Prezydent Filipin: Zrezygnuję, gdy ktoś da dowód na istnienie Boga
Rodrigo Duterte zszokował katolickie Filipiny zarzucając brak logiki w zmywaniu chrztem grzechu z niewinnych dzieci. Obiecał więc, że natychmiast poda się do dymisji, jak tylko ktoś udowodni, że Bóg istnieje.
z- 523
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
Problem polega na tym, że chrześcijaństwo (przynajmniej w wydaniu biblijnym) twierdzi właśnie, że Bóg jest istotą/rzeczywistością duchową, która przy pomocy ludzkich zmysłów jest po prostu z założenia niepoznawalna i nie da się dowieść jego istnienia w ten sam sposób co np. istnienia promieniowania elektromagnetycznego.
Zatem twierdzenie w stylu prezydenta Filipin: "Hej chrześcijanie, pokażcie mi zdjęcie Boga! - Nie potraficie? - Zatem go (Boga) nie ma!" jest pewnym intelektualnym nadużyciem -
Można prosić o źródła? (linki albo namiary na publikacje)
Dziękuję za odpowiedź. Chodziło mi raczej o to, że według założeń samej religii (przynajmniej chrześcijaństwa) od samego początku twierdzi się, że nie ma bezpośrednich falsyfikowalnych dowodów empirycznych na prawdziwość wiary (czyli, inaczej mówiąc, samo chrześcijaństwo twierdzi, że nie jest ono nauką empiryczną). I kiedy prezydent Filipin z dumą ogłasza coś w stylu: "Ha! wiara nie jest nauką empiryczną" - to w zasadzie mówi to samo co Nowy Testament...
Nie znaczy
Cały czas mówimy o jednej rzeczy i ciągle się nie do końca rozumiemy. Nie twierdzę, że wiara zupełnie nie ma racjonalnych przesłanek, ale że z definicji nie jest dyscypliną naukową w sensie nauk przyrodniczych (bo dotyczy nierejstrowalnej przez nasze
(od strony badań czysto empirycznych interesujące są również tzw. cuda - być