Wpis z mikrobloga

Mircy, opowiedzcie jakąś ciekawą historyjkę dotyczącą Waszego miasta typu: miejska legenda, "nawiedzony" dom, lokalny Fritzl, może ktoś sławny się w Waszym mieście urodził, jakieś creepy story...cokolwiek na temat zwłaszcza tak małych i anonimowych miasteczek jak moje.
Zacznę jako pierwszy...

Miasto #rumia
Do niedawna była przydrożna restauracja pod nazwą "W domu w którym straszy" - ponoć kiedyś się tam powiesiła młoda kobieta i co jakiś czas ten dom "nawiedza jej duch"(czytałem i pytałem o co chodzi, próbując dowiedzieć się czegokolwiek o tej historii i natknąłem się na kilka zupełnie różnych i sprzecznych informacji - była też wersja o mężczyźnie a nawet 3 powieszonych marynarzach - klasyczna #gownohistoria). Restauracja kariery nie zrobiła...

GOOGLE MAPS:
https://goo.gl/maps/nDxqkf5idtz

Wiem, że to opowieści nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, ale horrory też lubimy oglądać mimo, że z szafy nie wyskoczy nam Boogieman:)

P.S. Urodziła się tutaj też Erica Steinbach( ͡° ͜ʖ ͡°).

#sobotazdreszczykiem #urbanlegend #coolstory #creepystory #creepy #glupiewykopowezabawy #rumia
  • 13
@Jendrazzz: O tym to nie słyszałem, więc naprawdę gówno wyszło z historyjki :p A o takim nawiedzonym domu koło gim 2 chyba każdy kiedyś słyszał. To się nazywało m. lerer or sth? Już nawet nie pamiętam. W sumie historia akurat działała jakieś 15 czy więcej lat temu, bo potem się tam lokalna gimbaza zaczęła zbierać w celu wstrzykiwania marihuaen i picia czerwonego reddsa. A parę lat później ktoś wreszcie dokończył budowę
U mnie w mieście ( Biała Podlaska) znajdował się zwykły z pozoru dom. Z zewnątrz wyglądał normalnie, jak wszystkie domy budowane w latach 70/80 tych w Polsce. Podobno ktoś się tam powiesił, ale krążyło tez dużo innych historii. W każdym razie próbowało tam mieszkać wiele osób, ale każdy maksymalnie po miesiącu się wyprowadzał. Nie dało się normalnie funkcjonowac w tym domu; wszystko stukalo, pukało. Dom stał pusty kilka lat, aż w końcu
@korynt: @Jendrazzz: Najsławniejsza historia na Janowie (wciąż #rumia) to chyba o pewnym ziomku z wieżowca przy Wrocławskiej. Jak byłem mały, to krążyły ploty na osiedlu, że typ (po wyroku) zabijał małe kotki młotkiem, a później zjadał ich wnętrza. Albo że pobił swoją matkę na śmierć i trzyma jej zwłoki w mieszkaniu. Taki typowy psychol, o którym później tworzyły się legendy. W końcu chyba się zabił, albo poszedł do więzienia
@oms_pablo: A rzeczywiście było coś takiego. Ale ciężko mi to umiejscowić w czasie. Musiało to być bardzo dawno, gdzieś z 15 lat temu, jak nie więcej? (tak swoją drogą widzę, że w poprzedniej opowieści trochę mi się z ramami czasowymi popieprzyło :d) I czy przypadkiem wtedy się tych kotów właśnie tak nie namnożyło.
@korynt: 15 lat co najmniej, a najprędzej z 20 lat. Sądzę, że to była połowa lat 90'. Koty namnożyły się z innego powodu (m.in więcej piwnic i miejscówek do schronienia się - osiedle się wciąż rozbudowywało), ale idealnie pasowały do tej historii. :D
@oms_pablo: 20 raczej nie, bo pamiętam tę historię jeszcze jako żywą, a tak to miałbym ze 6 lat :P "Niedawno" też przecież, z 2 lata temu może, narobiło się tych kotów sporo, były wszędzie. Teraz też jest ich sporo, ale już nie ma aż takich tłumów, choć ci podludzie wciąż je dokarmiają.
@korynt: no bo ten typ faktycznie tam mieszkal i to dosc dlugo, wiec pewnie dlatego ja kojarzymy.

Jest taka babka, ktora zawsze przychodzi pod smietnik od strony boiska OKSu i dokarmia te koty. Zbiera sie ich caly tlum, wiec sa nauczone. Wracam tamtedy z plywalni, wiec widze. ;/