Wpis z mikrobloga

Nie lubię w filmach tych scen, w których bohater umiera, ale jeszcze przed śmiercią zdąży na pożegnanie wypowiedzieć pompatyczny tekst do jakiejś bliskiej osoby. Zwykle taka scena trwa z 30 sekund, gość poraniony i jedną nogą w grobie, ale jeszcze heroicznym wysiłkiem przemawia:
- Umieram, to koniec.
- Nie umieraj, wyliżesz się.
- Życie było miłe.. ale to już koniec. Starałem się być dobrym człowiekiem. Pamiętaj, ciesz się życiem, bądź dobry dla innych i pamiętaj o mnie, kocham Cię. Żegnaj.
- Nieeeeeee.
Wreszcie martwe spojrzenie i wyzionął ducha, a w tle cicho gra smutna muzyka. Dla mnie to festiwal żenady, nie wiem jakim cudem kolejni reżyserowie pozwalają na taki kicz, mi to się chce z tego śmiać, nie wiem też jak można się na tym wzruszać. O wiele bardziej poruszające jest gdy bohater umiera w sposób szybki, gwałtowny, niespodziewany, nie mając możliwości się pożegnać, gdy z ekranu wieje ciszą i brakuje ckliwych tekstów i niebiańskiej muzyki.
#film #oswiadczenie
  • 1