jakiegoś czasu mam wrażenie, że jakoś mało dzieje się na mieście i zauważyłem, że więcej czasu spędzam w domu. W pracy zalecili przejść na zdalne, siłownie zamknięte (nie żebym chodził, ale teraz mam wymówkę), knajpy zamknięte, znajomi też jacyś niewyraźni. To tak czasami, niby z nudów, przechadzam się po moim salonie/ sypialni/ jadalni/ biurze i zaczynają wkurzać mnie rzeczy, na które nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi. Tu coś przestawię, tu naprawię gniazdko, tu planuję budowę gwiazdy śmierci, wiecie jak jest.

Wiosną świat miał jeszcze siłę, chęć i jak nigdy czas, aby rozwinąć swoje zainteresowania, poszukać nowego hobby czy nadrobić jakieś zaległości. U mnie padło na teorię muzyczną, bo niby gram na gitarze, niby coś tam na pianinie, ale wszystko na czuja, bez świadomych decyzji co, jak i dlaczego (i to nie tak, że to coś złego robić muzę na czuja, ale potrzebowałem czegoś co popchnie mnie trochę dalej i wybrałem teorię).
Na chacie jakieś wiosła są, interfejs audio jest, wleciał bardziej zaawansowany program do audio, tydzień później też kursy, bo szybko okazało się, że #!$%@? się znam.

Fast forward kilka miesięcy, coś już wiem, ale brzmienie jest #!$%@? max, gitary nie stroją, akcja strun zła, rąbek spódnicy zły, szyny złe, no kaplica. Szybkie kilka filmów o diagnozowaniu gitar, wiedza trochę większa, ciśnienie krwi o wiele większe, fajka spalona, melisa zaparzona, dzwonię do majstra, co gitarę mi rok wcześniej robił i mówię mu że Panie, brzmienie złe, że nie stroi, że brzęczy, że mostek z gównolitu się rozlatuje, akcja strun zła, szyny złe, ja smutny, gryf od gitary też smutny, bo jakoś opadł i nie spotyka się ze strunami, tylko mijają się jakby rozstania nadszedł czas.
W telefonie nastaje cisza - być może moment zadumy - spodziewam się odpowiedzi w stylu "jakie #!$%@? szyny, co Ty #!$%@?? Weź to przynieś, zobaczymy", ale nie. Klasyk polskiego stylu biznesowego triumfuje - okazuje się, że Majster biznes zawinął, robotę #!$%@?ł, hajsu wziął jak za las, a gwarancja na usługę była, ale się skończyła i ogólnie żałosna jesteś i dwulicowa, nara.

Mądrość ludowa mówi, że jak chcesz coś mieć zrobione dobrze, to zrób to sam. Odpaliłem szluga, zapytałem wujka jak naprawić gitarę i tak się zaczęło moje nowe hobby. Zrobiłem pierwsze wiosło, potem następne i następne, potem wracałem do pierwszej, bo jak nabrałem trochę doświadczenia to zacząłem zauważać niedociągnięcia. Mam ogromną satysfakcję, gdy uda mi się przywrócić jakiś instrument do życia, nawet zbudowałem sobie custom w ramach ćwiczeń, ale mam świadomość, że jeszcze sporo muszę się nauczyć i ogrom pracy przede mną żeby robić to "dobrze".
I tu właśnie pojawia się mój problem, otóż skończyły mi się gitary (XD). Nie chcę uczyć się na czyimś "oczku w głowie"/ instrumencie, który ma ogromną wartość materialną lub co gorsza emocjonalną (tak jak ja oddałem swoją). Raz na jakiś czas będę kupować niedrogi instrument, który podreperuję/ przywrócę do życia, ale zakładam, że gdybym chciał taki odsprzedać, to raczej nie zwróci mi się koszt zakupu "bazy" i nowych części. Spoko, z tym też nie mam problemu, bo i nauka, i hobby kosztuje, ale szukam też mniej kosztownych pomocy dydaktycznych.

Dlatego chciałbym zapytać czy przypadkiem nie zalega komuś jakiś zbędny elektryk/ bas/ akustyk? Nie musi być sprawny, nie musi być kompletny, chociaż dobrze jakby był z Wrocławia, bo będę mógł podjechać. Jeśli nie będzie możliwości przywrócenia wiosła do życia, to będę miał na czym próbować nowych rzeczy, być może uczyć się większych ingerencji. Nie chce być jak mój poprzedni Majster, brać hajs, nie znać się, #!$%@?ć komuś własność. Wolę #!$%@?ć sobie XD

#gitara #wroclaw #majsterkowanie
  • 1