Wpis z mikrobloga

Ponieważ sporo z Was pod moim ostatnim postem było zainteresowanych tematem #erasmus, pomyślałam sobie, że przyda Wam się krótka relacja z moich doświadczeń - co się przyda, czego unikać, jak się przygotować i tak dalej. Rozbiję to na kilka części, żeby nie było ściany tekstu

CZĘŚĆ 1 - PRZYGOTOWANIA

A więc po spotkaniu zagranicznych studentów w Twoim mieście, kilku wyjazdach za granicę, opowieściach wykopków, jak to łatwo zaliczyć jakiegoś Sebastiena lub Karen ( ͡° ͜ʖ ͡°) chcesz wyjechać na Erasmusa. Super! Ja też chciałam, nawet zanim jeszcze poszłam na studia. Cała procedura wymaga jednak trochę przygotowań, o których warto wiedzieć wcześniej.

#1 Dowiedz się, kiedy na Twojej uczelni następuje termin składania dokumentów - od tego bym zaczęła, bo wtedy wiesz, czy jest w ogóle sens załatwiać dokumenty na ten rok, czy musisz jeszcze poczekać. Na mojej uczelni ( #agh ) działało to tak, że prodziekan przyjmował dokumenty w ciągu jednego tygodnia kwietnia, dlatego ważne było, żeby wszystko sobie skompletować do tego czasu, ale gdzie indziej może to działać trochę inaczej.

#2 Przejrzyj listę uczelni dostępnych dla Twojego wydziału. Każdy wydział podpisuje oddzielną umowę o współpracę z daną uczelnią, dlatego ważne, żeby się upewnić, że wymarzony kraj jest w ogóle dla nas dostępny. Kiedy wypiszesz sobie kilka uczelni, które Cię interesują, upewnij się, że terminy zgrywają się tak, że będziesz mógł zaaplikować. W moim przypadku (najpierw chciałam jechać do Danii na semestr zimowy) okazało się, że rekrutacja się już skończyła zanim zdążyłam się nawet zapisać na certyfikat językowy, więc ta opcja od razu odpadła. W moim przypadku wybrałam ostatecznie University of Twente w Holandii - bo tak naprawdę nie miałam nic innego do wyboru :P

#3 Upewnij się, jakie są wymagania uczelni PRZYJMUJĄCEJ - często okazuje się tak, że są one zupełnie różne od tego, co wymaga Twoja uczelnia. W moim przypadku był to certyfikat językowy na poziomie C1 (chociaż AGH wymagało tylko B2) dostarczony do określonego dnia, dlatego musiałam się sprężyć i na jakiś zapisać. Niektóre uczelnie (zwykle w Hiszpanii) wymagają również innego języka, niż angielski (przeważnie wystarczy poziom A2, ale nie zawsze), dlatego warto mieć pewność, że w ogóle możemy aplikować w dane miejsce.

#4 Learning Agreement - czyli umowa o przedmiotach realizowanych na obu uczelniach. W większości przypadków masz do zrealizowania 30 punktów ECTS i na uczelni na którą się wybierasz musisz podobierać takie przedmioty, żeby ten limit wypełnić. Uczelnie partycypujące w Erasmusie zwykle mają stronę, na której wypisane są przedmioty nauczane w języku obcym, z liczbą punktów ECTS taką, żeby wypełniła limit. Jednocześnie na swojej uczelni musisz wybrać przedmioty, które tak jakby są odpowiednikami tych, które chcesz robić w uczelni przyjmującej.

Protip: zorientuj się, czy dany przedmiot kończy się egzaminem, czy jedynie assignmentem/rozmową. W moim przypadku ostatni egzamin mam 30.01, a termin obron kończy się 31.01, więc siłą rzeczy obrona mi się przesunie i nie mogłabym aplikować na studia II stopnia. Ale ponieważ idę na zaoczne od października, to jakoś mocno nad tym nie płaczę ;)

Protip nr 2: Jeżeli chcesz jechać na semestr dyplomowy (jak ja), to upewnij się, że w ogóle możesz. Mi wszyscy mówili, że jak jadę na dyplomowy, no to robię 15 ECTS pracą a 15 przedmiotami za granicą. Wszystko pięknie, podobierałam przedmiotów za 20 na wszelki wypadek, a tu tydzień przed wyjazdem dzwoni pani z biura wymian zagranicznych z wiadomością, że oni to się jednak pomylili i tak nie można. Ostatecznie po moim #!$%@? i milionie załatwionych papierów udało mi się wyjechać na moich warunkach, ale dostałam kwit, że jestem ostatnią osobą w historii tej uczelni, której się na to zezwala :D
Learning Agreement to świętość i jeżeli coś się zmieni, to musi być updatowany, ale o tym napiszę w kolejnej części.

#5 Dodatkowe wymagane dokumenty:

- certyfikat językowy: w moim przypadku uczelnia przyjmująca wymagała C1, a miałam zdane tylko FCE na B2 sprzed kilku lat, dlatego musiałam zdać coś innego. Ostatecznie zdecydowałam się na IELTS, który był dość drogi (720zł), ale wyniki przychodziły najszybciej, no i był mniej skomplikowany niż CAE. Jeżeli ogarniecie się trochę wcześniej, niż ja, to CAE czy TOEFL też da radę. Jeżeli taki certyfikat macie już zdany, upewnijcie się, że nie jest on starszy, niż dwa lata. W przeciwnym razie często musicie go powtórzyć.

- zaświadczenie o dodatkowej działalności: większe szanse macie, jeżeli przedłożycie uczelni wysyłającej zaświadczenia o rzeczach, którymi zajmujecie się poza studiami - samorządy, organizacje studenckie, wolontariat, zaświadczenia z pracy - wszystko się przyda.

- transcript of records: Wasze dotychczasowe oceny ze wszystkich semestrów i ich średnia. U mnie niby wysyłają od 3,80, ja miałam ponad to, ale jednocześnie słyszałam, że akurat tego sie jakoś mocno nie pilnuje :D jeżeli chcecie pisać pracę za granicą, ale bronić ją w Polsce (jak ja), to przyda Wam się zaświadczenie od promotora, że on się na takie coś zgadza.

Po złożeniu wszystkich papierków należy czekać - zarówno na odpowiedź od Twojej uczelni, jak i od uczelni przyjmującej. Kiedy dostaniesz maila z akceptacją, to wtedy wróć po odcinek numer 2 mojego poradnika ;)

Jeżeli jesteś zainteresowany Erasmusem i innymi formami studenckiego podróżowania, jak i moimi przygodami, kupowaniem tanich biletów i radzeniem sobie ze #zwiazeknaodleglosc - obserwuj #12podrozy :)

#podroze #podrozujzwykopem #studbaza trochę #naukajezykow #przemyslenia
  • 14
@Snuffkin: ok, powiedz czy znasz kogoś kogo nie puścili. ja mam za niską średnią w porównaniu do wymaganej przez moją uczelnię + nie udzielam się w żadnych kołach itd. aczkolwiek ostatni nabór mieli tak słaby, że "ze względu na małe zainteresowanie wyjazdem i duże dofinansowanie programu" odpalili nabór dodatkowy w środku semestru xD
@yahoomlody: nie słyszałam nigdy, żeby ktoś aplikował i go nie puścili - prawda jest taka, że możliwości wyjazdów jest mnóstwo, a ludzie nie wiedzą/nie chcą/za mało się starają, żeby wyjechać. Z doświadczenia AGHowego wiem, że nie ma sprawy, której nie dałoby się wychodzić, wymailować i wydzwonić, więc podejrzewam, że w większości miejsc działa to podobnie :)