Wpis z mikrobloga

1552 + 1 = 1553

Tytuł: Orlando
Autor: Virginia Woolf
Gatunek: literatura piękna
Ocena: 6/10

Może nawet bym polubił tę książkę, gdyby nie zagnieżdżona w niej niemalże wszędzie mowa-trawa, sprawiająca, że właściwie nie ma w niej za wiele wartościowego tekstu. Jakby szła za tym budowa klimatu świata przedstawionego, to byłoby to wybaczalne, ale tutaj mamy do czynienia ze zwykłym pisaniem dla samego pisania. Widać aż zanadto u autorki brak pomysłu na to, jak rozbudować swoją powieść, co chciała ukryć za nadmiarową poetyzacją języka. Trochę mnie to zdziwiło, bo sama koncepcja, jakiej dała początek, uważam za genialną, aczkolwiek jak już wspominałem: jest ograniczona na rzecz niezbyt zajmujących, lecz wzniosłych opisów wszelakiego rodzaju. Kosztem tego kluczowe dla utworu tematy zostały potraktowane prawie że lakonicznie. Trudno mi stwierdzić czy zabrakło chęci do ich szerszego opisania, czy po prostu możliwości twórczych. Tym samym książka stała się dla mnie przykładem tego, że sam pomysł nie jest czymś wystarczającym, żeby napisać dobry tekst. Pokłosiem tego jest daleko idący wniosek, że im dalej z nim w las, tym słabszy się staje. Przychodzi niestety zbyt szybkie wyczerpanie tematu, choć ciężko mi w ogóle pisać w ten sposób, ponieważ mam wrażenie, że taka próba nie została w ogóle powzięta. Nie ukrywam więc, że czasami perspektywa odłożenia go w kąt i zajęcia się czymś innym była obiecująca, ale mimo to zdecydowałem się na jego skończenie, czego koniec końców żałuję. Od literatury wymagam nieco więcej niż zaledwie kilku dobrych uwag. Autentycznie nie wiem, czym autorka pragnęła kupić czytelnika, ale może i znajdą się gorący entuzjaści takiej twórczości. Z tego, co jestem świadom, należy do klasyki feminizmu, także profil potencjalnych odbiorców sam się nasuwa.

Jest to suma summarum historia młodego szlachcica – pazia królowej – który na skutek przeżytego zawodu miłosnego związanego z rosyjską księżniczką postanawia osiąść w rodowej posiadłości, gdzie z kolei przeżywa dramat twórczy, dowiadując się o wyśmianiu jego prac przez goszczonego wcześniej poetę. Reperkusja tych niepowodzeń i nękanie ze strony pewnej arcyksiężnej sprawia, że szuka sposobu na odcięcie się od kraju, do czego dobrą okazją będzie przyjęcie posady ambasadora w Konstantynopolu. To tam następuje punkt zwrotny dla całej historii, czyli popadnięcie w kilkudniowy letarg, po którego ustaniu Orlando przeistacza się w kobietę. Stanowi on niejako pozycją wyjściową do najważniejszych rozważań, jakich podejmuje się Virginia Woolf. W końcu taka przemiana jest świetnym bodźcem do naocznego zmierzenia się z problemami kobiet, a co na dobitkę: uświadomienia ich sobie. Sama zmiana płci wydaje mi się też elementem, który ma pokazać, że chociaż mężczyzn i kobiety dzieli płeć oraz wynikający z tegoż obowiązujący kontekst społeczny, to niemało ich tak naprawdę łączy. Ponadto ciekawym zabiegiem okazuje się nadanie kilkusetletniego żywota Orlandzie. Przeżywając raz za razem kolejnych władców, będzie miała sposobność obserwacji zachodzących przemian społecznych. Wszystkie te rozważania są jednak jedynie kroplą w morzu, jakim jest cały utwór. Nie poświęca się temu wcale tak dużo uwagi, nad czym ubolewam. Powieść można by również potraktować jako krytykę, jak i zarazem satyrę społeczeństwa brytyjskiego/samej Wielkiej Brytanii. Nie ma chyba jednak sensu, żebym nad tym teraz dywagował ze względu na to, że jest to temat rzeka. Wielka szkoda, że nie przyjrzałem się życiu pisarki. Wydaje mi się to po przeczytaniu priorytetowe dla lepszego zrozumienia całości. Ilość nawiązań biograficznych świadczy o tym, że czerpała inspirację ze swojego najbliższego otoczenia. Gdybym zaznajomił się co najmniej z zarysem jej osoby, to być może cieszyłbym się minimalnie z lektury.

Opinia na lubimy czytać

#bookmeter #gruparatowaniapoziomu #ksiazki #ksiazka #czytajzwykopem
K.....n - 1552 + 1 = 1553

Tytuł: Orlando
Autor: Virginia Woolf
Gatunek: literatura p...

źródło: comment_1629619607tT4M7CHSyZmyDamt4Y8oOJ.jpg

Pobierz
  • 4
@szaloneneutrino: 6/10 to dla mnie książka, którą da się przeczytać. Zresztą doceniłem niektóre aspekty. Gdyby była aż tak tragiczna to bym jej nie skończył. Oceny 1-5/10 to już książki robione na #!$%@?, a tutaj widać jakiś pomysł. Warsztat autorki też nie jest wcale taki zły.