Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
TL;DR: Jestem naukowcem, dobrze mi to idzie ale tego nie znoszę i jestem rozczarowany tym jak wygląda nauka.

Robię doktorat z jednej z poddziedzin biologii molekularnej. Moja "kariera" wygląda całkiem nieźle - mimo młodego wieku mam już kilka publikacji w dobrych czasopismach recenzowanych, a "w budowie" są przynajmniej dwie w takich czasopismach, że jak to zaakceptują, to będzie w wiadomościach. Jestem na drugim roku doktoratu, a tak się złożyło, że obecnie jestem jedyną osobą w kraju, która może się nazwać ekspertem w wykorzystywaniu jednej bardzo "gorącej" na moim polu techniki. Jeżdżę po Polsce i Europie i szkolę ludzi.

Absolutnie, całym sercem nienawidzę tej pracy. Z każdym dniem jest tylko gorzej. Jeszcze dwa lata temu, no jakoś na początku doktoratu w każdym razie, byłem super dynamicznym, młodym naukowcem, pełnym energii i pomysłów. Trzeba zostać w labie do 23? Ekstra, jestem w końcu #!$%@? polski Albert Ajnsztajn (w spódnicy xD), szalony naukowiec! No bo naukowiec to pracuje 24/7 wiesz, takie elitarne zajęcie. Trudno, zostajemy i pracujemy na te słynne przełomy i odkrycia. W końcu jesteśmy intelektualistami i pasjonatami, powtarzam, PASJONATAMI. W każdym razie byłem strasznie nakręcony.

Teraz jestem prawie 2 lata starszy i ta cała "branża" doprowadza mnie do szału. Mam niezłe stypendium jak na doktoranta - dostaję co miesiąc do ręki 3000 złotych (zapracowałem sobie na to). W związku z tym, że standardowe stypendium doktoranckie to jest chyba niecałe 1400zł, a niektórzy to w ogóle robią doktorat za darmo (xD) wszyscy uważają, że powinienem się rozpływać z radości, jakie mnie to szczęście nie spotkało i że teraz mogę realizować swoją PASJĘ, równocześnie PŁAWIĄC SIĘ W LUKSUSACH. Moi znajomi #programista15k w moim wieku powoli dobijają do tych 6 koła (i to ci mniej kumaci), a na mnie w pracy połowa ludzi patrzy, jakbym wygrał w totolotka, a połowa jakbym im te pieniądze ukradł z ich kieszeni. Generalnie konferencje i szkolenia mam opłacone przez uczelnię, ale raz się zdarzyło, że jakiś wyjazd nie podchodził pod ani jedną ani drugą definicję, i miałem 4 dni spędzić w dużym mieście. Jak zapytałem, czy mogę liczyć na zwrot kasy za transport i nocleg, to mnie szanowne profesorstwo prawie wzrokiem #!$%@?ło z doktoratu xD tacy byli oburzeni, że dostając 3k zł miesięcznie śmiem sugerować, że nie mam ochoty finansować tego wyjazdu z mojego stypendium.

Jak temat kasy zaczynam z moimi znajomymi doktorantami, to zazwyczaj wjeżdża standardowa gadka, że no jak to, "chcesz jak trybik w wielkiej machinie siedzieć w firmie i zarabiać pieniądze dla jakiegoś wąsatego Janusza?" Jak podstawisz uczelnie za firmę, a pieniądze na sławę i pieniądze, to nie ma #!$%@? absolutnie żadnej różnicy między jednym a drugim.

Poza tym, sama nauka to w znaczącej większości jedna wielka #!$%@? i rozczarowanie. Ustalmy sobie żeby było łatwiej, że słowem "wszyscy" określam 99% naukowców. Wszyscy naginają swoje eksperymenty, a już teoretyczne analizy szczególnie tak, żeby się wszystko zgadzało i żeby dostać pozytywny wynik. I nie winię nawet samych naukowców o to, w sensie tych drobnych mrówek, bo system jest #!$%@?. Jak nie potwierdzisz swojej tezy, to masz całą pracę do #!$%@?. Jak chcesz dowieść, że istnieje oddziaływanie między białkami A i B i po 2 latach badań stwierdzisz, że go nie ma - możesz sobie wsadzić te 2 lata w dupę. Nigdzie nie opublikujesz artykułu, w którym będziesz mógł napisać, że sprawdziłeś 10 technikami, czy A i B oddziałują, no i nie oddziałują. Nie dostaniesz publikacji, więc nie dostaniesz punkcików, nie dostaniesz grantu, stypendium, może kolejnej posady - wsadź sobie dosłownie swój zeszyt laboratoryjny w dupę. W przeciągu kolejnych kilku lat zapewne inne grupy na całym świecie też będą szukać oddziaływań między A i B i ich nie znajdą. I też nikomu o tym nie powiedzą, bo tak jakoś to #!$%@? środowisko działa, że niby wszyscy wiedzą na czym polega nauka, ale jakoś nie ma to odzwierciedlenia w systemie, który tę naukę powinien organizować, stymulować i rozpowszechniać.

Aaaa, no i jeszcze NAJLEPSZY MOTYW NA KONIEC. Rozpowszechnianie wiedzy. Ahahahaha. Generalnie jest tak - powiedzmy, że jesteś w miarę niezły i chcesz opublikować swoje wyniki w czasopiśmie "Nucleic Acid Research" - to jest powiedzmy taki journal, publikacja w którym to jest obecnie standard w najlepszych polskich placówkach.

-> Dostajesz grant na te badania. Czyli generalnie Twoje badania są finansowane z podatków. Sprzęt, odczynniki, Twoja "pensja" z grantu (np pensja "Preludium" do 1000zł miesięcznie brutto xD), wszystko z kasy podatnika.

-> Badania masz ukończone, wysyłasz artykuł do NAR. Za to, że oni go opublikują, musisz zapłacić $3000. TY, tzn płacisz za to z grantu, więc podatnik za to płaci.

-> Artykuł ukazuje się w NAR, podatnik, który opłacił badania, chce sobie przeczytać o ich wynikach. No to ma dwie opcje - albo wykupuje roczną subskrypcję, która będzie go kosztować $1400, albo może sobie kupić jeden "numer" NAR, za jedyne $70 xD. Aha, uczelniana subskrypcja kosztuje $4500, a firmowa $7000. Wydawca dostaje kasę za każdym razem, jak ktoś pomyśli o jego czasopiśmie. Doskonały model.

Oczywiście w takich czasopismach trzeba publikować, bo za to jest najwięcej punktów, a jak ktoś Ci przyznaje pieniądze to go nie obchodzi, czy jesteś idiotą bez umiejętności, czy ogarniętym profesjonalistą. Ważne, żebyś miał punkty i #!$%@? pod każdym punktem certyfikat, pieczątkę i podpis.

Nie wiem, co zrobić. Bardzo długo naprawdę sumiennie budowałem swoją pozycję i doświadczenie, a zarazem przede wszystkim swoją TOŻSAMOŚĆ. W mojej głowie ja sam zawsze najpierw chciałem być naukowcem, a potem nim zostałem i byłem. Teraz rzygać mi się chce już przez tę całą naukę, zżera mnie od środka rozczarowanie, cynizm, jakaś taka zawodowa depresja. Do tego dochodzi fakt, że powoli się stabilizuję i zakładam rodzinę i zaczyna mi się dosłownie robić niedobrze na myśl, że zamiast spędzić popołudnie albo weekend z kobietą, muszę "jeszcze trochę popracować", bo goni jakiś termin albo promotor jest #!$%@? i po prostu chce coś szybko bo mu się przypomniało. Nie wiem co z tym wszystkim zrobić. Boję się to rzucić, bo nie wiem czy nie wpadnę nagle w jeszcze głębsze przygnębienie, bo rzuciłem coś o czym zawsze marzyłem. Z drugiej strony, to marzenie ni #!$%@? się miało jak widać do rzeczywistości.

Wysyłam na spontanie, nie chce mi się tego czytać znowu xD

#gorzkiezale #nauka #doktorbaza #studbaza #uczelnia #doktorat

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Magromo
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 70
@poetakodu: #!$%@?, kolejny raz mam sytuacje że szukam jakiejś okazji żeby tanio kupić jakąś książkę, a później w życiu ktoś o niej wspomina. Dosłownie przed chwilą zalicytowałem na allegro używaną ksiżkę Limes inferior (nawet miałem w schowku nazwę xD)

Jeszcze jedno #coolstory, kiedyś w nocy około 2,3 przeglądałem jakieś stare wpisy #fanstatyka i trafiłem na opowiadanie Isaaca Asimova (o którym nigdy wcześniej nie słyszałem), rano wstaję, ubieram się wchodzę spóźniony
Pobierz sokytsinolop - @poetakodu: #!$%@?, kolejny raz mam sytuacje że szukam jakiejś okazji ...
źródło: comment_DAhl9kC1jfWbPqUkN4vvveKw7NauCu4O.jpg
@AnonimoweMirkoWyznania: jako że aktualnie robię doktorat to mniej więcej wiem o czym mówisz
aczkolwiek ja jestem mocno starszy i nie naiwny a środowisko akademickie mam dupie (doktorat robię prywatnie w branży IT)
co nie zmienia faktu że gówno polityka, głęboki beton, i kasa z MN to jest standard w KAŻDEJ uczelni
@StormtrUper: znam jednego dr na matematyce, jeden z naszych - podobno - geniuszy. Wiem, to nie IT ale generalnie jeżeli chodzi o pieniądze to razem z wszystkimi nagrodami, dodatkami, kasą za konferencje na całym świecie na których to on jest prelegentem to zarabia bardzo dobrze. I to jemu płacą za publikacje. Facet ma prawie 40 lat, mieszka z mamą, nigdy nie spotkał się na stałe z żadną kobietą i dostaje autentycznych
Anon: Ja niby jestem na drugim roku doktoratu. Niewiele zrobiłem, w zasadzie to nic, trochę poczytałem artykułów, coś tam próbowałem przetwarzać. Na moim wydziale stypendium dostaje 3 z 50 osób, więc ci, którzy nie mają pracują poza uczelnią. W mojej branży (geodezja) bardzo cieżko o pracę z dobrymi zarobkami w dużym mieście, więc pracujesz na jakieś gówno umowy w gówno firmach, ale za tyle, byś mógł przeżyć. Na konferencje mnie nie
@AnonimoweMirkoWyznania: I właśnie dlatego nie poszłam na doktorat. Pół biedy, jeśli jeszcze pracujesz nad czymś, co ma ręce i nogi. Trochę się marnujesz, ale może też pracujesz nad czymś sensownym i nie czujesz się jak totalny pasożyt. W naukach humanistycznych to już jest totalny dramat. Miałam swoją pasję (związaną z teatrem), ale kiedy szczerze pogadałam z kilkoma profesorami, szybko dowiedziałam się, jak to wygląda, że najlepiej, żeby załapałam się na jakiś
@StormtrUper: Jeśli dziś po informatyce idziesz na doktorat, to albo masz niezłe stypendium albo masz już swoją firmę. Przynajmniej u mnie na uczelni tak jest. Jeśli ktoś potrafi się dobrze obracać w światku stypendiów to znam przypadki dostawania łącznie 6,5tys. na rękę na drugim roku studiów. No i są jeszcze fanatycy i niedojdy ale dziś Ci są w mniejszości na informatyce.

Gorzej, że w tak szybko pędzącym postępie w IT ciężko
@AnonimoweMirkoWyznania: jebnij to teraz albo po doktoracie i zatrudnij się jako handlowiec w tej branży. Skończyłem biotech,znalezienie dobrej roboty w labie graniczy z cudem. Pozostaje doktorat i dłubanie na uczelni albo biotechnologia od strony sprzedaży. Owszem, nie każdy to lubi, ale kasa jest ludzka. Pracuje w dużej firmie (na 100% ja znasz bo jestesmy w każdym labie) i w dobrym roku zarobki miesięczne to spokojnie ponad 10 K brutto. I zgadzam
@AnonimoweMirkoWyznania: Szanuję, mam podobnie. Też całe życie marzenia o nauce, nagrody Nobla i inne pierdoły. Zawsze biol-chem, potem studia biotechnologia, magisterka #!$%@? za czarnucha na czyjąś robotą "za publikacje". To nawet gorsze niż "do portfolio" xD
Na całe szczęście po magisterce ogarnąłem, że nauka jest tak przeżarta i #!$%@? od środka, że nie ma sensu się w to pakować. Prywatne animozje, naginanie wyników, wszędzie hajs za publikacje. Nikt się nie interesuje
fizyk: Ja studiuję fizykę. Na studia poszedłem właśnie ze świetlanymi planami zostania naukowcem, ale jak zacząłem się zagłębiać w środowisko (III rok here, ale siedzieć w labie zacząłem już na początku drugiego) to mi powoli przeszło.

Ja akurat trafiłem na bardzo fajne środowisko - nikt po nocach nie siedzi, ludzie sobie wyjeżdżają na wakacje po kilka tygodni w roku i nikomu to nie wadzi, nikt się nie wywyższa (w zasadzie tylko
Absolutnie, całym sercem nienawidzę tej pracy.


uciekaj. Programista here ale cały czas w drodze do #programista15k. Na licencjacie napisałem artykuł do zagranicznego czasopisma z listy A. Potem na magisterce cały czas #!$%@?łem badania. Liczyłem na doktoryzowanie się. Też myślałem, że będę ciągnął ten kraj do przodu. Teraz piszę magisterkę i najchętniej zaorałbym całą polską naukę, wszystkich profesorów i uniwersytety a zaoszczędzony hasj wydał na średnią hawajską dla wszystkich.

wszyscy uważają, że