Wpis z mikrobloga

#przegryw #gorzkiezale #feels #depresja #przemyslenia

Mam problem, który to może się wydawać bzdurą, ale mnie on męczy.

Zawsze, już od dzieciaka, żyję marzeniami. Uwielbiam zatapiać się w swoje myśli w których to ja osiągam różne sukcesy życiowe. Te myśli wpadają na różne tory, zależnie od sytuacji. Jak jest w mediach poruszenie, że w lotto jest rekordowa kumulacja to potrafię godzinami układać sobie scenariusze co ja bym zrobił, jakie życie bym miał po wygranej, a nawet nigdy nie puściłem losu, w myślach byłem gwiazdą rocka, mimo że nie próbowałem grać na żadnym instrumencie, w myślach jestem sportowcem, mimo że mam nadwagę i nigdy nie miałem sukcesów sportowych. Jak widzę ładną dziewczynę to już w myślach mam obraz w którym to razem tworzymy idealne małżeństwo z domkiem za miastem, ogródkiem, dzieckiem i psem, mimo że nigdy do żadnej dziewczyny nie zagadałem.

Każdy pewnie ma takie myśli, każdy lubi sobie pofantazjować, ale u mnie to już jest patologiczne. Zawsze, zamiast wziąć się za coś to wolę zatopić się w marzeniach. Mam wrażenie, że nic w życiu nie zrobię, nie osiągnę, marzenia to jedynie "miejsce" w którym osiągam sukces, jedyne "miejsce" w którym jestem naprawdę szczęśliwy. "Wyjście" z moich marzeń do normalnego świata zawsze wprawia mnie w dołek, zawsze gdy przestanę marzyć popadam w mini depresję. To przez to jak bardzo moje życie się różni od tego co się znajduje w moich myślach.

Zawsze mam wrażenie, że jeszcze nie zacząłem żyć, zawsze sobie myślę:
- znajdę pracę to będę żył prawdziwym życiem, ale jeszcze nie teraz;
- skończę studia to się zacznie prawdziwe życie, teraz jeszcze nie;
- gdy schudnę to będę szczęśliwy i będę żył pełnią życia, ale nie teraz, to nie ta chwila;
- to zacznę prawdziwe życie, ogarnę się i w ogóle, ale jeszcze nie teraz.

Zawszę żyję przekonaniem, że ten "ja z przyszłości" będzie żył prawdziwym, szczęśliwym życiem jednocześnie ten "ja teraźniejszy" nic nie robi by tak było, tylko marzy o tym wspaniałym "ja z przyszłości", którego tak naprawdę nigdy nie będzie. Wiem, że przez takie myślenie własnie jest mi coraz gorzej w realnym świecie i jednocześnie coraz lepiej w marzeniach, jednak nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Moment w którym zatapiam się w rozmyśleniach jest jedynym momentem życia w którym jestem naprawdę szczęśliwy, tylko marzenia w moim życiu przynoszą mi ukojenie i szczęście.

W marzeniach to ja już wszystko osiągnąłem, byłem szczęśliwy, miałem rodzinę, miałem super pracę, byłem bogaty, byłem milionerem, wygrałem w lotto, byłem przystojny, byłem wysportowany, miałem super dom, miałem sportowy samochód. Doszło do tego, że godzinami przeglądam strony producentów samochodów, strony z ogłoszeniami mieszkań i domów do kupienia, strony sklepów z elektroniką i sobie przeglądam i w marzeniach ja to wszystko mam, tak w myślach wszystko mam, jestem szczęśliwy. Powrót z marzeń do rzeczywistości jest jak najgorszy kac po najlepszej imprezie, czasami mam ochotę się zabić, chwycić za kabel i się powiesić na klamce.

Czasem jak mam wolne to leżę w łóżku po przebudzeniu i tak leżę i wypełniam mój umysł marzeniami, czasem przez kilka godzin. Te momenty w których jestem ogarnięty marzeniami są najwspanialszymi chwilami w moim życiu, są jak narkotyk dla ćpuna, który na detoksie przeżywa ogromne bóle i jedyne czego chce to wrócić do zażycia narkotyku. Mój organizm chce tylko i wyłącznie wrócić do marzeń, tylko w marzeniach jestem szczęśliwy, nigdy w realnym świecie nie byłem szczęśliwy, nigdy.

Mam wrażenie, że nie warto wracać z marzeń do realnego świata bo i tak nigdy nie osiągnę tego co mogę sobie wymarzyć, nigdy nie będę miał życia takiego jak mam w moich myślach, więc po co mam wracać z miejsca gdzie ja już wszystko osiągnąłem i jestem szczęśliwy do rzeczywistości gdzie czeka mnie tylko zawód, rozczarowanie, ból i smutek?
źródło: comment_giLzwg69miHkaGKZYnASpfDaRcqgwAcx.jpg
  • 53