Wpis z mikrobloga

Koleżanka zaprosiła mnie na parę dni do Wrocka do mieszkania siostry, gdzie obecnie mieszka i robi praktyki. Nie wnikajcie w nasze relacje w każdym razie czuła się samotna i mieliśmy spędzić dobrze razem czas nie tylko na mieście, ale i w łóżku. Oczywiście dzień wcześniej powiedziała mi, że jeżeli mam przyjechać to musi zrobić w rodzinie mały "research" czy nie przyjadą ją odwiedzić rodzice w najmniej dla nas oczekiwanym momencie, (a podobno tatuś jest taki, że lubi odwiedzić córeczkę). Zasiała w tym momencie we mnie ziarno niepewności, dlatego poleciłem jej się dokładnie wypytać, żeby nie było niespodzianek. Zadzwoniła do mnie, że wszystko wydaje się być w porządku i żebym przyjeżdżał, co też skwapliwie zrobiłem. Dzień udał się nam doskonale, byliśmy na zakupach, piliśmy dobre gruzińskie wino na trawce obok jej strzeżonego osiedla opalając się w słońcu, potem spotkaliśmy się z jej znajomymi. Koło północy wylądowaliśmy z powrotem na mieszkaniu. Wykąpani, w bieliźnie baraszkowaliśmy spokojnie na kanapie, fajny nastrój się zrobił, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Nie taki pojedynczy, jak myślicie, ale jakby ktoś dzwonił do pożaru (albo na pewnego do siebie do domu). W każdym razie ktoś #!$%@?ł w ten dzwonek ile wlezie i nie poddawał się. Spojrzeliśmy na siebie i wpadliśmy w popłoch. Bo kto mógł dzwonić o tej godzinie do drzwi na zamkniętym spokojnym osiedlu, gdzie nigdy nic się nie dzieje? "- o #!$%@?"- zdążyliśmy powiedzieć oboje. Wstaliśmy na równe nogi. Patrzę szybko na siebie, a ja stoję w bokserkach z widocznym jeszcze wzwodem, a koleżanka do mnie spanikowana : "Biegnij się ubrać!" i sama łapie za ciuchy. Więc ja się rzuciłem do sąsiedniego pokoju, gdzie miałem rzeczy jak sam Usain Bolt, myślę, że na 100 metrów miałbym w tej chwili życiówkę, a ona do drzwi, ale bała się otwierać. Ja szybko wciągam spodnie na dupę, złapałem jakąś koszulkę i się z nią mocuję. Oczywiście dzwonek dalej #!$%@?, a gdy koleżanka dalej nie otwierała to rozlega się natarczywe pukanie. Staję tak ledwo ubrany w sypialni myślę sobie " O #!$%@?, #!$%@?, co teraz, jak ja się wytłumaczę?! Co mam robić?! Przecież nie powie, że kolega przyjechał do niej na parę dni!" Łapię za jakąś książkę przy łóżku i myślę, że warto robić coś neutralnego jak mnie zobaczą "#!$%@?, będę udawał że czytam XD" i siadam na łóżku jakby nigdy nic. Zaczynam obmyślać jakąś bajerę dla jej rodziców, gdy nagle słyszę "Wojtek, chodź tu". Podchodzę do drzwi otwieram je, patrzę, a tam jakiś koleś bez koszulki z gołą klatą, tak #!$%@?, że ledwo trzyma się na nogach i musi się opierać o ścianę i patrzy nieprzytomnie. "O co chodzi?" pytam go, a ten spogląda na mnie dłuższy czas i macha na mnie ręką żebym się nachylił. To ja się nachylam a ten do mnie teatralnym szeptem:


#truestory #heheszki #anegdota #coolstory #life
  • 36
@sanger: Mialem w tamte wakacje identycznie, ale wtedy ojciec kolezanki wpadl do domu :D Co ciekawsze rowniez zlapalem za ksiazke i udawalem, ze sie ucze, a jak jej ojciec wszedl do pokoju to powiedzialem "Sylwia, nie przeszkadzaj mi prosze". Po tym jak jej ojciec wyszedl z pokoju okazalo sie, ze bylo za malo czasu zeby sie "uspokoic" :D Cale szczescie nie bedzie mi juz dane spotkac sie z jej ojcem...
@jantarka: Niepoważne? chyba ty jesteś niepoważna, bo co ja mam do jej rodziców? Niby czemu miałbym im się tłumaczyć z czegokolwiek? Nie wiem jacy oni są i mnie to nie interesuje, ale widocznie są konserwatywni skoro ich córka nie chce im się przyznawać, że sypia z znajomym. Dlatego nie chciałbym się znaleźć w sytuacji kiedy ja miałbym cokolwiek tłumaczyć i to jest normalne.