Wpis z mikrobloga

#pasta #heheszki

Nazywam się Kasia, mam 15 lat, interesuję się biologią i psami. Na koncie mam 2 wicemistrzostwa szkoły w warcabach. Mówią, że jestem typową chłopczycą, może coś w tym jest. Mam młodszego brata Patryka, nerda, ledwo przechodzi z klasy do klasy, a całym jego życiem jest "Konter Strajk", w którego mimo tysięcy godzin praktyki jest słaby. Ma bana na większość serwerów, bo jak przegrywa to włącza mikrofon i udaje słonia.

Moja 4 letnia siostra Andżelika ma Downa. Nikt jej nie chciał, ale na Słowacji za aborcję zaśpiewali sobie 600 euro, mimo to że rodzice sprzedali naszego Kadetta przez co nie pojechaliśmy do Łeby, to i tak zabrakło na zabieg i teraz się męczymy. Gdy nie ma mamy, Patryk bije Andżelikę fletem po głowie. Ma do niej uraz, bo przez to, że się pojawiła rodzice nie kupili mu nowego komputera i cały czas ciśnie na 512 MB Ram z komunii i każdy na osiedlu ma bekę.

Tata Janusz często nas biję, ale wybaczam mu i modlę się za niego. Ma ciężką pracę, rozkłada rusztowania 12 h dziennie, na czarno, ale 2100 brutto wyciągnie. Na opłaty będzie. Jest kibicem reprezentacji polski w każdym sporcie, gdy nasi przegrywają, pijany wchodzi z pasem do pokoju Patryka i przegląda jego dzienniczek ocen. Mój brat zawsze potem przez 2 dni gra w CS'a na stojąco.

Mama Teresa stara się nad wszystkim zapanować, niestety 3/4 etatu w biedronce i stawka 1400 brutto nie pozwala nam na luksusy. Codziennie jemy makaron, lub ryż z przecierem pomidorowym, nikt tego nie lubi, ale na głodniaka wszystko wejdzie.

Pomieszkuje z nami jeszcze wuj Zbyszek. Nie ma domu, z reguły stacjonuje w poczekalni na dworcu autobusowym, ale gdy jest zimno urzęduje u nas. Nie lubię go, najpierw naje się w jadłodajni i w śmietniku, a potem przychodzi do pokoju jak jemy obiad, wyciąga nam brudnymi palcami makaron z talerzy i mówi" no, dobre to macie, fajnie se żyjecie". Mama spodziewa się kolejnego dziecka, chłopczyka. Chcemy nazwać go Karolek, ku czci naszego wielkiego papieża Polaka. Tata mówi, że to dziecko sąsiada, Pana Józka Grabowskiego i wypomina matce, że on takiej świni to by po 3 flaszkach nie ruszył. Wydaje mi się, że wzięliby rozwód, ale matki nikt nie chce, a ojciec nie potrafi nawet prania zrobić. Tak sobie żyjemy na naszych 45 metrach kwadratowych. Uczę się pilnie, mam nadzieje, że kiedyś skończę studia z Biologii i będę miała własne schronisko dla psów i kotów.
  • 7
@Ronix:

Nie, nie jest. Przejaskrawiony jest może tylko tekst o aborcji. Na podwórku te historie były codziennością u połowy kolegów. Gdynia- miasto, w którym mieszkańcy są najszczęśliwsi w Polsce. Słuchanie i oglądanie kolegów uczyło pokory i szacunku do własnych rodziców.