Wpis z mikrobloga

Dzisiejszym tematem będą negocjacje. Każdy musi czasem o coś negocjować a często o sukcesie i wypełnieniu założonych celów decyduje pozycja negocjacyjna. Czy mamy jakąś kartę przetargową? Komu bardziej i na czym zależy?
Chciałbym zagrać z Wami w pewną małą grę a jako że historia którą tu przytoczę wydarzyła się naprawdę i dość łatwo można w internecie wygrzebać na nie odpowiedź. Czytając więc to dalej wyrażasz zgodne na nie psucie puenty tych zajęć o ile już tą historie znasz albo nie mogłeś się powstrzymać, żeby nie sprawdzić odpowiedzi ; )

Dobrze zacznijmy więc. Nasza przygoda zaczyna się w roku 1912.
W roku 1913 zostanie wybrany 28 prezydent stanów zjednoczonych, na razie jednak w najlepsze trwa kampania prezydencka. Czasy były jednak trochę inne i nie każdy kretyn nie umiejący się wysłowić , nie mający własnego zdania lub nie umiejący napisać dobrego tekstu mógł zostać prezydentem. Kończyły się powoli natomiast czasy kiedy to nie ważny był wygląd kandydata, a jedynie to co napisał gdzieś tam, kiedyś. Zaczynało być ważne aby obywatel mógł identyfikować się z daną osobą, więc musiał wiedzieć jak wygląda – przynajmniej na obrazku.
Liczyła się też charyzma wypowiedzi a także, program i poglądy. Rzecz dosłownie niesłychana w dzisiejszym świecie, prawda?
Trzeba też dodać, że nie był to jeszcze czas masowej prasy, które w tych czasach raczej wolały prać brudy albo ścigać nieprawidłowości, najczęściej lokalnie. A w przekazie wiadomości królował aktualnie telegraf.
W takim oto otoczeniu historycznym o ten zaszczytny stołek starał się Theodore Roosevelt Jr – 26 prezydent stanów zjednoczonych, pułkownik walczący w pierwszych szeregach w wojnie hiszpańsko-amerykańskiej, laureat pokojowej nagrody nobla za mediacje w wojnie rosyjsko-japońskiej, wódz i mąż stanu, którego to wszyscy ale to absolutnie wszyscy zwali misiem Teddym.

Była to ciężka kampania, pełna trudów i podróży która powoli dobiegała końca. Czasu do zakończenia kampanii zostało niewiele Teddy musiał podjąć jeszcze jeden wysiłek, wyruszyć w podróż przez serce ameryki, ozywając swego potężnego głosu i sporej dawki charyzmy aby przekonać amerykanów, że to On będzie najlepszym kandydatem. Aby mu w tym pomoc jego sztab wyborczy przygotował 3 miliony kopii broszur, As w rękawie kandydata, które pokazywały jego najmocniejsze strony wraz ze zdjęciem (oto i ono http://www.mcmahanphoto.com/lc449.html ) wraz z tekstem nawołującym do patriotyzmu.
Te ogromnych rozmiarów ulotki zostały zapakowane na ciężarówki, następnego dnia podróż miała się rozpocząć.
W tym właśnie momencie jeden z członków sztabu zerknął na broszurę i zapewne bardzo mocno zbladł. W rogu zdjęcia znajdował się mały napis „Moffett Studios, Chicago”.
Ktoś coś koncertowo spierd… sztab nie posiadał praw do użycia zdjęcia. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że fotografika 100 lat temu nie wyglądała tak jak w dniach dzisiejszych, obwiązywał właściwie jeszcze system rzemieślniczy a fotografowie uczyli się u mistrzów, odszkodowania od nieautoryzowanych użyć wynosiły 1 dolar od sztuki i były to wyroki częste i z zasady nie zarządzano niższych kwot co przekładało się na 3mln USD a jeżeli przypomni się sobie że wartość nabywcza pieniądza w roku 1912 była 24 razy wyższa niż aktualnie…
Jednym słowem draka, kaplica, nędza, panika, śmierć i zgrzytanie zębów.
Każde wyjście złe, nie użycie broszur wcale znacząco zmniejszyły by szanse na wygraną, użycie w ciemno narażało na skandal przed samym głosowaniem, nie mówiąc już o astronomicznych kosztach. Nie było innej opcji – trzeba negocjować. Szybko wysłano telegram do Chicago w celu zebrania danych na temat pana Moffetta.
Okazało się, że pomimo że wszyscy uwielbiali nowinkę jaką są zdjęcie, pan Moffett raczej nie był zbyt doceniany, stał zgorzkniałym cynikiem myślącym jedynie o kasie, przy okazji myślącym o sobie jako o wspaniałym wizjonerze i artyście.
Pomyślcie chwile o tym jak musieli się czuć członkowie sztabu w zasadzie mieli przerąbane na całego. Jeżeli obraza dziadka i ten nie wyrazi zgody na użycie zdjęcia mieli by zdrowo przekichane. Sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Mieli tylko jedno podejście żeby przekonać go do sprzedania swojej fotki.
Sprawę przekazano szefowi sztabu Georgeowi Perkinsowi. Ten bez wahania wysłał depesze…

I w tym oto miejscu o to zaczyna się zabawa
Zaproponujcie telegram na maksymalnie 40 słów, który przekona pana Moffetta żeby sprzedał wam prawa do użycia fotki w wyborach prezydenckich w 3 mln kopii. Osoba która wynegocjuje najlepsze warunki wygrywa. Jutro wstawię tu oryginalną rozmowę pomiędzy panem Perkinsem a Moffettem
Powodzenia

Tylko bez oszukiwania ; )

#historiagospodarcza #grynegocjacyjne #ciekawostkihistoryczne #ekonomiazadyche
Aiween - Dzisiejszym tematem będą negocjacje. Każdy musi czasem o coś negocjować a cz...

źródło: comment_p1ro6BjSBAjnOTmQJJxNM4XzJWUKaN7n.jpg

Pobierz
  • 6
@Aiween: Spodobalo nam sie panskie zdjecie. Proponujemy panu rozreklamowanie panskiego zakladu w calym USA w iloscci 3 mln ulotek (z nazwa pana zakladu) w zamian za zaplacenie nam 0.01 $ od sztuki.
Z powazaniem
Nie dane mi było usiąść do komputera przez parę dni, życie zwyciężyło więc chyba zupełnie nie nadaje się na bordo ;)

Z racji spóźnienia od razu przechodzę do odpowiedzi:

Do fotografa napisali:
Zamierzamy rozdać miliony kopii broszur ze zdjęciem Theodora Roosevelta.
Będzie to ogromna reklama dla fotografa, którego wybierzemy. Ile jesteś gotów nam zapłacić żebyśmy wybrali twoje?


Moffett odpowiedział: Cóż nigdy jeszcze czegoś takiego nie robiliśmy ale w tej sytuacji będziemy szczęśliwi