Wpis z mikrobloga

Drogie Mirki bardzo się boję!
Miałem poczekać z tym wpisem do jutra, żeby dorzucić piękna fotkę, ale dzisiaj przeszła mi ochota na heheszki i zaczynam poważnie się bać.

Tak krótko o sobie: mam 26 lat, wspaniałą żonę i cudowne dziecko. Od ponad roku mieszkamy w Niemczech. Wyjechaliśmy jak wszyscy młodzi: za pieniędzmi, marzeniami, normalnością. Wszystko powoli się normalizuje i zaczyna nam powszednieć. Niby nic nadzwyczajnego. Zwykłe "robacze" życie na emigracji. Nam to jednak wystarcza i czujemy się szczęśliwi. Mimo problemów językowych mamy znajomych wśród Niemców i asymilacja przebiega dosyć prężnie.

Moja historia zaczęła się od pomysłu zmiany pracy. Złożyłem wypowiedzenie w swojej firmie i poprosiłem o tydzień wolnego, coby do nowej pracy nie iść jakoś szczególnie wypalonym i przemęczonym. Oczywiście w okresie urlopowym i przy pięknej pogodzie, gdzie zachorowań jest więcej, kierownik odmówił mi grzecznie i zaproponował tylko jeden dzień wolnego. Przeczuwałem, że tak będzie i postanowiłem wyciągnąć asa z rękawa. Od dawna mam po pachą takie dziwne coś. Niby żylaki, które po jakimś dłuższym wysiłku robiły się większe, ciemniejsze i trochę pobolewały. Lekarz w Polsce stwierdził, że nie ma pojęcia co to może być i raczej nic poważnego. Badania krwi, moczu i kału w normie. W dniu kiedy kierownik odmówił mi L4 naciągnąłem sobie ścięgno w tej ręce i stwierdziłem, że co mi szkodzi - idę do lekarza po L4. Takie trochę na wyrost, ale po ponad roku bez żadnej "bumeli", więc należało się jak mało komu. Myśl zamieniłem w czyn. Następnego dnia przyszedłem do przychodni. Poszła że mną moja żona. Bałem się trochę bariery językowej, więc pełniła rolę wsparcia. Po roku w DE nie czuję się jeszcze na siłach, żeby swobodnie wytłumaczyć Pani doktor co mi dolega. No ale jakoś to poszło. Pokazałem przy okazji tego swojego "żylaka" i doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie się upewnić co to tak na prawdę jest. Dostałem skierowanie na prześwietlenie z kontrastem. Termin na następny dzień. Bardzo nieprzyjemne badanie. Robi się człowiekowi najpierw bardzo zimno, później gorąco i ma się uczucie "posikania" w majtki. Dostaliśmy płytę ze zdjęciami, a opinia Pani doktor, której zadaniem jest interpretacja obrazu miała przyjść do przychodni faxem. Termin do przychodni na wczoraj (26.07). Byliśmy pierwsi w kolejce. Oznaczało to jakieś pół godziny siedzenia w poczekalni i później jeszcze kwadrans w samym gabinecie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie było moje zdziwienie, kiedy zostałem zawołany do gabinetu zanim zdążyłem się dobrze rozsiąść. Pani doktor już tam czekała. W ręku miała fax, a tam: podejrzenie chłoniaka. Ścięło nas z nóg i odebrało mowę. Zapewnienia lekarza, że to wcale nie musi być nic poważnego wcale nie uspokoiły. Potrzebna jest wizyta u onkologa i biopsja. Termin ustawiony na jutro. Domyślamy się, że nie bedzie decydującego werdyktu. Badania, laboratorium... Na wszystko potrzebny jest czas...
Jeszcze nie wiem jaki finał będzie tej historii, ale #!$%@? się boję. Boję się w typowo egoistyczny sposób. Nie chcę stracić moich bliskich. Bardzo ich kocham i nie chce zostawiać teraz, za rok czy nawet 30 lat.
Jeżeli mogę rościć sobie prawo do pouczania kogokolwiek to apeluje: nie olewajcie żadnych symptomów i ze wszystkim co was niepokoi, oraz utrzymuje się przez dłuższy czas MARSZ DO LEKARZA!!! Jak was oleje to WALIĆ DO INNEGO!!!
Jeżeli interesuje was ciąg dalszy historii, to będę dodawał ja pod tagiem #chloniaktonierak

#chloniak #nowotwor #medycyna #lekarze #onkologia #strach
  • 7
@HerrClaus: może jedno nie ma nic wspólnego z drugim (siniak pod pachą i chłoniak), a bumela okaże się błogosławieństwem i wykryciem #!$%@? we wczesnym stadium z szansą na powrót do zdrowia. Próbujemy to teraz analizować na wszystkie możliwe sposoby...
@HerrClaus: przecież wiem ( ͡° ͜ʖ ͡°) sam tak pomyślałem jeszcze wczoraj, kiedy miałem niezłe heheszki z siostrą na ten temat... Dzisiaj już mnie to nie bawi, chociaż po dwóch piwerkach humor wraca;) pozdrawiam!