Wpis z mikrobloga

Czlowiek chce cos w zyciu osiagnac i porzuca swoje rodzinne okolice, trafia na studia. Niby po latach kontakt ze starymi znajomymi jest, ale coraz mniej czasu by go razem spedzac, coraz trudniej zebrac cala dawna grupe znajomych.

Powoli zaczynasz sie spotykac juz tylko z pojedynczymi starymi znajomy, ale kazdy zaczyna miec cos, co zabiera mu coraz wiecej czasu: studia w innej czesci kraju, narzeczona, 12h/dziennie w pracy. Powoli spotykacie sie coraz rzadziej, bo kazdy ma swoje priorytety. Wiadomo ze sa to ludzie do ktorych zawsze mozna sie odezwac, ale w deszczowy dzien, rozmowa przez telefon nigdy nie zastapi butelki wina nad jeziorem.

Pewnego dnia czlowiek laduje samemu w nieznanym miescie, zaczyna studiowac, kolejny etap w zyciu, duzo nauki ale tez ogrom zabawy i mile spedzonego czasu, niestety wiekszosc poznanych ludzi to osoby, ktore maja swoich znajomych czy to ze szkoly sredniej, czy z jakiejs dawnej zgranej paczki ktora razem tutaj mieszka, albo po prostu w kilku poszli na te same studia.

Czlowiek poznaje tych wszystkich ludzi wokol, spedza z nimi czas, jakos sie integruje, ale zawsze pozostaje czyims znajomym. Nie ich znajomym, kogos jednego z tej grupy znajomym, nigdy nie bedziecie paczka, bo nie znacie sie tyle lat, jest to zrozumiale bo oni spedzili ze soba np. 6 lat, a Ciebie znaja pol roku, to zawsze bedziesz tym kims na doczepke, tak ze zadzwonia po Ciebie jak sie dzieje cos ciekawego, ale zawsze bedzie ten podzial.

Ty i oni. Razem, a osobno.

Ludzie z samej grupy na studiach to osobny temat, jest to duza masa ludzi, bardzo roznych, niby kazdy znajdzie cos dla siebie, ale jest to czas na poglebianie wiedzy w konkretnych zainteresowaniach i jesli nie jestes w czyms wybitny, to nikt nie zaprosi Cie do jakiegos ich wspolnego projektu ktorzy sobei jako jakas tam grupka zadan wymyslili. Niby chodzicie sie cala grupa integrowac, ale tak naprawde traktujecie sie w wiekszosci jako przypadkowych ludzi. Grupa jest duza, wiec sie dziela grupki. Czlowiek nie lubie wybierac wiec chce utrzymywac kontakt z kazdym, bo tacy fajni ludzie, ale nie mozna miec wszystkiego, wiec nie ma sie niczego. Zaczynaja sie tworzyc grupki. Pojawia sie to o czym kawalek wyzej.

Studia sie powoli koncza, a czlowiek czuje ze lada chwila zacznie siedziec "w piwnicy" bo znowu wszyscy sie rozejda gdzies po swiecie i pozostanie sam.

Niekonczacym sie taniec poznawania nic nieznaczacy ludzi, jednoimprezowych znajomosci.

Dlaczego tak dziala ten swiat jak dziala? Czy czas na szukanie prawdziwych przyjaciol musi sie konczyc w podstawowce? Dlaczego nie da sie zebrac grupki znajomyc, gdy wszystcy wokol niby sie czuja tacy samotni?

Czlowiek zyje w tak duzym skupisku ludzi, ktorzy mijaja sie na ulicy nawet nie widzac swoich twarzy, zanurzeni we wlasnych problemach, ktore maja ochote wykrzyczec, ale zamiast tego ida jeden za drugim w swojej codziennosci tlumiac emocje w sobie. Czasem ktos podniesie glowe spogladajac z nadzieja w oczach na innych, moze ktos zaczepi, moze dzisiaj pozna najlepszego przyjaciele, albo przyszla zone, rozglada sie ale nikt mu nie patrzy w oczy, po czym znowu opuszczaja glowe i wkladaja sluchawki do uszu. Nie maja do kogo krzyczec, ani plakac, nikt nie slucha.

Samotnosc w wielkim miescie.

#tfwnof #wroclaw
  • 8
@axis21: nawet nie wiesz ilu zajebistych ludzi poznasz później w pracy. A to jak sobie te znajomości rozbudujesz zależy tylko od Ciebie. Nikt nie zaprasza? To sam coś zorganizuj.

Poza tym zawsze możesz wpaść na wrocławskie wykopiwo i zobaczyć, że inni mają jeszcze gorzej :>.
@axis21: ano widzisz. Też ostatnio o tym myślałam. A prosos studiów, z mojej strony to wygląda tak, że w tygodniu super fajnie, imprezki, znajomi. Przychodzi weekend i zostajesz sama. Wszyscy pojechali do domów, a w mieście się nic nie dzieje. Żeby zrobić imprezę w weekend to wyczyn, bo większości nie ma.
@axis21: To samo tutaj. Inny kraj, nowe studia, nowe znajomości, a koniec końców i tak siedzisz sam w mieszkaniu przy piwie i mirko. Znajomości "hostelowe" - pogadać, wyjść 2-3 razy na piwo, zapomnieć o sobie do końca życia.
@axis21: zgadzam się z każdym słowem, niby fajnie, poznajesz kogoś nowego, może nawet zapowiadać się obiecująco, ale ten ktoś zawsze ma już jakiś bliższych znajomych, a Ty ostatecznie zostajesz jedynie jednym z setek znajomych, którzy przypadkiem się czasem gdzieś miną zamieniając w najlepszym razie ze sobą dwa słowa
Jednym z powodów mojego pójścia na studia we Wrocławiu było to że nikogo nie znałem. (głód nowych doświadczeń) Mam teraz wielu świetnych nowych znajomych i jak obserwuje różne paczki które się porobily to rzadko mają one coś wspólnego ze starymi znajomosciami. Grunt to szukać czegoś nowego. Zamieszkać w akademiku, zapisać się do koła naukowego czy organizacji studenckiej. Robić coś poza siedzeniem w pokoju.