Wpis z mikrobloga

@malyalewarjat tak jest. W sumie samo wyszło. Dzieli mnie od obecnej firmy 600 km, więc każdy zdaje sobie sprawę, że jednorazowa obecność w biurze = dwudniowy wyjazd i nie ma jakichś przyjazdów bez sensownego uzasadnienia.

A że tylko home office to inna sprawa. Łącznie w życiu wytrzymałem 9 miesięcy w biurze i nawet nie rozważam ofert z pracą stacjonarną czy hybrydową. Wolałbym mniej zarobić, ale siedzieć w domku niż marnować codziennie czas
@Grremllin: moja zasada to nigdy nie jechać na 100% wydajności, bo przełożeni się do tego przyzwyczają i będą tego wymagać, a pracownik się przez to szybko przemęczy i wypali. Trzeba pracować na 30-40% wydajności, jak jest jakaś awaria, to w drodze wyjątku zwiększyć wydajność do 70%, a później znów wrócić do 30-40%, wtedy to zauważą i docenią.
Było to już przetestowane w praktyce w poprzedniej pracy i faktycznie byłem bardziej chwalony,