@pjs: chciałoby, ale po tym, jak dziś usłyszałem w TVN (źródło denne) to jedynie się chce wykrzyczeć "ja p@#$@@#ę". W jakimś reportażu o OLT i Amber Gold wypowiadał się gość, że wpłacił bodajże 200 tys. do Amber Gold jako jeden z pierwszych, mając świadomośc, że może to być piramida finansowa, gdyż myślał, że jemu się uda osiągnąc z tego ten słynny zysk z procentu, skoro jest prawie na czubku piramidy... .
@Holbar: np, za to, że banki są bardzo dokładnie nadzorowane i zabezpieczane przez fundusz gwarancyjny? W odróżneniu od takich Amber Goldów, czy SKOKów?
Banki sobie ciężko na to zapracowały. Zdzierają forsę na każdym kroku mając ludzi za idiotów, za każdą pierdołę trzeba płacić. Wziąłeś kredyt to od razu dodatkowe zabezpieczenia a spóźnij się z ratą to masakra. Wyliczać można jeszcze dłuuuugo...
Fragment o tym, że reklamy to pieniądze wyrzucane w błoto, bo ludzie w ankietach nie udzielali odpowiedzi "ze względu na reklamy". Przecież większość ludzi uważa siebie za odpornych na reklamy. Jakim cudem mieliby oni przyznać, że to determinuje ich wybór? Do tego to wyliczenie ileż to pieniędzy z każdego wydanego miliona idzie w błoto... Nie wiem, jak Ernst&Young może się pod tym podpisywać.
Banki dążą do tego, żeby wszystkie transakcje finansowe odbywały się za ich pośrednictwem, a pieniądz był tylko wirtualny. W końcu za każdą transakcję biorą sobie prowizję. Taki dodatkowy, bankowy podatek, hihi.
@merlin: Przelewy mogą być darmowe, ale to nie znaczy, że nie płacisz w inny sposób. Samo to, że trzymasz pieniądze na koncie jest zyskiem dla banku, bo on nimi obraca. Podobnie jest z płatnościami kartą, opłata operatora może wynosić nawet 2% kwoty, a to całkiem sporo, i przekłada się na cenę towarów (dla porównania podam przykład- pewna sieć handlowa za obroty kartą, które stanowiły 1/3 jej obrotów całkowitych, zapłaciła 4x więcej
Tu nie chodzi o to, żeby nie ufać bankom, ani nikomu wokół, bo można w jakąś paranoję wpaść. To zaufanie powinno być ograniczone, trzeba dokładnie sprawdzać komu i na jakich zasadach powierza się swoje pieniądze i tyle.
A po co ufać komukolwiek? W biznesie trzeba być ostrożnym, ale to nie znaczy, że nie można prowadzić biznesu z kimś, komu do końca nie ufasz. Ja wolę trzymać pieniądze w banku, niż w skarpecie.
Ufać to można rodzinie (a i to niekoniecznie). Banki się sprawdza i wybiera najlepsza ofertę. Jak się "ufa", to później człowiek kończy z jakimś genialnym planem/programem regularnego oszczędzania, czy polisolokatą, która zje większość zainwestowanych środków przez prowizje, a sama z siebie nic nie zarobi.
Dzwoni do człowieka miła pani, z jego banku, twierdząc, że ma dla niego super konto oszczędnościowe, całkowicie za free, oprocentowane znacznie wyżej niż lokata, którą posiada, ma tylko przyjść do banku podpisać umowę. Człowiek idzie, a na miejscu musi słuchać jakiegoś sztucznie uśmiechniętego pacana próbującego wcisnąć mu IKE, na które przez kilka lat będzie musiał wpłacać co miesiąc grubą kasę, a co roku bank z zarobionych ochłapów pobierze
@pakeroso: Kręcą, bo maja z tego kasę. Sam byłem w tym roku na dwóch rozmowach w "doradztwie finansowym" (szumna nazwa jak na robienie ludzi w balona). Z tego co się podczas nich dowiedziałem, to stawka za zwerbowanego naiwniaka to zależności od firmy i funduszu od dwu krotności miesięcznej składki, do 40% kwoty jaką delikwent zainwestował w ciągu pierwszego roku (czyli np. z 1200 zł byłoby to 480 zł). Co najmniej drugie
Komentarze (45)
najlepsze
Ale za to co raz częściej ufają instytucjom pozabankowym - SKOKom, czy Amber Gold...
ej akurat to miało sens, i potem wycofać kasę zanim nastąpi run...
Komentarz usunięty przez moderatora
1. Banki kłamią mówiąc, że konta są za darmo a nie wspominają o opłacie korzystania z karty czy jakiś innych opłat.
2. Przez ich pożyczki tworzą się wirtualne pieniądze których nie ma w obiegu.
a co do kart kredytowych - true
Dzwoni do człowieka miła pani, z jego banku, twierdząc, że ma dla niego super konto oszczędnościowe, całkowicie za free, oprocentowane znacznie wyżej niż lokata, którą posiada, ma tylko przyjść do banku podpisać umowę. Człowiek idzie, a na miejscu musi słuchać jakiegoś sztucznie uśmiechniętego pacana próbującego wcisnąć mu IKE, na które przez kilka lat będzie musiał wpłacać co miesiąc grubą kasę, a co roku bank z zarobionych ochłapów pobierze