Tym razem: Papi Chulo. Tak, to co gruby się podniecał. Ale lokal wyczaiłem zanim gruby się zaczął nad nim brandzlować, to po pierwsze, a po drugie, mam blisko, a po trzecie mam go w dupie. Uwielbiam kuchnię meksykańską, dużo moich smaków, nie mogłem odpuścić. I nie żałuję. Niestety znów recenzja z drobnym defektem, chyba czas na wymianę telefonu - cyknąłem zdjęcie każdego dania, ale nie wszystkie się zapisały. Podlinkuję jakieś zdjęcia z googla tych potraw.
Byliśmy tam w trójkę w listopadzie w pierwszym tygodniu od otwarcia. Całe szczęście mieliśmy rezerwację, bo największy Meksyk w tym lokali to była właśnie walka o stoliki.
Kelnerka poleciła nam przejść przez całe menu wybierając po jednej pozycji z każdej kategorii. To jest naprawdę dobry wybór jak jest Was więcej, bo to są skrajnie różne dania. I mają też różny poziom. Na nasz stół wjechały ostatecznie takie pozycje:
Hummus Majów z pestek dyni - 18zł Krewetki marynowane 36zł Tacos wołowe (34zł) i tacos wieprzowe (32zł) Tortilla ze smażoną fasolą 24zł Pieczony Kalafior 34zł Deser: cremu brule (nie pamiętam chyba ok 18zł) Cena razem bez deseru: 178zł
To idziemy w dania: 1. Hummus. No sztos, petarda, co tu dużo mówić. Genialna mieszanka dyni, pomidorów i kolendry. Ślinka mi cieknie na samą myśl. 2. Kto nie wierzy niech idzie: najlepsze krewetki jakie jadłem w życiu. Mięsista kreweta, genialna kwaskowo-pikantna marynata, nawet pokrojone w słupki ogórki przesiąkły tym smakiem. To rozbudziło nasze dalsze oczekiwania... 3. ...zupełnie niepotrzebnie. Dalej już było gorzej. Tacos wołowe było po prostu słabe. Suche, mało intensywne w smaku. Wieprzowe to co innego, tutaj robotę zrobił też podany do tego ostra salsa czosnkowa (mam nadzieję, że nie pomyliłem do którego była salsa*) 4. Tortilla z fasolą - no tu się zaczęły mocne rozczarowania. Ciekawy był smak kakao w tym daniu, złe to nie było, ale w zasadzie nie mogę powiedzieć o żadnym intensywnym smaku. 5. Kalafior. Jak sobie wyobrażacie, że pieczony kalafior, to jest miękkie, rozpływające się w ustach, ale też lekko chrupiące danie, to dokładnie takie nie jest. Jest twardy, suchy, lykowaty. Nieporozumienie. Nie wiem jak jedna osoba może zrobić jednocześnie tak aromatyczny hummus i genialne krewetki i kompletnie bezbarwny i nie warty swojej ceny kalafior. Ale jak widać może. 6. Na koniec wszedł deser i cremu brule zdecydowanie poprawił humor. Razem z innymi poprawiaczami humoru. .*Bo oprócz tego jedzenia wypiliśmy ździebko tequilli w drinkach i na czysto, co kosztowało tyle forsy, że o mało nie chciałem tego odrabiać na zmywaku. Ale nie będę opowiadać o tej części wieczoru xD
Pozostałe sprawy: 1. Ostro nas chcieli wyruchać na rachunku. Pomyłka. Ale przypisali nam 100zł za nie nasze drinki - należały do osób, które piły je czekają na stolik, a my jak wspominałem mieliśmy rezerwację. Tak, wiem, początki, ale niesmak ze stówy pozostał #pdk 2. Klimat w lokalu bardzo mi odpowiada. Naprawdę wszystko do siebie pasuje: wystrój, muzyka która nie jest po prostu "mexico playlist", ciekawe dania. Lokal bardzo na plus, nawet jeśli nie wszystko mi tu pasowało, to takiej gastronomii bym sobie w tym smutnym mieście życzył. 3. Wrócę chyba jednak dopiero jak znacząco zmieni się menu Chyba że tylko na krewetki. #!$%@?, co to były za krewetki.
Polecam, ale: - nie każde danie jest warte uwagi, można się naciąć i wyjść niezadowolonym - drinki i alkohole to jest górna półka. Cenowa przede wszystkim - obsługa nie ogarnia i może się coś zmieni w czasie, ale awantura na wyjściu i brak większej rekompensaty nie pozostawia dobrego wrażenia - raczej warto robić rezerwację
obsługa nie ogarnia i może się coś zmieni w czasie, ale awantura na wyjściu i brak większej rekompensaty nie pozostawia dobrego wrażenia
@Iudex: Nieogarniająca obsługa powoli robi się normą, ostatnio zaobserwowałem że w coraz większej ilości lokali panuje totalna improwizacja/niekompetencja w tym zakresie, a kelnerki/kelnerzy totalnie nie ogarniają co robią lub ogarniają ale jest ich 30-50% za mało w stosunku do ilości gości więc wszystko razem wziąwszy i tak nie ogarniają
@Iudex: byłem i nie polecam. Dyniowy humus faktycznie spoko, ale wszystko inne mocno średnie, taco tez smakowało mi 1 z 3 rodzajów. Żenująco mało opcji wege - ten nieszczęsny kalafior, u mnie przyszedł cały spalony i nie miał smaku.
Obsługa żenada, ceny nieadekwatne, muzyka za głośna jak na miejsce do jedzenia bo nie da się rozmawiać dopóki wszyscy nie są #!$%@? i się nie drą :P a poszedłem na jedzenie nie
@poszlemnaobkolo: coś tam było ale ja za mocno ostrym nie przepadam to się nie wypowiem :P chyba były dostępne sosy jakieś żeby sobie dopasować, jakiś sos podany do czegoś był bardzo ostry pomiędzy innymi. Ale popatrz w menu ;) oprócz tego maja to w ogóle dziwnie podzielone. Na zewnątrz kupuje się tacosy to-go, i tam jest zupełnie inne menu niż w knajpie :| wiec może tam warto zajrzeć
@m4g33k Ja z kolei uwielbiam ostre. Najlepiej pod względem wypadał Kartel. Można było wybrać papryczkę, która była dodawana do dania. Od zwykłych pepperoni aż Carolinę Reaper. Dzięki za odpowiedź tak czy inaczej.
Tym razem: Papi Chulo. Tak, to co gruby się podniecał. Ale lokal wyczaiłem zanim gruby się zaczął nad nim brandzlować, to po pierwsze, a po drugie, mam blisko, a po trzecie mam go w dupie. Uwielbiam kuchnię meksykańską, dużo moich smaków, nie mogłem odpuścić. I nie żałuję. Niestety znów recenzja z drobnym defektem, chyba czas na wymianę telefonu - cyknąłem zdjęcie każdego dania, ale nie wszystkie się zapisały. Podlinkuję jakieś zdjęcia z googla tych potraw.
Byliśmy tam w trójkę w listopadzie w pierwszym tygodniu od otwarcia. Całe szczęście mieliśmy rezerwację, bo największy Meksyk w tym lokali to była właśnie walka o stoliki.
Kelnerka poleciła nam przejść przez całe menu wybierając po jednej pozycji z każdej kategorii. To jest naprawdę dobry wybór jak jest Was więcej, bo to są skrajnie różne dania. I mają też różny poziom. Na nasz stół wjechały ostatecznie takie pozycje:
Hummus Majów z pestek dyni - 18zł
Krewetki marynowane 36zł
Tacos wołowe (34zł) i tacos wieprzowe (32zł)
Tortilla ze smażoną fasolą 24zł
Pieczony Kalafior 34zł
Deser: cremu brule (nie pamiętam chyba ok 18zł)
Cena razem bez deseru: 178zł
To idziemy w dania:
1. Hummus. No sztos, petarda, co tu dużo mówić. Genialna mieszanka dyni, pomidorów i kolendry. Ślinka mi cieknie na samą myśl.
2. Kto nie wierzy niech idzie: najlepsze krewetki jakie jadłem w życiu. Mięsista kreweta, genialna kwaskowo-pikantna marynata, nawet pokrojone w słupki ogórki przesiąkły tym smakiem. To rozbudziło nasze dalsze oczekiwania...
3. ...zupełnie niepotrzebnie. Dalej już było gorzej. Tacos wołowe było po prostu słabe. Suche, mało intensywne w smaku. Wieprzowe to co innego, tutaj robotę zrobił też podany do tego ostra salsa czosnkowa (mam nadzieję, że nie pomyliłem do którego była salsa*)
4. Tortilla z fasolą - no tu się zaczęły mocne rozczarowania. Ciekawy był smak kakao w tym daniu, złe to nie było, ale w zasadzie nie mogę powiedzieć o żadnym intensywnym smaku.
5. Kalafior. Jak sobie wyobrażacie, że pieczony kalafior, to jest miękkie, rozpływające się w ustach, ale też lekko chrupiące danie, to dokładnie takie nie jest. Jest twardy, suchy, lykowaty. Nieporozumienie. Nie wiem jak jedna osoba może zrobić jednocześnie tak aromatyczny hummus i genialne krewetki i kompletnie bezbarwny i nie warty swojej ceny kalafior. Ale jak widać może.
6. Na koniec wszedł deser i cremu brule zdecydowanie poprawił humor. Razem z innymi poprawiaczami humoru.
.*Bo oprócz tego jedzenia wypiliśmy ździebko tequilli w drinkach i na czysto, co kosztowało tyle forsy, że o mało nie chciałem tego odrabiać na zmywaku. Ale nie będę opowiadać o tej części wieczoru xD
Pozostałe sprawy:
1. Ostro nas chcieli wyruchać na rachunku. Pomyłka. Ale przypisali nam 100zł za nie nasze drinki - należały do osób, które piły je czekają na stolik, a my jak wspominałem mieliśmy rezerwację. Tak, wiem, początki, ale niesmak ze stówy pozostał #pdk
2. Klimat w lokalu bardzo mi odpowiada. Naprawdę wszystko do siebie pasuje: wystrój, muzyka która nie jest po prostu "mexico playlist", ciekawe dania. Lokal bardzo na plus, nawet jeśli nie wszystko mi tu pasowało, to takiej gastronomii bym sobie w tym smutnym mieście życzył.
3. Wrócę chyba jednak dopiero jak znacząco zmieni się menu Chyba że tylko na krewetki. #!$%@?, co to były za krewetki.
Polecam, ale:
- nie każde danie jest warte uwagi, można się naciąć i wyjść niezadowolonym
- drinki i alkohole to jest górna półka. Cenowa przede wszystkim
- obsługa nie ogarnia i może się coś zmieni w czasie, ale awantura na wyjściu i brak większej rekompensaty nie pozostawia dobrego wrażenia
- raczej warto robić rezerwację
W komentarz więcej fotek (moim i z google'a)
#jedzenie71 #wroclaw
https://www.google.com/maps/uv?pb=!1s0x470fe999677e0fe5%3A0x985e2bcfce01603c!3m1!7e115!5sSzukaj%20w%20Google!15sCgIgAQ&hl=pl&imagekey=!1e10!2sAF1QipOKNwu03zBXI-pAiwAwrGGJq2atmW9eOXWeWZiO&sa=X&ved=2ahUKEwix5q-Equn0AhUNzIsKHYK-CKQQ9fkHKAF6BQgBEJ0B
@Iudex: Nieogarniająca obsługa powoli robi się normą, ostatnio zaobserwowałem że w coraz większej ilości lokali panuje totalna improwizacja/niekompetencja w tym zakresie, a kelnerki/kelnerzy totalnie nie ogarniają co robią lub ogarniają ale jest ich 30-50% za mało w stosunku do ilości gości więc wszystko razem wziąwszy i tak nie ogarniają
Obsługa żenada, ceny nieadekwatne, muzyka za głośna jak na miejsce do jedzenia bo nie da się rozmawiać dopóki wszyscy nie są #!$%@? i się nie drą :P a poszedłem na jedzenie nie