Wpis z mikrobloga

faktycznie tak jest? #kiciochpyta

Szlag mnie trafia jak patrzę, na co idą pieniądze podatników w tym kraju, w tym moje i Twoje.

Miejsce akcji: Urząd Pracy w Kościanie (20-tys. miasto niedaleko Poznania).

Powyższa instytucja postanowiła przeprowadzić finansowany przez UE program aktywizacji bezrobotnych poprzez przekwalifikowanie.

Zebrano kilkadziesiąt osób, które straciły pracę na skutek upadłości pracodawcy, czy załamania się stanu zdrowia. Ludzi w wieku 40-60, którzy BARDZO CHCĄ PRACOWAĆ. Ludzi, którzy mają często dobre wykształcenie zawodowe/techniczne i przy odrobinie pracy nad nimi (wdrożenie w nowe technologie, nauka języków i obsługi nowoczesnych maszyn, w tym komputerów) można by spokojnie znaleźć im pracę... i to dobrą pracę. A oni na pewno odwdzięczyliby się płacąc podatki przez długie lata.

Ale nie może być tak dobrze... wszak jesteśmy w Polsce.

Najpierw wyjęto tym ludziom miesiące z życia na kursy. Najpierw angielski, potem kurs komputerowy. A potem...

...potem dupa.

Urząd Pracy sobie wymyślił, że nie przygotuje listy dostępnych kursów, tylko, że bezrobotni sami mają określić, co im jest potrzebne. Sensowne, prawda?

Otóż tylko do momentu, w którym okazało się, że na każdy kurs musi być co najmniej 10 chętnych. Grupa szkolonych liczyła 30 osób i nie miała ze sobą kontaktu. Każdy z nich miał inny zawód i inne potrzeby. Łatwo się domyślić, że się nie dogadali - nie mieli jak. Na propozycję, aby zebrać wszystkie pomysły i uczynić z nich listę na którą ludzie będą się zapisywać, odpowiedź brzmiała "nie". Dlaczego? BO NIE!

Urząd więc wymyślił, iż przejdą kurs kasy fiskalnej. Na pozostałe propozycje - stanowcze NIE! I ten komentarz urzędniczki: "tyle wam wystarczy".

Po tych bardzo rozwojowych kursach przedstawiono bezrobotnym oferty pracy (staż w nowo wyuczonym zawodzie był elementem programu). Ehkm... czy powiedziałem oferty? Przedstawiono JEDNĄ ofertę. W hipermarkecie. W dodatku cieszącym się wyjątkowo złą sławą jako pracodawca. Za minimalną krajową.

Faktycznie, noszenie palet czy przerzucanie mrożonek jest bardzo rozwojowe (na pewno też odpowiednie dla ludzi w tym wieku, biorąc pod uwagę ich stan zdrowia) i to świetny punkt w CV... Urząd zapytany dlaczego tak zrobił, odpowiedział, iż może oferować pracę tylko w Kościanie. Jeśli to prawda to jest to wyjątkowo idiotyczne, gdyż 3/4 ludzi z Kościana pracuje w Poznaniu, który ma bardzo chłonny rynek pracy. W innych miasteczkach wokół dużych miast też na pewno tak jest, więc co za cymbał napisał ustawę/rozporządzenie, które o tym decyduje? A może Urząd może, tylko mu się zwyczajnie nie chce?

Za nasze pieniądze prowadzi się taśmową produkcję marketowych niewolników, zamiast dobrych fachowców. Nieudolność, czy celowe działanie?

Rodzi się też pytanie - dla kogo są Urzędy Pracy? Dla ludzi, czy dla marketów, żeby mogły zaoszczędzić parę groszy na szkoleniach dla pracowników?

Ja jestem wściekły. Marnuje się nie tylko nasze pieniądze. Marnuje się zdrowie tych ludzi, niszczy ich ambicje i marzenia. Zamiast dać im nowy zawód czy przywrócić ich na rynek pracy, zmienia się ich w niewykwalifikowaną tanią siłę roboczą. Pół roku drogiego państwowego programu jest mniej warte, niż pół roku bezpłatnych praktyk w pierwszej lepszej firmie.

Ludzie ci przez lata oddawali połowę zarobków państwu i gdy byli w potrzebie, zostali przez nie (poprzez ustawodawcę i urzędy) potraktowani niczym Kunzt Wunderli w "Miłosierdziu gminy".

To jest skandal.
  • 1