Aktywne Wpisy
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Natalia-_- +102
Chciałam niejako poruszyć temat tego wywiadu. Ogólne nie chciałam już nic pisać o wyborach, ale kurczę przesłuchałam wywiad z kobieta z konfederacji.
Ja nie rozumiem, co się stało z poziomem dziennikarstwa, ale pytania pt „Czy Pani mąż zostawia skarpetki pod łóżkiem?” Są idealnym tematem do rozmów z nową posłanka? Co więcej, zwróciłam uwagę, ze gdy tylko Pani poseł, odpowiedziała na pytanie czym chciałaby się zająć w swojej kadencji, zostało to bez odpowiedzi
Ja nie rozumiem, co się stało z poziomem dziennikarstwa, ale pytania pt „Czy Pani mąż zostawia skarpetki pod łóżkiem?” Są idealnym tematem do rozmów z nową posłanka? Co więcej, zwróciłam uwagę, ze gdy tylko Pani poseł, odpowiedziała na pytanie czym chciałaby się zająć w swojej kadencji, zostało to bez odpowiedzi
#ojciec #rodzicielstwo #dzieci #b0mbelki #zwiazki
Za niedługo zostanę ojcem. Znaczy już teraz się nim czuję ale wciąż trwa ten easy-okres, gdy maleństwo jest w brzuchu u mamy i poza byciem coraz większym ciężarem fizycznie nie generuje żadnych problemów w życiu codziennym. Termin mamy za miesiąc.
Generalnie decyzję o dziecku podejmowaliśmy przez ponad rok. Moja kobieta nieco szybciej do tego dorosła, ja potrzebowałem więcej czasu. Nie czułem nacisków, ona cierpliwie czekała, nie poruszała tematu sama z siebie, nie nękała po prostu któregoś dnia powiedziała mi, że czuje się gotowa na to, by zostać mamą. Od tego momentu mniej-więcej sam zacząłem ten temat rozkminiać - była triggerem nie powiem ale jak mówiłem - dała mi bardzo dużo czasu na decyzję.
Generalnie mam duże doświadczenie w pracy z dzieciakami 5+ i radziłem sobie bardzo dobrze. Lubiły mnie dzieciaki i rodzice to doceniali. Lubiłem też ich trochę przy okazji wychowywać, przekazywać wartości. Problem był z dziećmi młodszymi, z którymi moje doświadczenie to równe ZERO. I tak sobie czytałem, obserwowałem, zastanawiałem się i zapragnąłem zostać tatą. Nie ojcem. Tatą. To będzie trudne ale no już ojcem jestem.
Czas ciąży poświęciłem w pełni na przygotowanie domu i siebie, moja wybranka też. Mimo to czuje się totalnie nieprzygotowany, ciągle trafiają do mnie nowe rzeczy, nowa wiedza, nowe zakazy i inne.
Ale najgorsze jest to, jaką mam papkę w mózgu. Mam wrażenie, że ten początkowy okres mnie totalnie zniszczy, że będę rozjechany jak walcem. Nie pomagają tu życzliwe "koleżanki", które snują wizję zasranego domu, zasikanej twarzy i nie dającego się utulić płaczu. Dramat.
Doszło do tego, że na miesiąc przed narodzinami po prostu się trochę mojego dziecięcia boję. Boję się co będzie, czy sobie poradzę z prozą życia, czy uda mi się ulżyć żonie, czy uda mi się sprawić, że będzie miała czas na odpoczynek, czy dziecko nie będzie wiecznie płakało, czy nie stanie mu się krzywda. Tak najzwyczajniej w świecie nie wiem czego się spodziewać poza tym, że mam przepowiedziane, że moje życie zmieni się o 180 stopni, przestanę mieć jakiekolwiek swoje życie, przestanę mieć znajomych. Jak o tym pomyślę to moje dziecko, które pragnę najmocniej w świecie po prostu przytulić czasem jawi mi się jako taki mały potworek, który wysadzi mi życie w kosmos. Wiem, że nie nakarmię dziecka ale poza tym pewnie będę we wszystko zaangażowany i nie wiem jak temu podołać.
Nie wiem co będzie z moją pracą - boję się, że mnie wywalą, bo z powodu nieprzespanych nocy, wizyt lekarskich itp. moje zaangażowanie i wydajność spadną gdzieś na dno. I jak to tak? Dwa tygodnie w domu i potem powrót do roboty? A jak ta matka ma sobie dać radę 9h sama? U mnie w pracy nie ma zezwolenia na pracę zdalną, nie mam nawet laptopa służbowego. Boję się, że będę musiał ciągle się zrywać i wracać do domu pomóc przy dziecku. Na dziadków nie ma co liczyć, wszystko w naszych rękach.
Z drugiej strony moi koledzy w pracy są zachwyceni i zaczarowani swoimi dziećmi. Nie wyglądają w pracy jak zombie i pocieszają, że będzie okej i że to nie jest trudne. Zupełnie inaczej niż koleżanki. Koledzy wydają się być zaangażowanymi rodzicami, robią przy dziecku ile mogą.
Totalnie nie wiem jaki mindset sobie ustawić, bo mam wrażenie, że idę w nieznane a o tym nieznanym słyszę bardzo złe rzeczy, choć sam mam w głębi siebie nastawienie pozytywne ale przez to wszystko czasem zaczynam się zastanawiać, czy podjęliśmy dobrą decyzję, czy na pewno sobie poradzimy, czy ta rodzina przetrwa, czy będzie jakiś dramat? Czasem się zastanawiam, czy nie lepiej było żyć w tej szarej codzienności jak dotychczas? Jechać we dwoje na wczasy do fajnego hotelu jak co roku a potem zimą sobie gnić przy kominku i mieć wszystko w pompie? Wyjechać sobie na weekend gdzieś połazić jak już nuda przybije? Czemu nagle zachciało mi się budowania rodziny, wychowania dzieci i całego sajgonu z tym związanego, który znam tylko z opowieści? Zmiany życia na zawsze, bo gdy dziecko dorośnie ja nie będę świeżo upieczonym 30 latkiem tylko będę dobiegał 50-tki, więc kolejne wypady tylko we 2 będą w zupełnie innym stanie świadomości i zdrowia?
Dajcie z jedno słowo otuchy.
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Dipolarny
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim
Większość ludzi po prostu się dużo leni w życiu i jak raz im się zdarzy coś na poziomie opieki nad dzieckiem to potem biadolą jakie to wielkie wyrzeczenie.
────
@mirko_anonim: bo idziesz w nieznane. To trochę loteria jakie dziecko wam sie trafi.
Ja byłam nastawiona negatywnie tzn. Że na pewno będzie ciężko, że będę miała depresję, że będę miała rozstepy i moje ciało mocno się zmieni a jest super. Najbardziej doceniam, że partner dużo pomaga i u nas kluczem do sukcesu jest częsty czas wolny. Często
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
Dasz wiecej info co studiowales i
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero