Wpis z mikrobloga

#truestory #ulekarza #polskasluzbazdrowia

Dzisiaj zderzyłam się z tzw. polską służbą zdrowia. Wstrząs był niemały.

Po odczekaniu przy recepcji 15 minut...
Ja: Chciałabym zapisać się do endokrynologa. Tu jest skierowanie.
Pani Recepcjonistka (wpisując do systemu moje dane): Brakuje kodu ICD 10. Proszę wrócić do lekarza.

A więc wracam. Lekarza brak. Zdążył już wyjść, więc zostawiam skierowanie. Do odbioru w czwartek. Idę zapytać się co z rejestracją.

J: Czy mogę mimo wszystko zarezerwować termin wizyty?
PR: Oczywiście, tylko przyniesie mi pani później to skierowanie.
J: Jaki byłby najbliższy termin?
PR: Koniec października. (WTF?!)
J: A można prywatnie? I ile kosztuje wizyta?
PR: Można. 100 zł. Najbliższy termin to...ten poniedziałek.

No żesz...! Jakbym umierała, to musiałabym czołgać się na SOR, bo przecież najbliższy możliwy termin przyjazdu karetki byłby w grudniu
( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • 3
@Steo: ja nie wiem jaki oni mają system. Ja rodziłam dziecko w szpitalu X, tam też chodzimy do pediatry. I szczerze to nie mam na co narzekać. Dostaliśmy skierowanie na rehabilitację i wizytę u neurologa, również w szpitalu X. Czekaliśmy w sumie ok tyg i wszystko było ogarnięte. Na kolejne wizyty, kontrolne także nie czekam więcej niż 5 do 7 dni. Ale ostatnio się dowiedziałam, że pewna Pani, która to jest