Wpis z mikrobloga

#dobranoc

To było w technikum. Wracam sobie do domu w plecaku książek pełno, bo projekt przygotowywałem. Pod domem usypana maleńka śniegowa górka ze śniegu z podjazdu. Ubita, rozmrożona i zamrożona. Nie ma bata, każdy by na nią wszedł. Wszedłem i ja, rozejrzałem się z perspektywy o pół metra wyższej i postanowiłem ot tak z niej się ześliznąć jak skoczkowie na skoczni, noga przy nodze. Oczywiście fizyka mnie pokonała, współczynnik tarcia był znikomy, więc nóżki zjechały szybciej niż reszta ciała. Jakiegoż orła wywinąłem do tyłu! I teraz włączcie wyobraźnię: "upadłem" na plecy a właściwie na plecak, a plecak na mikro górkę... wobec czego cały impet upadku przejęła głowa która się bardzo bardzo energicznie odchyliła w tym wypadku do tyłu. Wstałem szybciutko, co by jakiś sąsiad nie zobaczył porażki.

Następnego dnia nie wstałem z łóżka. Pierwsza próba zakończyła się głośną ^^^urwą i dziwną falką, gdyż głowa nadal leżała na poduszce, tułów i biodra nie, nogi leżały. Mialem tak naciągnięte ścięgna, że poezja. Przez kilka kolejnych dni swoją głowę z łóżka podnosiłem oburącz, a w szkole obracałem się całym ciałem, gdy ktoś do mnie mówił...

A czemu to mówię? Spać od tego upału nie można, zima mi się przypomniała.

#coolstory

#kontuzja

#pielegniarka