Wpis z mikrobloga

Dziś wigilia. Jakie dziwne odpały zdarzyły wam się w tym dniu?
Ja zacznę.

Kilka lat temu matula zaprosiła na wigilię całą rodzinkę w tym teściową siostry. Trochę była spina, bo większość prawie jej nie znała. Wchodzimy do środka, a już na wejściu każdy usłyszał, że jest zapchany kibel. Brat już porzucił w niebyt gumową przepychaczkę i wziął się za spiralę. Okazało się, że nie myśląc matula wrzuciła do klopa resztki buraków. Po dłuższej chwili i nawet dużej ilości kreta nic się nie dało zrobić. Kibel zapchany na amen. Zadzwoniliśmy na pogotowie chyba hydrauliczne. Mieli na szczęście jeszcze dyżur. Przyjechali z porządną maszyną (już nie pamiętam dokładnie co to, ale nasza spiralka przy tym to jak penis azjaty do murzyna). Męczyły się chłopy, a czas wigilii powoli się zbliżał. Szczęście w nieszczęściu było takie, że dwa mieszkania z pionu wyżej były akurat puste (wyjechali gdzieś). Inaczej tonęlibyśmy w gównie. Kilka osób powoli przyciskało. Do sąsiadów iść trochę głupio. Jedzą, wsuwają karpia i "cześć sąsiad. Smacznego. To jest Edek. Może się u Ciebie złamać?". No k$$ nie... Osiedle bloków, jedno z największych miast w PL. 10min drogi jest las. Kto był w potrzebie dostawał magiczny papier życia do łapy i szedł na misję. Lepiej zginąć w lesie niż się posrać. Przynajmniej tak wtedy wszyscy myśleli. Mina teściowej siory jak dostała papier i poszła do lasu bezcenne :D. Był też pomysł transportu na stację benzynową w celu zostawienia balastu - ale nie pamiętam dlaczego upadł.
Panowie dalej się męczyli, a my w ich pocie czoła gdzie walczyli z gównem i burakami dzieliliśmy się opłatkiem. Oczywiście ich zapraszaliśmy, ale chcieli skończyć robotę i lecieć do siebie na wigilię. Do dziś na każdej wigilii wspominamy tą gównianą historię. To są cisi bohaterowie, a nie jakieś spidermany. Uratowali nam święta (i dupy)!

Oczywiście historia jest prawdziwa. Żyją do tej pory świadkowie tego incydentu kaowo-buraczanego.

#swieta #gownowpis #heheszki #bozenarodzenie