Słuchajcie, dziś rekreacyjnie poszliśmy z księdzem Tobiaszkiem do kina. Standardowo narzekanie, że popkultura i film to diabeł wcielony, no, ale wybraliśmy film. Padło na Midsommar, ja wybierałem, bo fajna kobitka na plakacie, nazwa przyjemna - pewnikiem coś o wakacjach. I co? W połowie ksiądz jak nie wstanie i nie wyjdzie z sali, tak tylko drzwi huknęły i tyle było go widać. Ja po scenie uderzenia człowieka młotem prawie strzeliłem kopytami i też
Opowiem Wam pewną historię z cyklu #sepechaiksiadztobiaszek. Było to w roku 2013, nasz pociąg miał jakiś awaryjny postój (około 30 minut) w Łowiczu. Lipiec, na zewnątrz skwar okropny, 40 stopni chyba. Ja w gaciorach i koszulce, ksiądz Tobiaszek aż sapał z gorąca, tak w przedziale duszno było. No, ale wychodzimy na peron, widzimy - na ławce leży biedny człowiek przykryty paltem. Dawało naprawdę nieźle, również kałem. Ksiądz się do mnie odwraca
  • Odpowiedz