Wpis z mikrobloga

Jakby ktoś nie wiedział czy sankcje działają
TAK DZIAŁAJĄ!

Dłuższe czytanie, czyli streszczenie raportu ekspertów z Yale o tym, że sankcje działają i co się naprawdę dzieje z rosyjską gospodarką.

Co jakiś czas w sieci pojawiają się kolejne teksty, które sugerują, że nałożone na Rosję sankcje to taka wojna na wycieńczenie i że my tę wojnę przegrywamy. No więc badacze z Yale obalają ten mit twardymi liczbami. I daję Wam ten tekst, co byście mieli argumenty na niektóre latające w internetach brednie. Linki w komentarzu. Lecimy.

Na początek autorzy raportu zwracają uwagę, że znaczna część analiz dotyczących rosyjskiej gospodarki opiera się na danych udostępnianych przez rosyjski Bank Centralny oraz Rosstat. Problem z tymi danymi polega na tym, że jest ich coraz mniej, bo Putin świadomie blokuje ich publikowanie. Mniej więcej od marca nie ma oficjalnych danych o imporcie i eksporcie, bilansie na ropie i gazie, sprawozdań finansowych wielkich firm, danych fiskalnych banku centralnego, przepływach kapitału a nawet o lotach. Krótko mówiąc: dane te są objęte podobną cenzurą, jak przed wojną dane o handlu bronią czy materiałami nuklearnymi. Tymczasem po sieci od dawna lata liczba 285 mld dolarów. Że niby tyle Rosja ma w tym roku zarobić na na surowcach. Liczba wyekstrapolowana na cały rok z początku marca. Kompletnie z czapy. Bowiem wraz z kolejnymi transzami sankcji, na jaw wychodziła prawda, która dla niektórych wciąż jest abstrakcją.

Że świat potrzebuje Rosji znacznie, znacznie, znaaacznie mniej, niż Rosja potrzebuje świata.

Weźmy gaz. Niby nie było żadną tajemnicą, że Europa importowała z Rosji 46% gazu, a Rosja eksportowała do Europy 83% (te liczby są czasem nieco inne, ale generalnie jest stosunek 2:1). A jednak odruchowo myślimy, że to my jesteśmy tu uzależnieni od Rosji, a nie Rosja od nas. Autorzy raportu zwracają uwagę, że choć embargo na gaz będzie w Europie bolało, to będzie to zawirowanie krótkoterminowe, bo długofalowo Europa jak najbardziej ma jak się przestawić na bezpiecznych dostawców. Tymczasem Rosja choruje zarówno w skali krótkiej jak i długiej. Autorzy zwracają uwagę, że rosyjska potęga surowcowa (bo dotyczy to także ropy) i tak miała od lat tendencję spadkową. Spowodowane to było brakiem inwestycji, zastojem technologicznym, faktem, że zachodniosyberyjskie pola powoli się wyczerpują i trzeba je przenosić na północ, a na to brakuje technologii, legendarną korupcją i cechą charakterystyczną wszystkich dyktatur: podporządkowaniem gospodarki mafijnej strukturze oligarchicznej. Celem jest po prost rozkradanie hajsu z surowców, a nie jego inwestowanie. Nawet bez wojny – argumentują – Rosja za 10-20 lat miałaby drastycznie mniejsze znaczenie surowcowe niż dziś. Sankcje to tylko przyspieszają. A Rosja bez surowców to naprawdę kraj trzeciego świata z rakietami.

No dobrze, ktoś powie, ale przecież Chińczycy wezmą i skupią cały ten gaz, który szedł do Europy. Ano nie skupią i nie skupują, a powodów jest kilka. Raz: sieć gazociągów z zachodniej Syberii (dostarczających do Europy) i wschodniej Syberii (dostarczające do Chin) są, uwaga, niepołączone. No po prostu nie są. Więc gaz z zachodnich pól nie może popłynąć do Chin, bo nie ma którędy, amen. Dwa: Putin już ogłaszał gazowy zwrot na wschód po 2014 roku. Skończyło się budową jednego gazociągu o pięknej nazwie „Power of Siberia 1”, który niemal całkowicie sfinansowali Chińczycy (45 mld dolarów) i który działa na pół gwizdka z powodu braków technologicznych na jednym z rosyjskich pól gazowych. A na budowę nowego sie nie zanosi, bo to tłuste miliardy dolarów, lata budowy plus planowana nitka idzie przez najbardziej odludne tereny obu krajów, gdzie brakuje nawet bazowej infrastrutkury. Trzy: Chińczycy nawet przed wojną kupowali drastycznie mniej niż Europa. W gazie LNG było to niecałe 10%, a w LPG 3,5%. Cztery: Chińczycy kupują gaz po niższej cenie, bo to Rosja ma problem, a nie Chiny. Chiny mają gazoporty i mogą kupować od kogo chcą. Rosja ma rury, które kładła latami za miliardy i ma bardzo ograniczone pole manewru.

Krótko mówiąc: Chiny nie zastąpią eksportu do Europy. Amen.

Podobnie jest z ropą. 50-60% rosyjskiego eksportu szło do Europy (liczonej jak OBWE), a do Chin tylko 20%. Znowu 2-3 krotna przebitka. A warto dodać, że zyski z ropy dały w 2021 roku 45% rosyjskiego budżetu. A i tu analitycy wskazują, że i bez wojny produkcja rosyjska w ciągu dekady spadłaby o kilkadziesiąt procent – z tych samych powodów co w przypadku gazu – a być może nawet o połowę. No a wojna jest, sankcje też, embarga również. I Rosja odbywa teraz starą lekcję o słabościach gospodarki surowcowej.

W kontekście ropy mogliście słyszeć, że no tutaj to Chińczycy i Hindusi nie zawodzą i kupują dużo. Tak. Dużo, po dużo niższej cenie. Rabat na tamtym rynku wynosi aż 35 dolarów na baryłce, co jest liczbą wcześniej niespotykaną. Powód jest ten sam: to Rosja MUSI sprzedać, a Chiny nie muszą kupować. Gdyby musiały, kupowałyby wcześniej. Więc narzucają dumpingową cenę. Dodajmy do tego, że koszt produkcji ropy w Rosji jest jednym z najwyższych na świecie (przed wojną ponad 40 dolarów na baryłce, a teraz na pewno więcej) i mamy rezultat: Rosja zwiększyła eksport do Azji, ale w żadnym wypadku nie pokryło to utraty eksportu do Europy. Zresztą po radykalnym skoku importu rosyjskiej ropy do Chin i Indii w kwietniu i maju, wartości te już zaczynają powoli spadać.

Od siebie dodam, że zajebiście mnie irytuje ta pewność z jaką niektórzy rzucają tezy, że Chiny i Indie raz-dwa zastąpią Europę w imporcie surowców. Tak? To skoro to jest takie proste, to czemu nie kupowali tych surowców wcześniej? Rosjanom wystarczyłoby zwiększyć produkcję i cyk, sprzedawać i nam i Chińczykom.

Jeszcze zabawniej robi się, gdy eksperci popatrzyli na import do Rosji. Tu również Rosstat odmawia udostępniania danych, ale z analizy przeprowadzonej w topowych biznesach handlujących z Rosją, wyłania się obraz ponad 50% spadku w imporcie. Połowa. Uwaga opinii publicznej – z powodów emocjonalnych – skupia się na tych firmach, które odmówiły wycofania się z Rosji, co może rodzić przekonanie, że panuje zasada business as usual. Tymczasem w rosyjskiej gospodarce dramatycznie brakuje komponentów. Okazuje się również – wbrew temu co pompatycznie ogłasza Putin – że nie bardzo jest kim zastępować znikających dostawców. Np. według Instytutu Ekonomicznego Gajdara, aż 81% rosyjskich wytwórców nie mogło znaleźć rosyjskiego zamiennika brakujacego importowanego produktu. A połowa z owych 19% była „wysoce niezadowolona” z jakości zamiennika. Ale to nie wszystko. Bowiem okazuje się, że import z krajów nakładających i nienakładających sankcji spadł o podobne wartości, odpowiednio 60% i 40%. Bo jednak wszyscy wolą poświęcić ten mały procencik rynku jakim jest Rosja na rzecz dobrych stosunków z Zachodem.

Aha: import odpowiada za około 20% rosyjskiego PKB. Ale są branże, gdzie liczba ta sięga nawet 70-80%. Wszystkie te lata dojenia państwowego majątku, braku inwestycji i gnojenia myślących obywateli – właśnie zaczynają się boleśnie spłacać.

No, ale tutaj to Chiny już na pewno wejdą jak do siebie i zaleją Rosję swoimi produktami, nie? Nie.

Okazuje się, że import z Chin również... spadł o 50% od stycznia do kwietnia. Dodatkowo wycofały się niektóre chińskie banki i parę wielkich firm, choćby z sektora energetycznego. Czemu? Ano przede wszystkim z powodu wspomnianej na początku asymetrii. Chiny są dla Rosji pierwszym partnerem handlowym, z importem trzykrotnie większym niż Niemcy i pięciokrotnie większym niż USA. Tymczasem Rosja dla Chin nie mieści się nawet w TOP 10, a eksport do USA jest 7 razy większy niż do Rosji. Dlatego Chiny mogą poświęcić handel z Rosją na rzecz stabilności handlu z Zachodem. Proste.

Do tego dodajmy 20% inflacji (najwięcej od kryzysu w 1998 roku), w sektorach uzależnionych od importu raczej bliższą 50%, iście radzieckie próby stworzenia równoległej gospodarki opartej na nielegalnym imporcie (bez większych efektów), masową nieosiągalność wielu dóbr (np. produkcja samochodów spadła z 100 tys. miesięcznie do 27 tys., przy czym zagraniczne marki, w tym chińskie, niemal do zera), dramatyczny spadek jakości produkowanych krajowo dóbr (słynne Łady bez airbagów), fakt, że wielu krajowych producentów po prostu nie ma technologii i know-how by dostarczać zaawansowane części itd. itp. Trochę to nie pasuje do opowiadanej przez Putina bajki o rzekomej autarkii rosyjskiej gospodarki, prawda?

Ale to nadal nie wszystko. Słyszeliście, że z Rosji uciekło około 100 tys. wysoko wykwalifikowanych pracowników? Well, to było 4 miesiące temu. Teraz ta liczba prawdopodobnie przekracza pół miliona. A o tym, że z Rosji uciekło około 15 tysięcy superbogaczy, czyli co piąty!, co spowodowało wyciek około 70 mld dolarów (według prawdopodobnie zaniżonego szacunku banku centralnego) tylko w pierwszym kwartale – to już mogliście nie słyszeć. No i uciekły firmy. Nasza uwaga skupia się na tych, którzy zostali (poniekąd słusznie), ale nie powinno nam to zaciemniać właściwego obrazu. Tak się akurat składa, że autorzy raportu są także autorami na bieżąco aktualizowanej listy firm, które się z Rosji wycofały. A także potężnej analizy wpływu tychże wycofujących się firm na rosyjską gospodarkę. No i różowo to dla rezimu nie wygląda. Do podobnych wyników doszli autorzy równoległej analizy z Kijowskiej Szkoły Ekonomicznej.

Z Rosji wycofało się około 1000 dużych firm, które zatrudniały około miliona Rosjan, a ich wartość to około 600 miliardów dolarów, czyli tak jakby 40% rosyjskiego PKB. Ten proces trwa, więc jest rozłożony w czasie, niektóre straty wyjdą za kilka lat, ale liczby są potężne. Co ciekawe, badacze odkryli, że inwestorzy i rynki takie firmy... nagradzają. Wszyscy traktują Rosję jako rynek ryzykowny, więc decyzja o wycofaniu jest przyjmowana in plus. Zresztą i tu wyłazi asymetria, bowiem dla większości tych firm Rosja stanowiła, uwaga, 1-2% rynku. Można poświęcić. I się opłaca.

No dobrze, pytają autorzy – to czemu to jeszcze nie padło? Ano temu, że Putin stosuje niespotykane w historii interwencje. Dużą wagę przykłada do sztucznego trzymania kursu rubla. Czego zapominają dodać niektórzy eksperci? Że kurs jest wysoki, ale wolumen obrotu gówniano niski. Tak, w Rosji, podobnie jak w ZSRR i PRL, powrócił czarny rynek walutowy, gdzie dolar chodzi po 20-100% więcej niż po kursie oficjalnym. Normalna, zdrowa gospodarka, o co chodzi. Z drugiej strony, Putin wprost wypłaca Rosjanom wielkie transfery socjalne. A to emerytom, a to kobietom w ciąży, żołnierzom, najuboższym, urzędnikom itd. Normalnie takie coś finansowałby z gazu i ropy, ale tu – jak już wiemy – robi się sucho. Ale mają 600 mld dolarów rezerw walutowych – powiecie. Nie. Mieli 600 mld dolarów rezerw walutowych, ale 300 im ekspresowo zamrożono, a reszta topnieje i to szybko. Według badaczy – o 75 miliardów od początku wojny. Więc gospodarkę się ratuje, ale środków na to ratowanie też już ubywa.

I dobrze.

Najważniejszy wniosek jest w zasadzie jeden: Rosja na niemal każdym polu stoi na straconej pozycji, wobec innych. To Rosja potrzebuje sprzedawać surowce znacznie bardziej niż inni je kupować. To Rosja jest importerem, którego można olać na rzecz USA i Europy, bo Rosja jest po prostu biedna i kupuje mało. To Rosja potrzebuje zachodnich części znacznie bardziej niż Zachód potrzebuje je jej sprzedawać.

Tak, będzie ciężko. Kto wie, może zimą zabraknie nam ogrzewania. Ale nie panikujmy, że „sankcje nie działają” i że w związku z tym należy się z Putinem jakoś dogadać, sprzedając mu Ukrainę. Działają. Powoli, metodycznie, dogłębnie. Nikt rozumny nigdy nie oczekiwał, że sankcje przerwą wojnę, przynajmniej nie w skali tygodni czy miesięcy.

Ale – podobnie jak pisałem w kwietniu – jesteśmy właśnie świadkami historycznego upadku rosyjskiego imperializmu. Liczby nie kłamią.


https://www.facebook.com/PutinowaPolska/posts/pfbid031AAZogX7VW5VcRf5FAtiCmwGrjQXSj5QF5TZTQKBBVYFxqEEBbFiRuCXzwk5BgdSl

#neuropainformuje #publicystyka #wojna #rosja #ukraina
naczarak - Jakby ktoś nie wiedział czy sankcje działają
TAK DZIAŁAJĄ!

 Dłuższe czy...

źródło: comment_1660037403Rk4SI1NdQNk0fOpg1Gce9w.jpg

Pobierz
  • 17
  • Odpowiedz
Jakby ktoś nie wiedział czy sankcje działają


@naczarak: co za historyczny i ekonomiczny rak i ignorancja z tym obrazkiem. Zamordystyczny totalitarny socjalizm vs Rosja która i sama się wyżywi i ogrzeje.

Ale to jeszcze nic - najbardizej rakowe jest porównanie dzisiejszych sankcji do 1980 roku - #!$%@?, wtedy USA się dogadało z Saudami i wypuścili na rynek tyle ropy, że ceny ropy poleciały na ryj - przez co ZSRR nie miał
  • Odpowiedz
@naczarak: dobra dobra już się tak nie podniecaj. ROSSJA to potęga i wolny kraj, zarządzany przez ekspertów. Tam społeczeństwo zyje w pałacach że złota a nie w piwnicach. Putin dba o potrzebujących i jest tam lepiej niż w padającej Europie. Tak, przykro to przyznać ale wyprzedzili nas i obawiam się że te masy lekarzy i inżynierów pojadą do roSSiji a nie wspierać tych biedaków w Europie.
  • Odpowiedz