Wpis z mikrobloga

#podroze #kirgistan #gowno #moje #zdarzylosienaprawde

Dawno na mirko nie było dobrej historii z gównem z roli gównej, więc czas już nadrobić straty i zaspokoić ten głód. Tym bardziej, że historia zdarzyła się w tak egzotycznym kraju jak Kirgistan! Zapraszam do lektury!

Tl, dr


Kirgistan – kraj, który ma na fladze logo x-boxa (sprawdźcie, jeśli nie wierzycie), a jego moc i 90% powierzchni stanowią góry. Udałem się tamże wraz ze swoim Ziomeczkiem równy rok temu, bo właśnie 7 sierpnia 2013 r. stanęliśmy na drodze krajowej nr 7 na wylocie z królewskiego miasta Krakowa z wyciągniętą łapą i stosownym kartonem. Po licznych przygodach, o których pisał tutaj nie będę, trafiliśmy do miejscowości Dżalalabad, znajdującej się na wschodzie Kirgistanu, na dworcu autobusowym (lepszej nazwy nie znajduję na to, czym w zamierzeniu miał być ów chaos organizacyjny i architektoniczny) poszukując transportu do stolicy, Biszkeku. Zazwyczaj o transport w Kirgistanie łatwo, wszędzie kursuje mnóstwo busów, które są śmiesznie tanie i poważnie przepełnione, zwłaszcza z tak dużego miasta do stolicy. Tym razem pech jednak chciał, że nie mogliśmy przebierać w ofertach, jedyna możliwość tego dnia na #!$%@? się przez góry i dotarcie do przełęczy na wspomnianej nomen omen wyżej wysokości, gdzie chcieliśmy spać, to ta, załączona na poniższym zdjęciu

http://imgur.com/PZcOluR

40˚55’33.11”N 72˚58’29.37”E

Tu należy wspomnieć, że wiodącym wyznaniem w Kirgistanie zdaje się być alkoholizm (większość dorosłego społeczeństwa) praktykowany w biały dzień na ulicach miast i wsi, jednak oficjalnie jest to islam (w wersji lajt, około 70% ludności), a meczety wtapiają się między domy i nie zawłaszczają przestrzeni publicznej. Duży odsetek ateistów (około 20%) to pozostałość po czasach Sojuza, również po komunizmie pozostało w Kirgistanie sporo białych ludzi, Rosjan, kompletnie zasymilowanych i wykonujących takie same prace jak Kirgizi.

Nasz Mercedes Transporter był już zapełniony pięcioma sympatycznymi Kirgizami, więc ledwo starczyło miejsca dla naszej dwójki. Jednak sympatia szybko ustąpiła miejsca pierwszej jaskółce niepokoju, kiedy odmówiono nam wniesienia na pokład trunku „Szahtarskoje Piwo”, argumentując to śmiechem i słowami „grzech” oraz „nieczysty człowiek”. Z tak wojującym i radykalnym islamem spotkałem się pierwszy raz u Kirgizów, zwłaszcza mając świeżo w pamięci wielu z nich leżących po rowach i #!$%@? w trupa. Drugą jaskółką zwiastującą przyszłe wydarzenia było zachowanie mojego Ziomeczka, który „pójdzie jeszcze szybko się załatwić”, ale równie szybko wrócił, bo „nie było gdzie”.

Tu należy wspomnieć, że mój Ziomeczek ma raczej proste potrzeby życiowe, kiedy jest głodny głośno o tym oznajmia, kiedy chce „szybko się załatwić”, rzuca plecak i udaje się w najbliższe ustronne miejsce. Jeżeli nie ma takiej możliwości, ciężko to przeżywa, oczy w słup, wzrok mętny i nieobecny, cera blada, wyraźne krople potu na czole i znamiennie słowa: „Kupa mnie ciśnie”. Wtedy znak, że to już final countdown.

Ruszyliśmy na północ. Okazało się, że Kirgizi są w trakcie pielgrzymki do jakiegoś świętego miejsca, mają ze sobą Koran i studiują go z gorliwością neofitów.

http://imgur.com/1Gu8UF2

Dzień powoli się kończył, zatrzymaliśmy się w przydrożnej knajpce na posiłek. Po kolacji nasi towarzysze zaprosili nas do małego pokoju, zwrócili się w stronę Mekki i przyjęli postawy odpowiednie do islamskiej modlitwy. Na nasz pytający wzrok nakazali uczynić nam to samo. Zwłaszcza jeden odznaczał się niemiecką skrupulatnością, pilnując tego w jaki sposób trzymamy ręce i jak się zginamy. „Trochę beka” - pomyślałem. I tutaj dochodzimy do clue całej sytuacji. Jako że ze mnie prawdziwy Polak-katolik, na koniec pacierza przeżegnałem się xD Tak, żeby hitlerowiec widział. Na ile było to głupie, niedojrzałe, szczeniackie, pyszne, niebezpieczne – o tym nie myślałem, taką czułem potrzebę i tak zrobiłem. Na początku Niemiec nie odezwał się słowem, jednak kiedy ruszyliśmy dalej, a ja siedziałem z nim ramię w ramię, powiedział mniej więcej: „Widziałem, zrobiłeś coś takiego (tutaj tak jakby się przeżegnał), a wiesz, co to znaczy?”

I zaczął #!$%@?ć!

W sensie nie mnie, zaczął tłumaczyć filozofię Islamu, połączenia z chrześcijaństwem, co zrobić, żeby stać się muzlimem, zaczął podpuszczać do wymawiania formuł po arabsku, wszystko przy akompaniamencie rozbawionych kolegów. Oburzony, długo #!$%@?ł. Kończył się dzień. Po około godzinie teologicznej dysputy (bardziej na migi), Kirgizi zatrzymali się na kolejną modlitwę. Tym razem stanęli na poboczu, wyciągnęli koce i skryli się w cieniu samochodu, że już niby po zachodzie słońca, praktyka często spotykana.

Kiedy wsiedliśmy z powrotem, nazista powiedział, że musi odpocząć i że będzie spał w bagażowni. Kiedy później z niej wyszedł, wyglądał jak prosiak pobity przez Rockiego Balboę, znać droga i styl jazdy naszego kierowcy nie służył mu.


Razem ze mną i moim Ziomeczkiem został z tyłu największy grubas z nich wszystkich. Ten też poczuł się zmęczony, więc ułożył się na kozetce, poklepał mnie po brzuchu (tak, #!$%@?) i położył się na mnie jak na poduszce. Z krzywym uśmiechem i żeżuncją na twarzy odwracam głowę do mojego Ziomeczka, żeby zobaczyć, jak zdycha ze śmiechu, ale widok był gorszy niż się mogłem spodziewać. Oczy mojego Ziomeczka stanęły w słup, krople potu na jego czole pięknie lśniły, on sam tylko odwrócił do mnie głowę, lekko się uśmiechnął i powiedział znamienne słowa:


To jest to samo uczucie, jak kiedy ubijasz ziemniaki na niedzielny obiad i sobie nagle przypominasz, że zapomniałeś ich posolić. Świat zatrzymuje się na chwilę, a gwiazdy na niebie układają się w konstelację „CZARNA DUPA”.

Teraz pewnie myślicie, że odliczanie dobiegło końca, Niemcowi puściły nerwy, kierowcy hamulce a koledze zwieracze? Jednak mój śmiały czyn w obronie wiary musiał zostać nagrodzony, bo oto dotarliśmy do przełęczy, krzyknąłem „my tu budiem pałatke stawiać” i wyszliśmy na zimną noc.

Przy wjeździe do tunelu, który został wydrążony pod przełęczą, była jakaś ochrona, jakaś znudzona pielęgniarka w punkcie sanitarnym no i był kibel. Po ciemku mój Ziomeczek do tego kibla się udał, ja rozbiłem namiot a rano, kiedy wstaliśmy i poczułem nagłą potrzebę, sam do tego kibla poszedłem. Wierzcie, już na niejednym kiblu kreta spuszczałem, ale to ten wyrył mi się w pamięci żelaznym rylcem. Toalety w Kirgistanie są prawie zawsze na Małysza, nawet w eleganckich restauracjach, co wydaje się bardziej higieniczne w warunkach środkowej Azji. Tutaj na początku ludzie jeszcze normalnie załatwiali się, do wspólnej dziury w ziemi, z czasem kiedy kupa gówna zaczęła wychodzić ponad linię komfortu, zaczęto się więc cofać bliżej wejścia, aż w końcu stawiano kloce na progu. I serio, fekalia były również na ścianach.

http://imgur.com/LsSVgSe,QrVcLNB

42˚19’55.02”N 73˚49’01.60”E

Mały ceglany budyneczek po prawej stronie – to właśnie tam się to wszystko zakończyło.

Jeśli dotarliście aż tutaj, to gratuluję i dziękuję.
  • 3