Wpis z mikrobloga

Dzisiejszej nocy spokój zakłócało mi miauczenie kota, w ciągu dnia zdążyłem już o tym zapomnieć, jednak znów zaczął miauczeć. Wyruszyłem na poszukiwania, przeczesałem krzaki i nic nie znalazłem, zrezygnowany chciałem już odejść, gdy spojrzałem na choinkę rosnącą nieopodal.
Moim oczom ukazała się mała, słodka, przerażona, czarna kuleczka na wysokości około 4 metrów. Rozglądałem się za matką, jednakże w okolicy bynajmniej nie znalazłem żadnego dorosłego kota. Zakładam, że podczas wczorajszej wieczornej burzy, kotek musiał się spłoszyć, uciekł matce i wspiął się na drzewo.
Biorąc pod uwagę fakt, że kot siedzi tam około 16 godzin, postanowiłem zadzwonić po straż pożarną, przyjechali mili panowie, ściągnęli kota i odjechali. Wziąłem kotka do domu i postanowiłem, że po pracy zawiozę go do schroniska.
Prawdę mówiąc było mi strasznie ciężko odwieźć go do schroniska, rozważałem zabranie go do weterynarza i przygarnięcie, ale z racji tego, że mam już kota, mieszkam na zalewie 38m^2 i nigdy nie zajmowałem się tak małym i dzikim kotem padło na schronisko.
Czy mogłem zachować się lepiej? Myślicie, że była jeszcze opcja, se matka po niego wróci?
#koty
Pobierz
źródło: comment_16263736964Ab4lZ4zC1XHZ7X131datC.jpg
  • 4