Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Witam wszystkich. Sytuacja taka:
- 28lat, miasto powiatowe, własna kawalerka po rodzicach (nie żyją), brak dziewczyny
- pewna praca w państwówce
- tryb praca/dom, brak dziewczyny, 90% znajomych w mieście w którym studiowałem, tutaj praktycznie 0, większość dawno wyjechała.
Co radzicie zrobić?
- Zostać tu i umrzeć za życia, przesuwając tylko okienka w kalendarzu, żyjąc samotnie, ale mając pewną pracę i liczyć na cud.
- Zaryzykować i rzucić pracę i wyjechać z powrotem do miasta, w którym studiowałem - miasto wojewódzkie. Oczywiście finansowo mniej się to spina bo trzeba coś wynająć, ale daje szanse na jakiś postęp życiowy - znajomi, brak samotnych sylwestrów/urodzin, więcej możliwości spędzania czasu itd. Paca myślę z czasem do ogarnięcia, ale póki co w ciemno.
Poradźcie coś proszę, może ktoś miał podobnie i zaryzykował/nie zaryzykował i ma przemyślenia na ten temat.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #625d87ca77ac277f47a712f1
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 6
@AnonimoweMirkoWyznania może najpierw spróbuj poszukać znajomych na miejscu i jak nie wypalił to wtedy wszystko jebnij. Jeśli praca jest dobrze płatną i dobrze się w niej czujesz to trochę szkoda. Ale z drugiej strony jeśli będziesz w pełnej stagnacji przez cały okres kariery bez szans na awans to też trochę lipa i jednak lepiej się rozwijać (o ile na tym ci zależy) i czasem ta pracę zmieniać.
@nitroszczur: Ja bym nie ryzykował z wynajęciem mieszkania,
potem się okaże że nie ma pracy i musi się sądzić z lokatorem który nie płaci za mieszkanie i nie chce je opuścić.