Wpis z mikrobloga

Jest sobie niedziela. Wstaje, totalny chill. Schodzę do kuchni. Jest godzina 9.30. Mama robi śniadanie. Będzie jak zwykle jajecznica bez której nie wyobrażam sobie niedzieli. Z ojcem rozmawiamy o wczorajszej partii Heroes III. Analizujemy co moglo pójść lepiej. W telewizji leci Teleranek. W ogóle nas nie interesuje, ale na dwójce jest specyficzny Cejrowski-daje radę. Długo nie ogladamy, bo zaraz trzeba sie ubrać i pójść do kościóła. Dowiaduje się, że po południu przyjedzie wujek z kuzynkami. W kościele spotykam kilkunastu kolegów. Mam znowu miejsce dla vipa, bo jestem ministrantem. Przed mszą rozmawiamy o grach. Po wszystkim zjadamy paczkę oplatków, bo są calkiem niezłe i ustalam z kolegami termin grania w piłę na boisku. Wracając do domu z rodzicami zachodzimy do ciastkarni, po min.ulubioną szarlotkę. Po powrocie jak zwykle salon i "robert maklowicz". Znowu jakiś egzotyczny kraj, dobre jedzenie. Nie powiem, imponujące. Potem familiada i obiad, zaraz przyjadą goście. W tle lecą Złotopolscy. Z ojcem nabijamy sie z fabuły tego nędznego serialu. Dzwoni ktoś do drzwii. To goście. Moge teraz z kuzynką pograć w heroes. Tym razem IV. W salonie gwar. W tle slychac "Na dobre i na zle". Zero zmartwień, co najwyzej matma na jutro nie zrobiona, ale kto by sie tym przejmował. Wkrótce koniec roku szkolnego. Wszyscy siedzą na tarasie. Wchodzą dobre ciasta. Słońce pieknie swieci.
Impreza sie kończy. W telewizji "Europa da się lubić". Trochę smutno że to koniec weekendu, ale ciesze sie, że jutro zobacze kolegów z najlepszej klasy. Na przerwach wyjdziemy grac na boisku w piłkę, a po zajeciach rozegramy dłuższy mecz.
Jest koniec kwietnia, 2005 rok, zero zmartwień, stresów, uczucia, że coś sie "musi". Najlepszy okres mojego życia.

#dzieci #wspomnienia #zycie
Pobierz
źródło: comment_1618738872pMlQbf5mjuqwm4FlTESEdE.jpg
  • 2