Pogrzeb zielonej wyspy
Powoli przekraczamy progi absurdu i deprawacji władzy, jako państwo coraz dalej odbiegamy od normalności, o której tak dużo mówił premier D. Tusk. Poziom spustoszenia i paranoi, nie tylko ekonomicznej i prawnej, pogardy władzy i jej instytucji dla zwykłego obywatela osiąga już rozmiary katastrofy społecznej. Polskie państwo i jego instytucje, w tym wymiar sprawiedliwości, ZUS, urzędy skarbowe, służba zdrowia, dopuszczają się takich wyczynów i wynaturzeń, że co nieco jeszcze myślącym cierpnie skóra. Obywatelu, bój się - ostrzega coraz wyraźniej władza. Nasza Temida i najsłynniejszy już w Polsce gdański wymiar sprawiedliwości nie chce oddać pieniędzy przedsiębiorcy, którego po pół roku aresztu i 6 latach procesu wreszcie uniewinniono. Pieniędzy, które trafiły do depozytu sądowego i skąd je ukradziono, czyli zgodnie z Barejowskim "Misiem" - nie oddamy panu palta, i co pan nam zrobi? Ale na in vitro kasa się znajdzie, na podarowanie 25 mld. złotych MFW też. Prokuratura zaś dopiero po dwóch miesiącach śledztwa zorientowała się, że warto by jednak przesłuchać żonę - wspólniczkę "geniusza od Amber Gold". W tym samym czasie sąd uniewinnił większość założycieli gangu pruszkowskiego, ale na polecenie sądu i urzędu skarbowego policja wkroczyła nocną porą, tuż przed 22, do samotnej matki wychowującej dwoje dzieci, by ją zatrzymać za niezapłacenia 2 tys. zł. Czyżby więzienie za długi wkraczało do Polski pełną parą? Tyle, że takich potencjalnych klientów penitencjarnych jest już 2,2 miliona. Tu polskie państwo okazało się niezwykle bezwzględne, brutalne, a wobec dzieci nawet okrutne, podobnie jak pani prokurator z Sopotu w sprawie Marty Kaczyńskiej. Tak wygląda właśnie polityka prorodzinna rządu w pełnej krasie i polityka miłości zastosowana w praktyce. "Donaldyzacja" prawa zaczyna przeradzać się w legislacyjne bezprawie, a egzekucja prawa w prymitywny zamordyzm. Sądy uznają, że palenie Biblii, bezczeszczenie zwłok, opluwanie krzyża, nawoływanie do pogardy wobec katolików to mały problem i nikłe zagrożenie. Absolutnym kuriozum jest fakt, że nie tylko już były, związany z PiS szef CBA M. Kamiński, ale nawet obecny, mianowany przez koalicję szef CBA P. Wojtunik piszą sążniste listy do prokuratora generalnego, by jednak nie umarzać sprawy dotyczącej korupcji niektórych sędziów w Sądzie Najwyższym. To już prawdziwy dramat polskiego wymiaru sprawiedliwości - Himalaje absurdu. Polska gnije, a władza już cuchnie. Nawet przy budowie gmachu sądu w Gdańsku mieliśmy najwyraźniej przekręt i teraz CBA bada, jak to możliwe, żeby zbudować gmach gdańskiego sądu bez ustawy o zamówieniach publicznych. Ciekawe, co będzie, jak CBA zbada i ustali, jak to było możliwe, by z wolnej ręki, praktycznie bez przetargu zbudować niektóre odcinki autostrad, np A2? Premier szasta obietnicami niczym zawodowy blagier, raz to jest minimum 400 mld od Unii, która się właśnie wali, raz 150 milionów na in vitro, których MF nie zapisało w budżecie na 2013 rok. Na dokończenie Stadionu Narodowego trzeba będzie jeszcze wydać dodatkowo 34 mln złotych, wykonawcy żądają zaległych wynagrodzeń za wykonane prace w kwotach idących nawet w setki milionów złotych, a na dodatek wbudowano go na prywatnych gruntach. Właściciele gruntów słusznie domagają się odszkodowania w wysokości setek milionów złotych, niektórzy mówią nawet o kwocie 1 mld zł. Stadion Narodowy miał kosztować 1,2 mld złotych, a już wydano ok. 2 mld zł. Jak tak dalej pójdzie, może ostatecznie kosztować gdzieś ok. 2,5 - 3 mld zł. Nie możemy zmodernizować torów i linii kolejowych za unijne pieniądze, np. trasy Kraków - Katowice za blisko 20 mld zł (4,8 mld euro), więc postanowiliśmy za nie, decyzją Ministerstwa Infrastruktury, nabyć nowoczesne pociągi w tym włoskie Pendolino. Tyle, że na razie nie ma dla nich nawet odpowiednich hangarów na zimę. Wszak Polska jest w budowie, a śnieg pada nawet w październiku i maju. Czasami do zakończenia inwestycji drogowej brakuje ledwie kilku kilometrów autostrady, czasem jedynie 30 metrów, a i to stanowi gigantyczny problem do przezwyciężenia. Wiele odcinków porzucono. Jest jeszcze drobny przekręt przy ekranach na autostradach na setki milionów złotych. Jeszcze 2 - 3 miesiące temu władza informowała radośnie skołowanych obywateli, że będziemy budować elektrownie atomowa za ok. 100 mld zł. Powołano specjalna spółkę PGE - Energia Jądrowa z fantastycznie płatną posada (150 tys. zł) dla zasłużonego w sprawie ugody z Eureko i wyprzedaży PZU byłego ministra skarbu A. Grada. Dziś, po kilku miesiącach ogłoszono, ze inwestycji atomowej nie będzie, bo idziemy w łupki. Wszystkich jednak na głowę bije niestrudzony magik iluzjonista, nasz "Sztukmistrz z Londynu", minister finansów J. Vincent - Rostowski. Znalazł on bowiem w budżecie na 2013 r. dodatkowe 9 mld zł z tytułu sprzedaży praw do emisji CO2 i opłaty za częstotliwości telekomunikacyjne. Problem w tym, że w przypadku części tych nowych - cudownie wygenerowanych dochodów - brakuje przepisów określających szczegółowo zasady ich pobierania.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w gazecie "Czas Stefczyka" numer 90-ty z grudnia 2012 roku. Jego autorem jest **Janusz Szewczak". Nie roszczę sobie żadnych praw autorskich do tekstu, ani żadnej jego części.