Wpis z mikrobloga

@wfyokyga: pamiętam jak kiedyś siedziałam w kolejce u weta i weszła mama z taką starszą już córką i żółwiem w pudełku. Zrozumiałam z jakichś rozmów, że ten żółw był „odziedziczony”, w sensie przekazywany w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Przyszły z nim, bo w tym roku jakoś się nie wybudził jak zwykle na wiosnę.
Weszły do gabinetu i okazało się, że żółw był martwy.
Z jednej strony było mi przykro, ale