Małe podsumowanie poprzedniego weekendu w całości spędzonego z Pan @MordimerMadderdin. (。◕‿‿◕。) Warun nie był zachęcający, a i czasu nie za wiele, ale i tak udało się coś razem pokręcić. :)
W piątek Mordimer zgarnął mnie prosto z pracy, a w sobotę pojechaliśmy na zaległą wycieczkę do Dąbek. Nie tak dawno jak w sierpniu szukaliśmy tam ławeczki niejakiego męża stanu Przemysława Gosiewskiego i znaleźć nie mogliśmy. Tym razem objawiła nam się nie tylko owa ławka, ale i sam Pszemek - jak żywy (ale jednak nie). Czyśmy tacy ślepi, czy może latem Pszemek zaskakiwał niewinnych ludzi w innym miejscu? Tego już się chyba nie dowiemy. Przed tym niespodziewanym spotkaniem udało nam się jeszcze wpakować w leśny ujeb po jeden kwadracik, sprawdzić czy morze jest na miejscu, a potem jeszcze posiedzieć chwilę nad jeziorem.
Niedziela tradycyjnie zarezerwowana była na łażenie, a w poniedziałek nadszedł ten nieszczęsny moment, gdy Mordimera należało odprowadzić na dworzec. Po drodze spadł deszcz i zrobiło się #!$%@? zimno, żeby nie było zbyt radośnie. #!$%@? błotem, niepocieszona i głodna (cóż za dziadowskie zaopatrzenie w kołobrzeskich Żabkach), wróciłam do domu nieco okrężną drogą i wpadło #100km z małym plusem. Oby już jak najmniej takich powrotów bez Mordimera. ;)
Małe podsumowanie poprzedniego weekendu w całości spędzonego z Pan @MordimerMadderdin. (。◕‿‿◕。) Warun nie był zachęcający, a i czasu nie za wiele, ale i tak udało się coś razem pokręcić. :)
W piątek Mordimer zgarnął mnie prosto z pracy, a w sobotę pojechaliśmy na zaległą wycieczkę do Dąbek. Nie tak dawno jak w sierpniu szukaliśmy tam ławeczki niejakiego męża stanu Przemysława Gosiewskiego i znaleźć nie mogliśmy. Tym razem objawiła nam się nie tylko owa ławka, ale i sam Pszemek - jak żywy (ale jednak nie). Czyśmy tacy ślepi, czy może latem Pszemek zaskakiwał niewinnych ludzi w innym miejscu? Tego już się chyba nie dowiemy. Przed tym niespodziewanym spotkaniem udało nam się jeszcze wpakować w leśny ujeb po jeden kwadracik, sprawdzić czy morze jest na miejscu, a potem jeszcze posiedzieć chwilę nad jeziorem.
Niedziela tradycyjnie zarezerwowana była na łażenie, a w poniedziałek nadszedł ten nieszczęsny moment, gdy Mordimera należało odprowadzić na dworzec. Po drodze spadł deszcz i zrobiło się #!$%@? zimno, żeby nie było zbyt radośnie. #!$%@? błotem, niepocieszona i głodna (cóż za dziadowskie zaopatrzenie w kołobrzeskich Żabkach), wróciłam do domu nieco okrężną drogą i wpadło #100km z małym plusem. Oby już jak najmniej takich powrotów bez Mordimera. ;)
#rowerowyrownik #wykoptribanclub
Skrypt | Statystyki