Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 7
#pro8l3m #polskirap #hiphop

Trochę ostatnio przesadzam ze słuchaniem PRO8L3M i wszystkie płyty są katowane minimum raz dziennie.
Nie jestem wielbicielem tej nowej fali polskiego rapu i czuję mocny sentyment do wykonawców z mojej młodości (lvl34 here) lat '90 i '00 ale PRO8L3M mocno mi się spodobał. Płyta PRO8L3M (2016) i Widmo (2019) to sztosy i mógłbym tego słuchać na okrągło, a ArtBrut 2 (2020) to już kosmos totalny. Ilość nostalgii upchana na tym krążku rozwala licznik i zaliczam ją do mojego pocztu ulubionych wydań.

No ale jest przecież Fight Club (2021) gdzie również jest sporo "nostalgicznych" kawałków, a w dodatku przepyszni goście (choć, nie wszyscy...). Dlaczego więc nie leży mi ta płyta? Katuje ją ostatnio często i nie mogę się wbić. Niektóre utwory zaczęły się podobać (Zombie, Nascar, Freon, Żar) podczas gdy inne wciąż #!$%@?ą ucho (z intro "Witamy, witamy, witamy" na czele!). Zmieniła się stylistyka, autotune, dziwna rytmika, gorsze tracki.

Jestem sam, czy jest nas więcej?

Ja wiem, że dla obecnych nastolatków czy tam pełnolatków ta muza jest super, bo przecież tak wygląda dzisiaj scena, ale czy to tylko to?
  • 3
@RoBee: Piątka , mam identyczne odczucia :) Jak dla mnie totalna klapa w odniesiu do poprzednich płyt. Przez autotune i podobne patenty gdzies rozmył się "swojski" charakter Oskara. Gdzieś uciekła ta ich prawdziwość i oryginalność za którą ceniłem ten duet , ale ja jestem truskulową głową to też oceniam subiektywnie :p Wszystkie poprzednie płyty będę przesłuchiwał dalej , natomiast tej ostatniej napewno nie. W zadość uczynieniu puściłem sobie nowego Mielzkiego :p