Wpis z mikrobloga

Mirki, zrobiłem swojemu #rozowypasek aferę. rozchodzi się o imprezowanie.

tl;dr


od jakiegoś półtora miesiąca, różowy jest w delegacji w warszawie, przyjeżdża tylko na weekendy, raz ja u niej byłem. tak więc widzimy się tylko od piątku wieczorem, do poniedziałku rano. ja w weekendy mam dużo pracy, więc i tak sporo tego weekendu przepada, ale noce i poranki spędzamy razem. w międzyczasie prawie nic nie imprezowałem, a jak już musiałem to głównie w tygodniu.

w ostatni weekend wypadło, że kumpel, najlepszy przyjaciel z czasów tech-bazy, wrócił do polski z niemiec (gdzie jeździ na kilka miesięcy, potem jakiś czas siedzi w Polsce i tak w kółko), więc trzeba to uświetnić w tradycyjny, samczy sposób - nawalić się jak szpak. już w piątek popołudniu wydzwaniał, że siedzi ze znajomymi na mieście i delektują się zimnym browarkiem i że kiedy będę. a ja, że dopiero jak wróci #rozowy, bo przygotowałem elegancką kolację (jak w każdy piątek kiedy wraca głodna z warszawy) i chcę ją w spokoju z Nią zjeść, a poza tym zawsze sprzątam chałupę przed jej przybyciem to miałem dużo roboty (mycie okien dla Jezusa itp itd). zadzwoniłem profilaktycznie do #rozowego, że Władziu wrócił do kraju i że wiadomo co to będzie - tak tak, spoko, baw się dobrze, to może mnie nie odbieraj jak musisz do niego iść - nie, no co Ty, odbiorę Cię, zjemy kolację i wtedy pójdę - kumple poczekają.

tak zrobiłem, zjedliśmy kolacyjkę, buzi na do widzenia - tylko bądź grzeczny i wróć do domu - specjalnie to podkreślam, bo to główna część afery. zawsze tak mówi, ni to w żartach, ni to poważnie, bo ja i tak zawsze wracam w domu, w gorszym lub w lepszym stanie, czasami tak nawalony, że zdarzało mi się zasnąć na kanapie zamiast w łóżku, ale do domu wracam (inna sprawa, że od starówki mam 10 minut spacerkiem).

impreza jak impreza, picie z dziwnymi ludźmi pod mostem, bo deszcz nap...a, jakiś koncert garażowej kapeli w alternatywnym klubie, kebsy na ostro na mieście itp itd. specjalnie się nie urżnąłem, trochę wypity do domu wróciłem zgodnie z zaleceniami.

sobotni wieczór również upłynął pod znakiem imprezy, ale tym razem to była Jej impreza - parapetówka znajomych z jej pracy, 20 km od miasta. byliśmy samochodem, wiec #rozowa nie piła, ja za to przysiadłem do kielicha z zaprawionymi w bojach zawodnikami - brzuchy, masa i te sprawa - słowem mogli wypić. ja byłem po treningu, pracy i średnio przespanej nocy - efekt tego był taki, że jak o 18 zacząłem z nimi pić tak o 23 zaprowadzono mnie do sypialni żebym się uwalił na łóżko spać, bo nie byłem w stanie stać na nogach. potem nic nie pamiętam, podobno zwymiotowałem na nowe łóżko i materac gospodarzy, jakieś torebki gości itp, różowa o 2 nad ranem rozwoziła gości do domów i chciała mnie też zabrać, ale nie było takich mocnych, żeby byli mnie w stanie zanieść do samochodu, więc zostałem na noc. różowa odwiozła koleżanki, przespała się u nas 3 godziny i o 6 rano wróciła po mnie. tutaj już odzyskałem pamięć i sprawność w ciele i jakoś doczłapałem do samochodu i dotarłem do siebie. dawno się tak nie narżnęłem, różowy mówi, że jak mnie zna te 5 lat tak nigdy mnie w takim stanie nie widziała, i jak spała sama to się bardzo martwiła więc wróciła szybko po mnie. wstyd jak cholera dać się tak przepić ale trudno, bywa.

no i teraz dochodzimy do sedna sprawy.

wczoraj różowy dzwoni z warszawy, że w sobotę jest mini-parapetówka u psiapsiółki, takiej bliskiej, przyjeżdża druga bliska psiapsiółka z gdańska i będą we trzy kulturalnie się bawiły u koleżanki opijając nowe mieszkanie na osiedlu oddalonym ok. 8km od naszego mieszkania w centrum. będzie fajnie, bo one razem się dawno nie widziały i tak samo jak kiedyś na erasmusie we włoszech, gdzie się poznały - #pdk. no i że ta z gdańska zostaje na noc to i moja też zostaje u niej na noc. nawet nie spytała tylko zakomunikowała.

a ja od razu z pretensjami - że jak to, jak ja idę z kumplami się nawalić to pierwsze co słyszę - 'wróć na noc' a jak ona idzie ze swymi 'jesteśmy takie krejzolki, trochę szalone' kumpelami to nocuje u nich, bo taryfą w nocy z osiedla do centrum za daleko. #rozowy tak bardzo zaskoczony, że ja chyba sobie żartuje, że co ja za aferę robię, a ja twardo - ma wrócić do domu po baletach, tak jak ja zawsze wracam. no i tyle gadki było, foch, cisza w telefonie, pogadamy później.

dobrze zrobiłem mireczki? nie mam zamiaru odpuścić, bo poranek obok mojej #rozowypasek to moja ulubiona część dnia. musiałem przeboleć, że wyjechała na delegację i w tygodniu muszę się budzić obok poduszki. ale nie mam zamiaru odpuścić 1/3 poranków w weekend, kiedy mogę obudzić się i kulturalnie złapać z dupę i cyca i poczuć się jak prawdziwy samiec.

oczywiście temat nie jest zakończony, pewnie jutro przy kolacji będzie dyskusja. ot cała #logikarozowychpaskow
  • 39
@ironx: ale tu nie chodzi o to, że jej nie ufam, bo jej ufam, tym bardziej, że jej towarzystwo to będzie mężatka + stara singielka, która wzdych do włocha, którego poznała na erasmusie te 10 czy ki chuy lat temu.

chodzi o zasady - ja imprezuje z kumplami - wróć do domu. ona imprezuje z kumpelami, a zostaje u nich na noc. ja również mogłem nie raz zamiast do domu pojechać
@pablo397: zależy jakie sobie ustaliliście słownie lub niesłownie zasady
jeśli jest tak że ty zawsze musisz wrócić i jeśli jest tak że pytacie się siebie nawzajem czy możecie iść gdzieś sami/nocować gdzieś no to postąpiłeś zgodnie z zasadami
inna sprawa że różowy chyba nie docenia tak bardzo tego waszego wspólnego poranka, skoro chce go spędzić z koleżankami
dlaczego nie powiesz jej tego co napisałeś tutaj? - może nie ubieraj tego w