Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Chciałbym poznać Waszą opinię na temat rozwodów/rozstań z fajnymi osobami, którym jednak czegoś brakuje.

Jesteśmy w związku 15 lat, małżeństwem od prawie 5-ciu. Dwójka dzieci. Ja pracuję, żona nie, zajmuje się dzieciakami i domem. Dogadujemy się, nie ma awantur, kochamy się i dobrze poznaliśmy przez tyle lat. Sex też bardziej niż spoko, nie szukam przygód czy kobiet na boku. Dzieci mają szczęśliwy dom, niczego więcej im nie trzeba. Od kilku lat jednak czegoś mi brakuje. Możecie powiedzieć, że mi odbija z powodu kryzysu wieku średniego, ale to było coś czego brakowało mi od zawsze. Nie kombinowałem wcześniej bo byłem zbyt zajęty pracą i budową firmy i swoje potrzeby odkładałem "na kiedyś". Teraz kiedy to "kiedyś" nastało, nie mogę ich realizować. Dlaczego?

Żona nie tyle jest typem domatora co osoby, która sama nie chce wychodzić ze strefy komfortu i jednocześnie twierdzi, że martwi się o drugą osobę na tyle, że nie chce żeby ona też to robiła. Mamy kasę na podróże po całym świecie, mamy też na to czas. Ona nie chce, a jak już uda się ją na coś namówić to popularne kierunki na kilka dni. Im bliżej i mniejsze ryzyko tym lepiej. Do tego zawsze mam wrażenie, że "ciągnę ją za sobą". Prawie zerowy entuzjazm, wyszukiwanie problemów, blokowanie ryzykowniejszych rozrywek itp. Ja za wszystko płacę, ja wszystko ogarniam i czuję się jak nauczyciel na wycieczce szkolnej, tylko tam dzieciaki przynajmniej potrafią go docenić jak jest fajny. Chciałbym pojechać gdzieś z kimś na zasadach partnerskich, wspólnie przeżywać i cieszyć się otoczeniem.

Chcę lecieć do USA - nie ma szans, nawet nie ma dyskusji o wizie. Azja? Australia? Zapomnij. Na propozycje z mojej strony, że w takim razie może skoczę sam lub z jakimś znajomym od razu pojawia się kategoryczne NIE, albo "rób co chcesz" wypowiedziane głosem matki 15-latka.

Lubię sport, tylko przy jego uprawianiu za każdym razem mam wyrzuty z jej strony. Jedziesz na rower? Ktoś Cię potrąci, jesteś skrajnie nieodpowiedzialny! Idziesz na siłownię? Zrobisz sobie krzywdę! Rajdy? Licencja pilota? Taaa, jasne. Czuję po prostu, że ciągnie mnie w dół swoim pesymizmem. Zawodowo mnie mocno wspiera, ale kiedy chcę zrobić cokolwiek innego to wsparcie się kończy i zaczynają się pretensje.

I teraz siedzę zablokowany, moja jedyna rozrywka to wykop czy inny netflix mimo, że spokojnie mogę sobie na hobby czy podróże wydawać z 10-15 tys zł na miesiąc. Nie jest to fortuna, ale pozawala na uzyskanie jakiejś satysfakcji z życia. I teraz co? Robienie wszystkiego wbrew niej, dopuszczanie awantur albo dąsów w domu i przy dzieciakach? Rozwód? Rozwalić rodzinę, która ma szczęśliwy dom tak długo jak nikt nie rusza z niego tyłka bo mamusia nie pozwala tatusiowi lecieć samolotem? No jak to brzmi ;). Zresztą sam przed sobą miałbym wyrzuty sumienia wiedząc, że straciłem codzienny kontakt z dzieciakami tylko dlatego, że zachciało mi się powyciskać na siłowni.

Wszystko brzmi śmiesznie i wygląda na to jakbym nie nosił spodni. Zapewniam Was, że w 90% spraw je noszę. Żona po prostu jest mocno znerwicowana. Jednocześnie jak się domyślacie, na każde wspomnienie o terapii czy lekach pojawiają się dąsy i oskarżenia, że robię z niej wariatkę i że to mi odbiło, bo zamiast siedzieć jak wszyscy na tyłku to mi się zachciało "młodzieżowych rozrywek".

Rozwiedlibyście się na moim miejscu? Nie pytam wykopków co zrobić i nie szukam tu ostatecznego rozwiązania. Chcę poznać opinie innych osób. Najchętniej innych rodziców/ludzi w związku, bo wiem, ze z perspektywy studenta odpowiedź jest tylko jedna ;).

Sprawa męczy mnie już kilka lat, rozmów inicjowałem wiele. Zawsze ja kapituluję bo chcę zachować spokój w domu i radość dzieciaków. Ja ich serio kocham i sporo dla nich poświęciłem. Żona nie musiała nigdy pracować, nawet przed dziećmi. Zawsze nas utrzymywałem, mogła robić co chciała. Teraz kiedy mnie stać chciałbym też mieć coś od życia i czuję, że jak nic się nie zmieni to to życie stracę. Nie potrafię czerpać satysfakcji tylko i wyłącznie z życia rodzinnego, chociaż to właśnie poradził mi jeden przyjaciel. Że mając rodzinę powinienem nauczyć się czerpać radość tylko i wyłącznie z niej, tak aby do szczęścia nie były mi potrzebne inne rzeczy.

A może to ja się nadaję na terapię, żeby się tego nauczyć?

#zwiazki #dzieci #rozwod #rodzina

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 77
@AnonimoweMirkoWyznania: zgadzam
Sie z przedmówcą. Za 10 lat znajdziesz gitarę w szafie i pomyślisz „zmarnowałaś mi 20 lat życia....” kup wycieczkę do Azji a jak żona sie postawi to ją zostaw w Polsce. Pisałeś ze sie nie kłócicie- jest tak dlatego ze nie masz swojego zdania. Skoro masz ochotę i co najważniejsze możliwości na żucie pełną piwrsią to zostaw tą wydmuszkę bo życie mamy jedno. Dzieci? Pójdą z domu a Ty
Nie potrafię czerpać satysfakcji tylko i wyłącznie z życia rodzinnego, chociaż to właśnie poradził mi jeden przyjaciel. Że mając rodzinę powinienem nauczyć się czerpać radość tylko i wyłącznie z niej, tak aby do szczęścia nie były mi potrzebne inne rzeczy


@AnonimoweMirkoWyznania: bzdura.
Rodzina powinna staniwic centrum życia, ale spełnianie marzeń/pasji tez jest ważne.
Żonie rodzina wystarcza, ma wygodne życie.
Rozwód to nie jest dobra myśl. Bardziej terapia, jak juz wyżej sugerowano.
@AnonimoweMirkoWyznania Jak duże są dzieci? Może twoja żona tak się zamknęła w domu, że teraz każde wyjście to wyprawa nie z tego świata? Może warto byłoby najpierw ją namówić do pracy nie dla zarobku, ale do kontaktu z innymi ludźmi i wyjścia z tego komfortu, w którym się kisi? Może wtedy przypomniała by sobie, że życie takie straszne nie jest, bo później grozi nadopiekuńczością dzieci o ile już tak nie jest.
@AnonimoweMirkoWyznania Musisz z nią porozmawiać ale widać na innych zasadach niż do tej pory. Powiedz ze nie jesteś szczęśliwy i albo idziecie na terapię albo wnosisz o rozwód z orzeczeniem o jej winie. I tak też powinieneś zrobić jeśli nic się nie zmieni, bo to że jesteś przywiązany do kobiety (bo średnio można nazwać miłością relację w której nie ma szacunku) to nie powód by sobie życie marnować.
PrzystojnaEkolożka: Trochu to glupie w takim wieku ale malym podstepem mozesz wyjechac do Azji czy gdzie tam chcesz Nie wiem w jakim wieku sa dzieci ale wlaczasz jakis dokument o ciekawym kraju i ogladasz z dziecmi. Jak sie dzieciom spodoba to mowisz ze jak beda miec piatki w szkole to zabierzesz je na wakacje:) Dzieci dostaja piatki, nakrecone na wyjazd, mowisz zonie no nie ma wyjscia, obiecalem to lecimy. Jak nie
@AnonimoweMirkoWyznania: hm, moja tez jest lekkim hamulcowym, ale cos takigo to bym chyba zwariowal
biegam sporo ultra, oczywiscie lekko marudzi ze moze mi sie cos stac, ale daje rade, jezdze sporo na rowerze na dlugie wycieczki tez nie narzeka
lece na 3 tyg w Himalaje w tym roku i nie jest szczesliwa z tego powodu, ale nie zabrania

wydaje sie ze jedynym rozwiazaniem jest wspolna terapia skoro zona nie chce isc