Ciągle się słyszy, jaka to tragedia, że z ulic zniknęły fotoradary i że przez to zrobiło się tak niebezpiecznie. W tekstach na ten temat dominuje chyba Gazeta Wyborcza, która sobie zmyśla kryteria oceny bezpieczeństwa tak, by pasowały jej do linii partyjnej, nie przejmując się tym, że albo nie mają one odniesienia do rzeczywistości, albo po prostu żadnego znaczenia. Postanowiłem sprawdzić, czy redaktorzy GW są posłuszni, ale sprytni, czy także debilni. Zebrałem dane policyjne i je przeanalizowałem.
TL;DR:
Istnieje pewna korelacja pomiędzy liczbą wypadków drogowych a ich konsekwencjami, szczególnie jeśli się przyjmie dodatkowe założenia, co nie zmienia faktu, że redaktorzy GW zajmujący się tą tematyką to łajzy.
Hipoteza:
Od początku w mediach pojawia się teza, mówiąca że likwidacja stacjonarnych fotoradarów, znacznie pogorszyła bezpieczeństwo na polskich drogach. Na jej potwierdzenie podawane są statystyki odnośnie liczb kierowców przekraczających prędkość. Faktycznie - mniejsza liczba fotoradarów koreluje z większą liczbą kierowców przekraczających prędkość. Ale czy duża prędkość to synonim niebezpieczeństwa? Wcale nie! Duża prędkość to szybkie docieranie do celu podróży. Niebezpieczeństwo to dopiero wypadek, ryzyko odniesienia ran i śmierci. Gdyby likwidacja fotoradarów miała spowodować zwiększenie szybkości poruszania się samochodów, przy utrzymaniu lub zmniejszeniu liczby wypadków i ofiar, to byłaby to bardzo dobra wiadomość. Niestety, redaktorom pomimo upłynięcia pół roku nie chciało się tego sprawdzić i woleli popadać w demagogię, by promować to co im kazano (a gdyby sprawdzili po pierwszym kwartale, to wyszliby na debili). Ja natomiast poddaję pod sprawdzenie hipotezę, odnośnie korelacji liczby wypadków i ofiar drogowych z likwidacją fotoradarów.
Dane statystyczne:
Tezę sprawdziłem w oparciu o publicznie dostępne, dzienne dane statystyczne policji. Porównałem pierwsze półrocze roku 2015 i 2016. Od początku 2016 usunięto bowiem fotoradary, a więc okresy te różniły się przede wszystkim właśnie tym czynnikiem. Dane są dosyć dokładne. Dla niemal każdego dnia w roku podawana jest liczba wypadków drogowych oraz liczba rannych i ofiar śmiertelnych. Ponieważ dla roku 2015 brakuje jednego kwietniowego weekendu (piątek-poniedziałek) oraz rok 2016 był przestępny, porównuję średnie, a nie sumy.
Ogólne obserwacje:
W Polsce codziennie dochodzi do ok. 75 wypadków drogowych, w których ponad 90 osób zostaje rannych, a 6 osób ginie. W maju i czerwcu dochodzi do znacznie większej liczby wypadków dziennie niż w styczniu i w lutym.
O sam wypadek najłatwiej w piątki. Natomiast najpoważniejsze wypadki zdarzają się w soboty i niedziele - wtedy na wypadek przypada największa liczba zgonów.
Korelacja wypadków z działaniem fotoradarów:
Gdyby poszukać korelacji po pierwszym kwartale 2016 i przyjąć, że zachodzi przyczynowość, należałoby stwierdzić, że usunięcie fotoradarów było rewelacyjną decyzją. Gazeciarze niejednokrotnie donosili o wzroście prędkości poruszania się samochodów, a tymczasem liczba wypadków drogowych spadła. Z prawie 68 do trochę ponad 62 dziennie. Wyższa szybkość w pierwszym kwartale to też 5 mniej osób rannych i statystycznie o ponad połowę mniej osoby zabitej każdego dnia.
Niestety, dane z drugiego kwartału pokazują istotną zmianę trendu. W drugim kwartale było o 10 wypadków dziennie więcej niż przed rokiem, w efekcie czego ginęła 1 osoba więcej i 12 więcej zostawało rannych.
Jak łatwo policzyć za całe półrocze, likwidacja fotoradarów pozytywnie koreluje ze wzrostem liczby wypadków, ofiar śmiertelnych i osób rannych.
Domysły:
Skąd takie mocne odwrócenie trendu? Możemy starać się je uzasadnić wyciągając już luźne wnioski, bo niestety nie mając danych na temat wypadków w okolicach miejsc, w których wcześniej znajdowały się fotoradary, trudno wnioski te rzeczowo uzasadniać statystyką. Niemniej wygląda na to, że likwidacja fotoradarów przyczyniła się do wzrostu liczby wypadków. Być może kierowcy, gdy dzień stawał się dłuższy i było widno, chętniej naciskali gaz, podczas gdy w okresie zimowym nie czuli się na tyle bezpiecznie, by jeździć szybciej. Istnieje też nieznaczna korelacja pomiędzy wzrostem liczby wypadków względem roku 2015, a zwiększeniem się odsetku zgonów w przeliczeniu na wypadek, co sugeruje że większa liczba wypadków wynikała ze wzrostu szybkości poruszania się (większa szybkość podczas wypadku zwiększa przeciążenia i szanse zgonu).
Można też pomyśleć o uwzględnieniu faktu, że od mniej więcej połowy maja ubiegłego roku wprowadzono nowe przepisy, pozwalające na odbieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. To jednak już zbytnio komplikuje sprawę, by starać się rzetelnie to przeanalizować.
Podsumowanie:
Pismaki wykorzystają każdą okazję, by próbować przekonać do swojego punktu widzenia, bez względu na to, czy ukrywają kluczowe informacje i podają tylko te, które im pasują. Ba - pewnie i powyższe wyliczenia zostaną w jakiś sposób użyte do tego celu. Dlatego uważam, że osoby które są zdolne do samodzielnego myślenia i analizowania faktów, powinny generalnie bardzo ostrożnie podchodzić do informacji publikowanych przez popularne media. Natomiast co do bezpieczeństwa na drodze, to wygląda na to, że fotoradary, choć utrudniały życie milionom, ratowały też życie kilku, kilkunastu osób rocznie. Szkoda, że wykorzystywane są zazwyczaj jako maszynki do zarabiania pieniędzy i ustawiane jako pułapki, w miejscach w których nie występuje zwiększone zagrożenie wypadków. Gdyby korzystać z nich rozsądniej, mogłyby być naprawdę przydatne. Obawiam się jednak, że jeszcze długo nie będzie to w interesie rządzących, dla których liczyć się będzie przede wszystkim wyciągnięcie kasy od społeczeństwa lub podanie kiełbasy wyborczej.
Wszystkie dane pochodzą z
//www.policja.pl/pol/form/1,dok.html
Komentarze (7)
najlepsze
Bo to, że ilość wypadków systematycznie spada od blisko 10 lat to nie ma nic do rzeczy.
#januszestatystyki i #zakopinformacjanieprawdziwa
W "statystycznych" raportach policyjnych pojawiają się kwiatki w stylu:
hipoteza:
w piątki ruch jest największy (powroty z pracy - często jedna osoba w samochodzie, wyjazdy na weekend), w sobotę i niedzielę jest dużo większy udział pojazdów z całą
Średnio to