Wpis z mikrobloga

Instytut Onkologii w Warszawie, pół roku czerwonej chemii (najmocniejsza), guz wielkości puszki coca coli, grozi amputacja kończyny. Wstajesz o 4 żeby być jak najwcześniej w szpitalu na pięciodniowy cykl chemii, masz skierowanie z dokładną datą przyjęcia, robią badania kwalifikujące do przyjęcia na oddział - a potem dostajesz informacje, że nie ma #!$%@? miejsc i cie nie przyjmą XD
#onkologia #warszawa
  • 16
@CrimsonMiras: W moim mieście na wynik biopsji trzeba było czekać 11 tygodni po czym stwierdzili, że to trzeba w Warszawie zbadać bo oni potrafią. Źle ocenili guza, rozcieli brzuch dosłownie od dołu po mostek, guz podczas operacji się rozpadł, rozlał po całej jamie brzusznej a po miesiącu odrósł do pierwotnych rozmiarów + pojawiły się dwa mniejsze. A POZ no to cóż… półtorej roku wciskanie leków przeciwbólowych i diagnozy o rwie kulszowej.
@majorski: ale skorzystałeś ze "ścieżki onkologicznej"? Do momentu dostania się do specjalisty nie było problemów i czas oczekiwania był krótki? Przykro słyszeć co się działo później, może miałeś pecha i nie trafiłeś na specjalistów.
@majorski: niestety, ale w NIO jest taki przemiał, że głowa mała, pacjentów traktuje się taśmowo. Jak usłyszałam od koleżanki, że tam na oddziale każą stać pacjentom w kolejce, żeby dostać chemię, to xd (to było już parę lat temu, mam nadzieję, że to zmienili). Cieszę się, że już się tam nie leczę, mój lekarz tylko czasem dzwoni do nich po konsultacje. Ale teraz mam chociaż poczucie, że traktują mnie jak człowieka.
@CrimsonMiras: Od momentu dostania się do specjalistów na każde badanie maksymalnie 4-5 tygodni czas oczekiwania, aczkolwiek półtorej roku bujanie się z ogromnym bólem w miednicy i nodze, drętwienie całej kończyny, nie dało się samodzielnie poruszać i non stop odbijanie sie od lekarzy z diagnozą „rwa kulszowa” i przepisanym tramadolem
@majorski: o boże, współczuję. U mnie w szpitalu każdy siedzi u siebie na sali na łóżku i to pielęgniarki przychodzą do ciebie z chemią. Myślałam że to standard, dopóki koleżanka, która leczy się w NIO nie wyprowadziła mnie z błędu.

U mnie, jak jeszcze leczyłam się w NIO, całe szczęście zgodzili się żebym chemię przyjmowała u siebie (nie jestem z Warszawy), a do nich jeździłam tylko na kontrolę co 3 kursy.
@min_borda: Tutaj samemu trzeba się zgłaszać do pielęgniarek po podpięcie/odpięcie chemii, samemu pilnować czasu pomiędzy butlami, spać w trakcie nie wolno bo trzeba pilnować i samodzielnie regulować przepływ. Na silne oparzenia po radioterapii nikt nawet nie chciał zerknąć zarówno pielęgniarki jak i lekarze, nie mówiąc o opatrunku. Pielęgniarka domowa z codziennymi wizytami jedynie uratowała sprawę.
@majorski: kurczę, słabo. To naprawdę może wyglądać inaczej, jak mi się chemia rozlała pod skórą, zanim mi port założono, to pielęgniarki były mocno zaaferowane, pobiegły po lekarza, a on sam mnie zaprowadził do chirurga. A o tym pilnowaniu przepływu też słyszałam od koleżanki i dla mnie to jakiś kosmos.

Pewnie już nieaktualne, ale ja na oparzenia po radio dostałam od pielęgniarek Revicord Medi Cream i mi pomógł.

Pytam z ciekawości, nie
@majorski: Nie wiem na jakim oddziale jesteś, ale byłam na tkankach miękkich, kości i czerniaków i jeżeli nie było miejsca w szpitalu to można było pójść do hotelu szpitalnego na Roentgena. W dzień chemia w szpitalu a noc w tymże hotelu. I miałam trzy różne rodzaje chemii, w tym czerwoną.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@majorski: Mi nawet na rękę był ten hostel przyszpitalny, przynajmniej mogłam zjeść po chemii coś lepszego niż szpitalne żarcie, ale wiadomo, wszystko zależy od stanu zdrowia i samopoczucia. Powodzenia z nieprzyjacielem!
ale skorzystałeś ze "ścieżki onkologicznej"?


@CrimsonMiras: czy ścieżka onkologiczna działa tylko na początku leczenia po rozpoznaniu? Chodzi o to, że bliska mi osoba leczy się w miejscu X gdzie wyczerpała możliwości terapii i chcemy się przenieść do miejsca Y, a tam odległe terminy są