Niektóre kollaby na obydwu kolaboracyjnych albumach były nawet okej, Oxygene 3 już szału nie robiło. Zresztą, czy ktoś dzisiaj szczerze pamięta o tym albumie?
IMO Jarre niestety skończył się na Revolutions, może jeszcze Chronologia była okej. Potem popłynął z prądem, z którym kompletnie sobie nie radził, w czasach takiego Millsa, który już wtedy robił rzeczy w X-103 i miał ciągotki do kosmicznego minimalu ciężko było słuchać JMJ który próbuje się uczepić wagonu
Niektóre kollaby na obydwu kolaboracyjnych albumach były nawet okej, Oxygene 3 już szału nie robiło. Zresztą, czy ktoś dzisiaj szczerze pamięta o tym albumie?
Pamiętam, jak kiedyś w Empiku (jeszcze w zeszłym tysiącleciu) wydałem kupę szmalu na jego płyty, a potem długo w noc siedzieliśmy z Panią Żakowską "in spe" i ich słuchaliśmy. Jedno z moich najlepszych wspomnień.
Dla mnie fenomenem jest to, że wciąż tworzy muzykę, która jest grana na masowych koncertach. Przykład sprzed 3 lat: Above&Beyond w Sydney, 20 tys. ludzi i jego kawałek. Muzyka łączy pokolenia.
Komentarze (68)
najlepsze
IMO Jarre niestety skończył się na Revolutions, może jeszcze Chronologia była okej. Potem popłynął z prądem, z którym kompletnie sobie nie radził, w czasach takiego Millsa, który już wtedy robił rzeczy w X-103 i miał ciągotki do kosmicznego minimalu ciężko było słuchać JMJ który próbuje się uczepić wagonu
@LlamaRzr: Ja pamiętam. Katuję go w aucie.
Są gusta i guściki- pamiętaj. Dla mnie najlepszym i najbardziej dojrzałym albumem Jarra będzie zawsze jazzujący Geometry of love.